Astrologia judicia kontra astrologia naturalis (na przykładzie horoskopów Mai i Julii Bonk)

Na IV Konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, która pod hasłem „Jak na górze, tak na dole” odbyła się w dniach 18-19 października 2014 roku w Warszawie, przedstawiałem koncepcje astrologiczne w Introductorium astronomiae (z 1506 roku) Michała Falkenera z Wrocławia. Edycja krytyczna tego dzieła (recenzowana przez prof. dr hab. Joannę Komorowską) w przekładzie dr Sylwii Konarskiej-Zimnickiej i w naszym wspólnym opracowaniu ukaże się jako VI tom Biblioteki PTA.

Osiowym zagadnieniem mojego wykładu było rozróżnienie pomiędzy dwoma zasadniczym typami  astrologii średniowiecznej i renesansowej, które wyszczególnił św. Izydor z Sewilii (560-636) w swoim dziele Codex etimologiarum, co z kolei ukształtowało pogląd na astrologię Michała Falkenera, profesora Akademii Krakowskiej i teologa, pragnącego pozostać wiernym chrześcijańskiej wizji astrologii.

Owa astrologia chrześcijańska (nie mylić z Christian Astrology Williama Lillyego) dokonuje bowiem podziału na astrologię superstitiosa oraz astrologię naturalis. Ta pierwsza odnosi się głównie do astrologii natalnej (urodzeniowej), którą Izydor nazywa przesądną lub zabobonną, nie dlatego że była ona zła, lecz z tego powodu, że jej uprawianie było zakazane. Druga zaś, czyli astrologia naturalna, albo przyrodnicza, obejmuje zagadnienia z zakresu astrologii pogodowej, rolniczej i medycznej, a więc bada ona wpływ ciał niebieskich na procesy naturalne, w dużej mierze niezależne od człowieka i jego woli, w związku z tym należy dopuścić jej wskazania jako naukowe i pełnoprawne.

Do koncepcji Izydora przychylało się wielu uczonych, m.in. Gerbert z Aurillac (945-1003), późniejszy papież Sylwester II, który odrzucił astrologię urodzeniową (tj. interpretację horoskopu urodzeniowego), uznając ją za przesądną, a dopuścił astrologię naturalis. W podobnym duchu wypowiadał się Piotr Abelard (1079-1142), filozof i teolog, znany z miłości do Heloizy, który uważał, że astrologia jest w stanie przewidywać to, co naturalne (naturalia), a nie to, co jest zależne od przypadku (contingentia) oraz woli Boga. Z Izydorem całkowicie zgadzał się Hugo od św. Wiktora (1096-1141), jak również żyjący wiek później św. Tomasz z Akwinu, który w swoim dziełku De iudiciis astrorum [„O wyrokach gwiazd”] (ok. 1270) stwierdził:

„(…)  jeżeli ktoś używa pewnych wyroków gwiazd do wcześniejszego poznania skutków cielesnych, takich jak ustalenie słoty i pogody nieba, zdrowia lub choroby ciała, obfitości i nieurodzaju owoców i podobnych tego rodzaju, które od cielesnych i naturalnych przyczyn zależą, to wydaje się że przez takie używanie nie popełnia się grzechu”. [przeł. M. Zembrzuski]

Zgodnie z doktryną tomistyczną mamy zatem zakazaną astrologię wyrokującą (judicia) oraz pożyteczną astrologię przyrodniczą, naturalną (naturalis).

Astrologiae naturalisPoza przedstawieniem treści dzieła Falkenera i zestawienia go z Ysagoga minor Albumasara (na którego sam Wrocławczyk się powołuje), a także z koncepcją św. Tomasza, podniosłem kwestię zasadności takiego podziału astrologii. Skoro bowiem wpływ planet ma się odnosić wyłącznie do procesów naturalnych, w tym cielesnych, więc astrologię medyczną należy dopuścić jako użyteczną, to czy przewidywanie rokowań w chorobie (jatromatematyka), zwłaszcza gdy choroba miałaby prowadzić do zakończenia życia, ciągle jest badaniem procesów naturalnych, czy stanowi już przedmiot analiz astrologii wyrokującej. Innymi słowy, czy przewidywanie naturalnego procesu, jakim jest śmierć, podpada pod astrologię naturalną czy wyrokującą (przesądną)?

Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza że zahaczamy tu o kwestie hylegialne, które stanowią przedmiot analiz zarówno arabsko-średniowiecznej astrologii urodzeniowej, jak i medycznej. Zanim jednak astrolog wyznaczył hyleg (dawcę życia) implikujący alkokoden (dawcę lat), musiał wcześniej określić tzw. jedną z czterech dyferencji. Zakłada się, że horoskopy osób, które przeżyły 13 rok życia podpadają pod czwartą dyferencję. Trzy pierwsze dyferencją są jednak podejrzane. Pisząc w wielkim skrócie sprawa wygląda następująco: 1) horoskopy pierwszej dyferencji wskazują, że nowonarodzone dziecko ani nie przeżyje, ani nie zostanie wykarmione; 2) horoskopy drugiej dyferencji mówią, że nowonarodzone dziecko zostanie wykarmione, ale nie przeżyje; 3) natomiast horoskopy trzeciej dyferencji dotyczą dzieci, które wprawdzie przeżyją i zostaną wykarmione, lecz umrą przed 13 rokiem życia.

Choć dawniej, w czasach wysokiej umieralności dzieci, takie rozważania nie były niczym nadzwyczajnym (zob. Ptolemeusz, Tetrabiblos, ks. III, rozdz. 9 i 10), to jednak dzisiaj temat ten wydaje się co najmniej ponury, ale wciąż niestety aktualny. Dzieci w dalszym ciągu umierają. I nie chodzi tu o wypadki (przypadkowe zdarzenia), lecz o procesy naturalne (organizm niezdolny do przeżycia, wskutek wad wrodzonych, albo okoliczności porodowych).

Koncepcja dyferencji jest bardzo skomplikowana i nie ma tu miejsca, aby ją w szczegółach referować. Tym niemniej najistotniejszy jest fakt, że horoskopy spoza czwartej dyferencji charakteryzują się generalnie brakiem hylega i obecnością jedynie tzw. szczątkowego alkokodenu, zwanego almudebitem, który jest niczym innym jak almutenem kilkunastu parametrów.

1-3 dyferencjaJeśli horoskop spełnia większość powyższych kryteriów, istnieją wskazania na to, że podpada on pod jedną z trzech dyferencji, a więc że dziecko może nie przeżyć.

Aby zilustrować tę koncepcję, nie trzeba odwoływać się do horoskopów z zamierzchłej przeszłości. Wystarczy przywołać głośną sprawę, w jakiej znalazł się Bartłomiej Bonk z żoną, która w 2012 roku urodziła bliźniaczki: Maję i Julię. Jak wiadomo, Julia z powodu zaniedbań lekarskich urodziła się z silnym niedotlenieniem mózgu i tylko intensywna opieka neonatologiczna sprawiła, że córka polskiego medalisty przeżyła blisko 15 miesięcy.

MajaBonk-horoskopPierwszy horoskop jest oczywisty. Biorąc pod uwagę reguły wyłożone przez Bonattiego, hylegiem jest tu bez wątpienia Księżyc, zaś alkokodenem może być Saturn, Merkury, względnie nawet Jowisz. Wiadomo zatem, że horoskop nie spełnia podstawowej reguły pierwszych trzech dyferencji, dlatego należy on do dyferencji czwartej i rozpatrywanie w tym przypadku dalszych reguł mija się z celem.

JuliaBonk-horoskopDrugi horoskop jest bardziej problematyczny. Hylegiem nie jest ani Słońce, ani Księżyc. Cztery planety znajdują się w domach upadających (mowa o domach Alcabitiusa), w tym Jowisz (władca ascendentu). Benefiki są słabsze od malefików, ponieważ Jowisz nie dość że znajduje się w domu upadającym, to jeszcze jest na wygnaniu i w retrogradacji. Tymczasem Mars jest w domu narożnym (dziesiąty) i w egzaltacji. Dyspozytorzy świateł nie są wprawdzie w domach upadających, ani nie są uszkodzeni przez malefiki, ale same są melefikami (Mars jest dyspozytorem Słońca, zaś Saturn – Księżyca). Spośród sześciu władców troistości Świateł, trzy (tj. Księżyc, Merkury i Jowisz) znajdują się w domach upadających. Horoskop Julii spełnia zatem większość wskazań przynależności do jednej z trzech pierwszych dyferencji.

