Świńska grypa

Pierwsze, pojedyncze przypadki świńskiej grypy odnotowano już kilka lat temu, ale wtedy jeszcze nic nie wskazywało, że wirus z grupy H1N1 pokona barierę międzygatunkową i zacznie się przenosić z człowieka na człowieka. Niestety, Światowa Organizacja Zdrowia poinformowała, że obecny wirus grypy może przyczynić się do pandemii, a więc globalnej, ogólnoświatowej epidemii.

Sprawa jest ciekawa również z astrologicznego punktu widzenia, a zwłaszcza z punktu widzenia historii astrologii, bo sięga ona czasów średniowiecznej zarazy. Kiedy w latach 1347-1350 w Europie szalała dżuma, zwana „Czarną Śmiercią”, blisko 80 procent mieszkańców Europy straciło życie. To była najstraszliwsza epidemia w historii ludzkości, a ogrom zniszczeń był dla wszystkich zatrważający. Nic więc dziwnego, że ci, co uszli z życiem, usiłowali na różne sposoby tłumaczyć sobie przyczyny tej okropnej zarazy.

 
Średniowieczny strój chroniący lekarza

przed morową plagą i czarną śmiercią.

 

Na prośbę króla Francji, Filipa VI, profesorowie z paryskiego uniwersytetu przygotowali specjalny raport wyjaśniający powody pojawienia się Czarnej Śmierci. W średniowieczu każdy wykształcony lekarz był dobrze obeznany z astrologią medyczną, toteż nie jest zaskoczeniem, że w raporcie odnajdujemy odwołania do wpływu gwiazd. Uczeni zauważyli, że na trzy lata przed epidemią doszło do potrójnej koniunkcji Marsa, Saturna i Jowisza w powietrznym znaku Wodnika. Co więcej, było to tuż po zaćmieniu Księżyca i niecałe dwa tygodnie przed całkowitym zaćmieniem Słońca. Horoskop średniowiecznej dżumy astrologowie obliczyli na 20 marca 1345 roku (jul.) godz. 12:50 LMT (Paryż).

 

Astrolog Geoffrey de Meaux pisał wtedy, że skutki koniunkcji planet nasiliły się ze względu na Marsa – nieprzychylną planetę siejącą złość i wojnę – który od października 1347 roku do maja 1348 roku przebywał w ognistym znaku Lwa wraz z głową smoka i tworzył kwadraturę do Jowisza kontrolującego całą atmosferę. Poza tym paryski astrolog stwierdził, że potrójna koniunkcja planet miała miejsce w znaku powietrznym, a to właśnie wskutek skażenia powietrza miało dojść do tej straszliwej zarazy.

Średniowieczni uczeni napisali też: „Uważamy, że panująca epidemia dżumy powstała na skutek zepsucia powietrza. Stało się tak, że z wody i ziemi wydobyło się mnóstwo oparów, zepsutych w momencie koniunkcji, które następnie zmieszały się z powietrzem. Rozsiały je porywy południowych wichur. Niosąc obce opary, wichry zanieczyściły powietrze, które – wdychane przez ludzi – przenika do serca i niszczy w nim substancję ducha oraz otaczającą je wilgoć. Wywołane tym gorąco trawi siłę życiową i to jest bezpośrednią przyczyną epidemii”.

Tym, co jest tu najistotniejsze, to fakt, że średniowieczni astrologowie połączyli dżumę z potrójną koniunkcją Marsa, Jowisza i Saturna w powietrznym Wodniku. To wyjątkowo rzadki układ planet, bo następnym razem Mars, Jowisz i Saturn spotkają się w Wodniku dopiero w 2080 roku! Tak więc zaraza, której skutki porównywalne byłyby z dawną dżumą, być może teraz nas ominie.

Dawni astrologowie wykazali się chyba niezłą intuicją, bo przecież znak Wodnika dość dobrze pasuje do epidemii, a już zwłaszcza do pandemii. Przypuszczalnie więc każde większe zgrupowanie planet w tym odcinku zodiaku mogłoby wskazywać na choroby o ogólnoświatowym zasięgu. Dziś wiemy, że Wodnikiem rządzi nie tylko „chorobotwórczy” Saturn, lecz także nieobliczalny Uran mający duży związek z przewrotami i globalnymi zmianami, a także z nagłymi zachorowaniami.

