William Lilly o śmierci

Śmierć jest ostatnim wydarzeniem w życiu człowieka, stąd dawni astrologowie przywiązywali dużą wagę albo do określania okoliczności i rodzaju śmierci, albo trudzili się nad wyznaczaniem mniej lub bardziej przybliżonego terminu zejścia z tego świata.

Obowiązywały tu dość ostre kryteria, zwłaszcza jeśli chodzi o horoskopy niemowląt czy noworodków. Zanim astrolog przystąpił do analizy horoskopu nowonarodzonego dziecka, musiał najpierw ustalić, czy ono w ogóle przeżyje. Dziś takie rozważania mogą budzić konsternację, jednak w dawnych czasach, kiedy śmiertelność noworodków była bardzo duża, rozstrzyganie tego, czy dziecko będzie żyło, czy umrze, nie wydało się niczym nadzwyczajnym – było wręcz czymś pożądanym. Zresztą większość dawnych traktatów przedstawiających kanony astrologii urodzeniowej (natalnej) rozpoczynało się najczęściej od kwestii przeżycia niemowląt. Procedury ustalania szans na przeżycie dziecka odwoływały się do tzw. pięciu miejsc hylegialnych oraz do almutenu.

Najwcześniejsze wzmianki o czynnikach hylegialnych (poza Ptolemeuszem) i almutenie znajdujemy w traktacie Masha’allaha (ok. 730-815), żydowskiego autora, który otwiera wielką epokę astrologii arabskiej. W pierwszym rozdziale jego dzieła o natywnikach czytamy, że zanim astrolog przystąpi do pełnej interpretacji horoskopu nowonarodzonego dziecka, powinien najpierw rozważyć, czy ma ono szansę przeżyć:

„Rozpocznij analizę horoskopu od pierwszego władcy troistości ascendentu, następnie weź pod uwagę drugiego i później trzeciego; jeśli są oni wolni od aspektów z malefikami i przebywają w domu 1., 10., 11. lub 5., dziecko będzie żyło”.

W przeciwnym razie – instruuje Masha’allah – należy rozważyć władców troistości Słońca (horoskop dzienny) bądź Księżyca (horoskop nocny). Jeżeli i w tym przypadku władcy są „uszkodzeni”, trzeba przejść do rozpatrzenia władców troistości Punktu Szczęścia, a później do władców troistości syzygii. Jeżeli w dalszym ciągu wynik będzie niezadawalający, powinno się przystąpić do analogicznej analizy położenia dwóch benefików: Jowisza i Wenus.

Cała ta procedura była w sumie dość skomplikowana, podobnie jak procedura odnosząca się do horoskopów osób dorosłych. W tym przypadku koncentrowano się na innych czynnikach, które były kontaminacją takich elementów, jak: ascendent i jego władca, VIII dom i jego władca, Punkt Śmierci i jego władca, a także dom IV oraz ósmy znak od Słońca (horoskop dzienny), bądź ósmy znak od Księżyca (horoskop nocny).

 

 

William Lilly (1602-1681)

Zważywszy na fakt, że dawniej nie każdy znał swoją datę urodzenia (nie mówiąc już o dokładnej godzinie), sprawy śmierci najczęściej rozstrzygano przy pomocy reguł obowiązujących na gruncie astrologii horarnej. Pełny opis tych reguł (nie są one tak zagmatwane jak te z astrologii natalnej) znajdujemy na przykład w Christian Astrology Williama Lilly’ego, jednego z najbardziej znanych siedemnastowiecznych astrologów angielskich. Nie będę ich powtarzał, ponieważ w dużej mierze referuje je również John Frawley w swoim Podręczniku astrologii horarnej.

