Refleksje po III Konferencji PSA

Jeśli do tej pory ktoś miał wątpliwości, czy warto uczestniczyć w dorocznych konferencjach Polskiego Stowarzyszenia Astrologicznego, a właśnie teraz miał okazję wziąć udział, to z pewnością ostatecznie pozbył się swoich oporów. III Konferencja PSA była bowiem największą imprezą astrologiczną w powojennej Polsce. Trzydniowy maraton z astrologią, i to w wielu przypadkach na najwyższym poziomie, stanowił prawdziwą ucztę duchowo-intelektualną dla tych, którzy pragną pogłębić swoją wiedzę, posłuchać ciekawych wykładów (było ich w sumie 24 plus warsztat o gwiazdach stałych z Johnem Frawley’em oraz zajęcia z jogi kundalini prowadzone przez Tomasza Wińskiego), poznać ludzi lub po prostu chłonąć atmosferę astrologicznych dywagacji.

A zakres tematyczny owych dywagacji był wprost porażający. Niektórzy mogli mieć poczucie, że uczestniczą w festiwalu rozmaitości. Raz rock and roll, za chwilę blues, potem heavy metal, następnie rap, później aria operowa, po niej muzyka elektroniczna, country i punk. Słowem, konglomerat stylów, metod, szkół i podejść w solowym wykonaniu. Nie sposób było się więc nudzić, chociaż mogę sobie wyobrazić, że znaleźliby się i tacy, dla których taka mieszanina to istna kakofonia dźwięków. Dla mnie nie był to jazgot. Wręcz przeciwnie, ośmielę się powiedzieć, że to niebiańska muzyka sfer w różnych tonach i natężeniach (dysonanse i fałsze się zdarzały, ale słyszalne jedynie dla wytrawnego ucha).

Trzeba byłoby być specjalistą od wszystkich gatunków muzyki, żeby móc oceniać wykonanie. Komuś, kto lubi disco raczej nie przypadnie do gustu punk, a rockandrolowiec nie zachwyci się rapem. Nie o to tu zresztą chodzi. Najważniejsze bowiem są akcenty, tony słyszalne, wybijające się, wyraziste, zapadające w pamięć. A tych było sporo. Do historii tej konferencji z pewnością przejdą stwierdzenia: „Synastria nie działa!” (John Frawley) albo „Nie wolno igrać z duchami przodków!” (Leon Zawadzki). Takich głośnych fraz było zresztą dużo więcej i każdy zapamiętał co innego, coś, co mu w duszy bardziej zagrało.

 

 

[Podczas wykładu. Foto: PSA]

Mój wykład na III Konferencji PSA był z gatunku muzyki dawnej. Przedstawiłem prawie w całości niewielką, ale za to bardzo treściwą rozprawkę Elections for War (o regułach militarnej astrologii elekcyjnej) siedemnastowiecznego astrologa angielskiego Nicholasa Culpepera, ilustrując temat wieloma przykładami wojen współczesnych. Reguły te wywodzą się z astrologii arabskiej, a w XIII wieku udoskonalił je Guido Bonatti. Culpeper więc ich nie stworzył, raczej je spisał, ale zrobił to na tyle umiejętnie, że warto było jego myśli zaprezentować, zwłaszcza że tak naprawdę nie ograniczają się one do sytuacji wojny czy konfliktu zbrojnego, lecz mają zastosowanie we wszelkich sytuacjach, w których dochodzi do konfrontacji dwóch stron (rywalizacja sportowa, ważne rozmowy, negocjacje, spory, konflikty prawno-sądowe, polityczne itp.).

Ta wyjątkowa konferencja nie byłaby możliwa, gdyby nie zaangażowanie i poświęcenie jej organizatorów, zwłaszcza Izy Podlaskiej i Miłki Krogulskiej, które – jak zwykle – stanęły na wysokości zadania, po raz kolejny udowadniając swój profesjonalizm, nie tylko zresztą na polu organizatorskim. Wielkie gratulacje i stokrotne dzięki! Mam nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się w jeszcze większym gronie.