Przyporządkowanie do konkretnej z nich jest dość żmudną procedurą. Zakładam, że w przypadku Julii Bonk mogła to być co najwyżej druga dyferencja, dlatego almudebit wyznacza się, biorąc pod uwagę kilkanaście czynników, m.in. osie horoskopu i ich władców, Światła, Punkt Szczęścia, troistości znaków upadku benefików itp.

Julia Bonk - druga dyferencjaZgodnie z powyższym almudebitem w horoskopie Julii Bonk jest Saturn przebywający w ósmym domu. Kiedy almudebit doszedł w tranzytach (rzadko stosowanych w astrologii tradycyjnej) do Merkurego, który sam w sobie ma naturę anaretyczną, a dodatkowo jest w tym horoskopie władcą Punktu Śmierci (24° 45´ Bliźniąt), dziewczynka zmarła (dokładnie rano, 13 lutego 2014 roku).

Przynależność horoskopu do określonej dyferencji oraz dynamika hylegialna stanowią koncepcje wywodzące się wprawdzie z doktryn astrologii urodzeniowych (astrologiae judicia), lecz z uwagi na ich aspiracje do opisu procesów naturalnych są jednocześnie częścią astrologii przyrodniczej (astrologiae naturalis), zwłaszcza w jej aspekcie medycznym, no bo przecież odnoszą się one do spraw niezależnych od woli człowieka.

Powstaje zatem pytanie: Czy podział na astrologię wyrokującą (natalną, horarną itp.) i na astrologię przyrodniczą (medyczną, pogodową, rolniczą) nie jest przypadkiem sztuczny i czy w świetle tego typu przypadków jak wyżej jest on w ogóle sensowny? Innymi słowy, czy – jak chcieli Izydor z Sewilli i Tomasz z Akwinu – da się rzeczywiście wytyczyć jasną granicę pomiędzy tymi dwoma typami astrologii?

Medievalsky

Horoskop Ukrainy – technicznie

Wygląda na to, że tylko polskie strony astrologiczne podają rzetelnie obliczony horoskop Ukrainy. Zasadniczo istnieją dwie wersje horoskopu tego państwa: na godz. 17:31 oraz 18:00. Marc Penfield w swojej książce „Horoscopes of Europe” podaje za astrologiczną grupą dyskusyjną Aura godz. 17:31 (s. 175), tymczasem AstroDataBank informuje o godz. 18:00. W rzeczywistości głosowanie nad niepodległością Ukrainy odbyło się prawdopodobnie o godz. 17:55, zaś uchwalenie decyzji parlamentu miało miejsce o godz. 18:00, stąd na stronie Astrologia.pl pojawia się horoskop z godz. 17:57.

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że zarówno Penfield, jak i AstroDataBank błędnie oznaczają strefę czasową jako GMT+3. Tymczasem, jak informuje m.in. serwis timeandzone.com, w roku 1991 na Ukrainie przez cały rok kalendarzowy obowiązywał wyjątkowo czas GMT+2 (nie wprowadzano czasu letniego). Dlatego, przyjmując godz. 17:57 (= 15:57 GMT) ascendent horoskopu Ukrainy nie znajduje się w Koziorożcu, lecz w 5° 18´ Wodnika!

Prawidłowy horoskop Ukrainy wygląda zatem następująco:

Ukraina

Wywiad dla Onetu o Tusku, Putinie i wojnie

W wywiadzie, który udzieliłem portalowi Onet.pl., garść moich analiz i prognoz nie tylko o Tusku i o tym, w co gra Putiun, lecz także o wyborach, sugestiach dla polskich polityków oraz o Stanach Zjednoczonych i długości życia papieża Franciszka.

Zapraszam do lektury:
http://strefatajemnic.onet.pl/przepowiednie/czolowy-polski-astrolog-o-wojnie-putinie-i-tusku/3wpyp

Onet-wywiad

„Introductorium astronomiae” Michała Falkenera wkrótce po polsku!

Właśnie skończyłem zasadniczą część pracy redakcyjnej nad edycją krytyczną dzieła polskiego uczonego Michała Falkenera z Wrocławia „Introductorium astronomiae” z 1506 roku (wbrew temu, co sugeruje tytuł, dotyczy ono astrologii, nie astronomii), które opatrzyłem licznymi objaśnieniami, podsumowaniem i tabelarycznym streszczeniem czternastu rozdziałów. Dzieło to w przekładzie dr Sylwii Konarskiej-Zimnickiej i w naszym wspólnym opracowaniu ukaże się (wraz z oryginalnym tekstem łacińskim) jako VI tom Biblioteki Polskiego Towarzystwa Astrologicznego. Dodam, że to pierwszy kompletny przekład polski starodruku astrologicznego!