W XX wieku największe żniwo zebrała tzw. grypa hiszpanka. Przypuszcza się, że wskutek pandemii zmarło wówczas nawet 100 milionów ludzi (więcej niż na frontach I wojny światowej). Wszystko zaczęło się 4 marca 1918 roku w garnizonie wojskowym w Kansas, kiedy kucharz zgłosił się do lekarza z bardzo wysoką gorączką. W niespełna pół roku później pojawiła się mordercza odmiana wirusa, na którą umierał co trzeci zainfekowany i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, lecz praktycznie na całym świecie (poza Australią).

Tak jak w przypadku dżumy, również wtedy „zarazę” poprzedzało stellum w Wodniku. Miało ono miejsce podczas nowiu Księżyca 11 lutego 1918 roku o godz. 4:04 CST. Poniżej horoskop nowiu Księżyca naniesiony na horoskop USA.

 

Nów (21° 53´ Wodnika) był w koniunkcji z Uranem i Wenus i wypadł niedaleko Księżyca w horoskopie Stanów Zjednoczonych (27° 11’ Wodnika). Co ciekawe, w czasie pandemii grypy hiszpanki, przez ascendent USA (ok. 13° Strzelca) przechodził centaur Pholus. Tak się składa, że cykl Pholusa wynosi niecałe 92 lata, a to oznacza, że właśnie teraz powrócił on na ascendent Stanów Zjednoczonych (pomiędzy lutym 2009 a październikiem 2010 roku będzie on pięciokrotnie robił koniunkcję z ascendentem Ameryki).

Pholus – astronomicznie i astrologicznie brat Chirona – niekoniecznie musi się wiązać z epidemiami, ale warto wiedzieć, że prowadzi on człowieka w nieoczekiwane, graniczne sytuacje, zwiastując często niebezpieczne doświadczenia, w wyniku których czujemy się bezradni i przestraszeni.

Na dodatek, kiedy na przełomie marca i kwietnia 2009 roku zaobserwowano wzrost zachorowań wywołanych przez zmutowanego wirusa świńskiej grypy, przez znak Wodnika również przechodziło kilka planet. Odkąd na początku stycznia do Wodnika wkroczył Jowisz, dołączając do Neptuna i Chirona, w znaku tym gościło kilka ciał niebieskich. Niedawno w Wodniku przebywało aż sześć planet równocześnie. Obok Neptuna, Chirona i Jowisza były to Merkury, Mars i Słońce.

Trudno zrobić jeden horoskop na pobyt tych planet w Wodniku. Ale można zrobić kosmogram na ingres ostatniej z nich (w tym przypadku będzie to ingres Merkurego) albo posłużyć się bardziej znaczącym dla astrologii mundalnej wydarzeniem, jakim było ostatnie zaćmienie Księżyca, które miało miejsce 9 lutego 2009 roku o godz. 14:39 GMT.

     

Relokując horoskop tego zaćmienia na Mexico City, gdzie znajduje się ognisko epidemii, widzimy, że Uran – władca Wodnika – jest dokładnie na ascendencie, podczas gdy w Wodniku przebywa pięć planet. Przy czym Księżyc wypada tu w domu szóstym symbolizującym choroby.

Tymczasem obecnie kształtujące się potrójne złączenie Jowisza, Neptuna i Chirona, które będzie miało miejsce aż do grudnia 2009 roku, wypada (podobnie jak konfiguracje grypy hiszpanki) dość dokładnie na Księżycu Stanów Zjednoczonych.

 

Nie wiem, czy tego typu koniunkcja faktycznie może mieć do czynienia z pandemią świńskiej grypy. Jakkolwiek warto zauważyć, że Chiron często mówi o chorobach, Neptun zaś włada układem limfatycznym odgrywającym kluczową rolę przy wszelkich zakażeniach, natomiast Jowisz, który nie zna granic, może w tym przypadku mówić o schorzeniach płuc i w ogóle o niepohamowanym wzroście zachorowań.