W tym miejscu chciałbym natomiast skupić się na odtworzeniu praktyki angielskiego astrologa. Śmierć w dawnych czasach nie była tematem tabu (jak obecnie) i ludzie dość często kierowali do astrologa tego typu pytania. Jednym z najczęstszych było pytanie o to, który z małżonków umrze pierwszy. Trudno doszukiwać się w tym czegoś niestosownego. Kierowano się po prostu względami czysto praktycznymi, podobnie zresztą jak dziś. Starsze osoby stosunkowo często zadają mi takie pytania wprost.

Jak radził sobie z nimi William Lilly? LXX rozdział drugiego tomu Christian Astrology w całości poświęcony jest temu zagadnieniu, które zilustrowane zostało stosownym horoskopem.

 

 

Kto umrze pierwszy, mąż czy żona?
18.02.1645 (greg.), godz. 21:20 LT, Londyn

Pytanie zadaje mąż, więc sygnifikuje go dom pierwszy oraz władca ascendentu, natomiast żonę opisuje dom siódmy i władca descendentu.

Lillly zauważa, że Wenus (władca ascendentu) jest tutaj stosunkowo dobrze postawiona, ponieważ znajduje się w swoim hayz (jako planeta nocna przebywa w nocnej części horoskopu, czyli pod horyzontem), nie tworzy żadnych złoczynnych aspektów (kwadratura z Saturnem jest separacyjna) i – czego Lilly nie komentuje – zmierza do trygonu z Jowiszem. Jednym słowem, kondycja Wenus (mąż) jest całkiem korzystna.

Gorzej wygląda sytuacja żony. W VII domu znajdujemy Saturna w Baranie (upadek), a jego władca, Mars, przebywa w domu upadającym w Bliźniętach (bez żadnej godności), władany przez Merkurego, będącego zarazem sygnifikatorem choroby małżonki (VI dom od siódmego znajduje się w Pannie), który jest i w ruchu wsteczny, i w znaku swojego upadku (Ryby). Do tego Księżyc (żona) położony jest w Skorpionie (upadek i trasa spalona) w domu II, który jest domem ósmym od siódmego, czyli jest domem śmierci.

Lilly zauważa, że sygnifikatory żony są bardzo słabe i zważywszy na fakt, że ma ona już 42 lata, co oznaczało w tamtych czasach klimakterium (dziś wiele kobiet w tym wieku rodzi dopiero pierwsze dziecko), stan jej zdrowia jest poważnie zagrożony.

Angielski astrolog podkreśla, że z uwagi na to, że Saturn wskazuje na przewlekłe schorzenia, zaś Merkury (choroby) jest w retrogradacji, toteż żonę mogą dotknąć powracające choroby, częściowo spowodowane jej zaniedbaniem, częściowo z winy lekarzy (którzy sygnifikowani są przez Wenus – władcę jej VII domu – znajdującą się w kwadraturze do Saturna w znakach kardynalnych na osiach horoskopu).

Biorąc to wszystko pod uwagę, Lilly doszedł do wniosku, że kobieta umrze pierwsza. Pokusił się również o ustalenie przybliżonego terminu zgonu, uznając, że wskaże go opozycja Saturna z Marsem, jaka uściśli się w tranzytach. Dojdzie do niej siedem miesięcy od postawienia horoskopu horarnego (przełom września i października 1645 roku) i będzie ona miała miejsce w pierwszych stopniach Skorpiona, blisko Księżyca i wierzchołka jej VIII domu (śmierć).

W rzeczywistości kobieta zmarła 8 października (wg kalendarza juliańskiego), w dniu Marsa, kiedy Merkury (choroba) znalazł się w ścisłej koniunkcji z Księżycem horoskopu horarnego, natomiast tranzytujący Księżyc ustawił się w znaku Wagi naprzeciwko jej horarnego ascendentu.

 

 

Wizerunek oryginalnego horoskopu omawianego przez Lilly’ego. Wykres został źle datowany. Pozycje planet pochodzą z roku 1645, a nie 1644. Natomiast 6 luty w kalendarzu juliańskim odpowiada
16 lutemu w kalendarzu gregoriańskim.