Praca ta to przykład wczesnorenesansowego podręcznika astrologiae naturalis (astrologii przyrodniczej), który obok bogatej części teoretycznej (mało znanej współczesnym astrologom) obejmuje unikatowy materiał dotyczący praktycznych wskazań z zakresu astrologii medycznej, pogodowej, rolniczej oraz lunarnej astrologii elekcyjnej. Więcej o tym traktacie powiemy na IV Konferencji PTA (18-19.10.2014) i mam nadzieję, że do tego czasu zdążymy naszą książkę opublikować. Póki co praca została przesłana do recenzji naukowej.

Okladka Introductorium99

Neptun, szachy i almuten umysłu

W astrologii nic nie jest jednoznaczne, co nie znaczy, że mimo wszystko nie może być ona precyzyjna, choć jej sens ukryty jest w systemie znaczeń nie zawsze tak oczywistych, jakbyśmy tego oczekiwali. Moje ostatnie „odkrycie” na tym polu wiąże się z horoskopem rosyjskiego arcymistrza szachów Grigorija Lewenfisza, którego aktem urodzenia zainteresował nas Mirosław Czylek, jeden z redaktorów Bazy horoskopów PTA, nad którą wspólnie z innymi osobami pracujemy.

Przyznam, że spodziewałem się dostrzec tu podobne układy planet, jak te, które ma w horoskopie na przykład Bobby Fischer, mistrz świata w szachach, a więc: Merkurego w domicylu Saturna (Wodnik) i w aspektach z Saturnem (i Uranem), co poniekąd spełnia tradycyjne kryteria oceny zdolności analitycznego, ścisłego myślenia, które zwykle przybierają postać talentu matematycznego.

Grigorij Lewenfisz

 

Tymczasem Merkury Lewenfisza położony jest w rządzonym przez Neptuna Rybach (upadek i wygnanie), w dwunastym domu oraz w kwadraturze do Neptuna!

Jedne z aforyzmów ojca współczesnej astrologii Alana Leo (1860-1917) brzmią:

Istnieje ścisły związek między znakami i domami (pierwszy dom odpowiada znakowi Barana itd.).

i dalej:

Celem wydania sądu o zdolnościach umysłowych bierze się pod uwagę zarówno Słońce, Księżyc, Merkurego, jak również trzeci dom.

Takie rozwiązanie pozwala uprosić sprawę i stwierdzić, że w horoskopie rosyjskiego szachisty Merkury (władca trzeciego domu) jest na wskroś neptuniczny, a więc – zgodnie z tą doktryną – marzycielski, idealistyczny, mistyczny, oderwany od rzeczywistości, wizyjny, intuicyjny, pełen wyobraźni, podkreślający pamięć do obrazów, przeczuć i emocji itd. Cechy te nasilają się jeszcze bardziej, zważywszy na fakt, że również Słońce i ascendent znajdują się w tym horoskopie pod władzą Neptuna, który dodatkowo tworzy sekstyl ze Słońcem.

Można powiedzieć, że to bardziej horoskop mistyka niż szachisty, który przy grze musi dać dowód m.in. umiejętnościom dedukcji, analizy, sprawnie posłużyć się odpowiednią strategią itd. Jednym słowem, musi wykazać się precyzją myślenia i stosowną taktyką, biorącą pod uwagę rozmaite kombinacje ruchów przeciwnika. Inaczej nie tylko przegra, ale i nie osiągnie mistrzostwa w tej intelektualnej dyscyplinie sportu.

Czy iluzoryczny Neptun może to zagwarantować? Okazuje się, że tak, gdyż współczesna astrologia chyba zbyt pośpiesznie przypisała tej planecie znaczenia, które bynajmniej nie kojarzą się z osiągnięciem mistrzostwa w szachach.

Neptun i wyobraźnia naukowa
Na matematyczno-analityczną naturę Neptuna, która wyłania się z tych astrologicznych obserwacji, rzucić światło mogą okoliczności odkrycia tej planety. W przeciwieństwie do Urana, którego dostrzeżono przypadkowo i początkowo nikomu nie mieściło się w głowie, że może być on planetą, o istnieniu Neptuna uczeni byli przekonani, zanim go jeszcze zdążyli zauważyć. Najpierw bowiem wyznaczono wszystkie parametry jego orbity, po czym w nocy 23 września 1846 roku niemiecki astronom Johann Galle (nota bene miał nów w opozycji do Neptuna!) skierował teleskop w to miejsce na niebie, na które wskazywały obliczenia, i po godzinie obserwacji odkrył Neptuna!

W tamtych czasach było to czymś niewiarygodnym. Mimo że później w podobny sposób próbowano znajdować też inne planety, takiego sukcesu nigdy nie powtórzono. Odkrycie Neptuna było bowiem szczytowym punktem w dziejach astronomii matematycznej. Odkrycie planety poprzedzone naukową wizją astrologowie odebrali jednoznacznie. Neptun został okrzyknięty planetą wizji, intuicji, prekognicji i przeczuć, a nawet proroctw. Tymczasem był to tryumf ówczesnej nauki, a nie mistycznej wizji.

Neptun może mieć zatem więcej wspólnego z racjonalizmem niż nam się wydaje. Kluczem do zrozumienia tego zagadnienia jest pojęcie wyobraźni, które astrologowie łączą właśnie z tą planetą. Albert Einstein, który miał Słońce i MC pod władaniem Neptuna, choć Merkurego w koniunkcji z rygorystycznym Saturnem, miał powiedzieć, że wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Nawet jeśli to nie on jest autorem tej sentencji, to i tak w dużej mierze wyczerpuje ona przypadek Grigorija Lewenfisza. Zarówno w nauce, jak i rozgrywkach intelektualnych wyobraźnia umożliwia bowiem pokonanie progów abstrakcji. A na tym właśnie opiera się choćby logika, bez której żadne racjonalne dociekania nie byłyby możliwe.

Spojrzenie tradycyjne
Czy astrologia tradycyjna, która nie uwzględnia położenia Neptuna, jest w związku z tym bezradna? Wręcz przeciwnie. O umyśle urodzonego mówi nie tyle pozycja Merkurego, ile przede wszystkim tzw. almuten umysłu (duszy), który stanowi sumę godności Merkurego i Księżyca (co ciekawe, zarówno Księżyc, jak i Merkury są w tym horoskopie w szybkim ruchu, co podkreśla m.in. inteligencję bądź sprawność intelektualną).

W horoskopie Lewenfisza kwestia ta przedstawia się następująco:

almuten duszy (Lewenfisz)

Jak widać, almutenem umysłu, a więc planetą sprawującą faktyczną władzę nad intelektem szachisty, jest nie Merkury, lecz w tym przypadku beneficzna Wenus!

Wenus, poza kwadraturą z Saturnem, znajduje się w godności, bo w domicylu, i tworzy trygon z beneficznym Jowiszem posadowionym w dziesiątym domu, który jest jednocześnie almutenem horoskopu. Innymi słowy, silny almuten umysłu wspierany jest wpływami władcy horoskopu.

Czy to wystarczy, by być arcymistrzem szachów? Pewnie nie, ale przykład ten pokazuje, że znaczenie poszczególnych elementów horoskopu jest nie tam, gdzie się go zwykle szuka.

398px-Meister_der_Manessischen_Liederhandschrift_004Gra w szachy (1. poł. XIV w.)

Jak wyznaczać sygnifikator klasy zawodowej

Jedną z ważniejszych rzeczy, którą astrolog powinien umieć rozstrzygnąć, to kwestia predyspozycji zawodowych oraz tak zwana ranga sławy. Współcześnie bada się to głównie przez zawartość domu dziesiątego i jego władcę. Tymczasem w dawnej astrologii procedura ta była bardziej skomplikowana, gdzie wyraźnie rozróżniano sygnifikatora klasy zawodowej od sygnifikatora zawodu (powołania).

Ptolemeusz w IV księdze Tetrabiblos opisuje procedurę wyznaczania sygnifikatora zawodu, który stanowi kombinację rozmaitych zmiennych: planeta musi być wschodnia i najbliżej Słońca, albo powinna znajdować się na medium coeli (w 10. domu) lub w koniunkcji z Księżycem, względnie należy rozważyć władcę MC. W tej procedurze każda z siedmiu planet może być sygnifikatorem zawodu.

Jednak – jak pisze Ptolemeusz – „rodzaj zawodu ustalimy na podstawie właściwości trzech planet: Marsa, Wenus i Merkurego, a także cech znaków, przez które będą się one przemieszczać” (przeł. G. Muszyński).

Mamy zatem trzy planety pełniące rolę sygnifikatorów klasy zawodowej: Mars symbolizuje wojowników, Wenus – artystów, zaś Merkury – kupców, handlarzy i rachmistrzów. Światła, a więc Słońce i Księżyc zarezerwowane były dla warstwy królewskiej, Jowisz dla duchowieństwa, zaś Saturn dla rolników.

Guido Bonatti (XIII w.) w Liber Astronomiae podaje – w przeciwieństwie do współczesnych podręczników astrologii – dość skomplikowaną procedurę określania sygnifikatora klasy zawodowej.

Prześledźmy to na przykładzie Brunona Jasieńskiego, poety, jednego z twórców polskiego futuryzmu, którego horoskop znalazł się niedawno w Bazie horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

Bruno Jasienski

 

Bierzemy pod uwagę tylko Merkurego, Wenus i Marsa. I tak:

1) Jedna z tych planet musi znajdować się w domu narożnym, a więc w pierwszym, dziesiątym, siódmym lub czwartym (zgodnie z systemem domifikacji Alcabitiusa).

Tu nie mamy żadnej planety narożnej, ponieważ Mars wprawdzie wydaje się być w domu dziesiątym, aczkolwiek znajduje się jeden stopień przed wierzchołkiem domu jedenastego, dlatego nie jest narożny. Wenus też nie jest narożna, chociaż znajduje się w znaku dziesiątym licząc od ascendentu.

2)  Planeta musi być poza promieniami Słońca, ale nie dalej niż 20° od Słońca.

To bardzo rygorystyczne założenie, które sugeruje także Ptolemeusz. Merkury jest pod promieniami Słońca, więc odpada, Wenus i Mars nie są pod promieniami, ale są dalej niż 20°. Żadna z tych planet nie spełnia więc tego warunku.

 3)  Mars musi być wschodni, natomiast Wenus i Merkury zachodnie.

Tylko Wenus spełnia to kryterium. Mars jest bowiem zachodni, zaś Merkury wschodni. [Planeta wschodnia to taka, która wschodzi przed Słońcem, zachodnia, która zachodzi po nim.]

4)  Spójrz, która z tych planet pozostaje w ścisłym aspekcie z Księżycem (altifel); wybierz tę, która jest władcą jednego z domów narożnych.

Tak się składa, że w ścisłym aspekcie z Księżycem jest Wenus (różnica wynosi zaledwie minutę kątową!). Wenus jest zachodnia i chociaż nie znajduje się w domu narożnym, to jednak przebywa w dziesiątym domu, biorąc pod uwagę domy jako całe znaki. Jest ona także władcą jednego z domów narożnych (domu siódmego) oraz almutenem domu czwartego. Wszystko zatem wskazuje na to, że w horoskopie Brunona Jasieńskiego sygnifikatorem klasy zawodowej jest Wenus! Należał on zatem do klasy artystów.

Wenus przebywa w domu IX, a więc swą twórczość literacką najpełniej mógł artysta wyrazić w kontaktach z zagranica, wyjazdach zagranicznych itp. Tak się składa, że Jasieński rozwinął skrzydła we Francji, a później przeniósł się do ZSRR (był zagorzałym komunistą).

Jako poeta zadebiutował w kwietniu 1920 roku, kiedy profekcyjnym władcą roku była właśnie Wenus, zaś władcą firdarii był Merkury – władca MC.

Władcą Wenus jest Słońce przebywające w ósmym domu w ścisłej koniunkcji z Procjonem – gwiazdą stałą, która według Ebertina „sprzyja karierze i sukcesom, jednak zdarza się, że następuje po nich upadek” (zob. Ebertin, Gwiazdy stałe, przeł. E. Wojtyś, Polskie Towarzystwo Astrologicznego, Warszawa 2013).

Kiedy władcami firdarii była para planet Księżyc/Słońce, które w tym horoskopie pozostają w recepcji i są silnie powiązane z domem ósmym, gdyż Księżyc współwładca tym domem (cały znak Raka się tu znajduje), a Słońce przebywa w tym domu, Bruno Jasieński został skazany na karę śmierci przez Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR.

 decem_continens

Jedna ze stron Liber Astronomiae Guido Bonattiego.

 

Wstępna analiza horoskopu – ujęcie tradycyjne

Horoskop Agnieszki Chylińskiej, wyrazistej wokalistki rockowej i osobowości telewizyjnej, który niedawno znalazł się w zbiorach Bazy horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, jest wdzięcznym materiałem badawczym nie tylko dla astrologa pracującego z technikami współczesnymi (bo z pewnością Uran na ascendencie w kwadraturze do Marsa szczególnie przykuje jego uwagę), lecz także stanowić może lekcję poglądową zastosowania przynajmniej niektórych technik i podejścia astrologii tradycyjnej.

Korekta ascendentu
Pierwszym krokiem, który należy podjąć, zabierając się do analizy horoskopu, jest próba uściślenia albo skorygowania stopnia ascendentu. Istnieje wiele reguł, które pomagały dawnym astrologom uporać się z tą kwestią. Jedną z nich jest animodar, a więc właściwa miara, który opiera się na władcach troistości przedurodzeniowej syzygii (dokładną procedurę opisałem w książce Reguły astrologii tradycyjnej, Białystok 2011).

W przypadku horoskopu Chylińskiej syzygia znajduje się w 23° 10´ Skorpiona, dlatego władcami troistości są tu Wenus, Mars i Księżyc, położone natalnie w 26, 5 i 4 stopniu. Ptolemeusz w Tetrabiblos instruuje, że wartość stopnia ascendentu powinna być zgodna z władcą dominującym syzygii. Widzimy, że ascendent znajduje się w 0° 27´ Skorpiona, co oznacza, że można by go przesunąć bliżej stopnia Księżyca (3° 14´), lecz orba 3° w zupełności wystarczy, by uznać, że horoskop jest prawidłowo skorygowany.

Zresztą można się o tym przekonać, odwołując się do techniki monomoirii Pawła Aleksandryjskiego. W horoskopie dziennym trzecim stopniem Bliźniąt, gdzie znajduje się Słońce, rządzi Wenus, która rządzi także pierwszym stopniem Skorpiona, gdzie znajduje się ascendent. Horoskopu zatem nie ma potrzeby rektyfikować.

Hyleg i alkokoden
Kolejną sprawą jest ustalenie hylegu i alkokodenu, które pozwolą oszacować długość życia, a nawet liczbę lat. Hylegiem nie jest tu Słońce, ponieważ znajduje się na wierzchołku domu VIII; nie jest nim także Księżyc, ponieważ przebywa na wierzchołku domu upadającego. Księżyc jest malejący, zatem w następnej kolejności należy rozważyć Punkt Szczęścia. Punkt ten znajduje się w domu dziesiątym i tworzy sekstyl (poza znakami, ale w obrębie orby planet) z jednym ze swoich dyspozytorów, czyli z Merkurym, którego można wyznaczyć na alkokoden. Merkury w domu narożnym daje 76 lat, a jego koniunkcja z Wenus powiększa tę liczbę o 8 lat i 45 miesięcy. Agnieszka Chylińska należy zatem do osób długowiecznych.

Temperament
Astrologowie na przestrzenie dziejów wypracowali szereg procedur określania temperamentu. Wiedza na ten temat jest szczególnie istotna w astrologii medycznej (zob. Nicholas Culpeper „Traktat o astrologii medycznej”, przeł. M. Krukowska, Tom V, Biblioteka PTA, Warszawa 2014). Najbardziej znana metoda wyznaczania temperamentu przedstawiona została w Christian Astrology William Lilly’ego (zob. przekł. pol. Kuba Ruszkowski). Polecić można także metodę współczesną Erika van Slootena, którą opisał w swojej książce „Klasyczna interpretacja horoskopu” (przeł. E. Wojtyś, Tom IV, Biblioteka PTA, Warszawa 2013).

W niniejszych rozważaniach oprę się na metodologii wyłożonej przez Johna Gadbury’ego (1627–1704), którą omawiałem ostatnio na zajęciach ze studentami mojej Szkoły Astrologii. Procedura ta bierze pod uwagę następujące parametry:

  1. Znak ascendentu
  2. Władca ascendentu
  3. Planety na ascendencie oraz aspektujące ascendent
  4. Faza Księżyca i planety aspektujące Księżyc
  5. Pora roku
  6. Almuten (władca) horoskopu

Ten ostatni punkt określa się, sumując godności podstawowe wszystkich planet. Nie ma tu miejsca, aby wdawać się w szczegóły. Zasadniczo chodzi o ustalenie dwóch spośród czterech dominujących prajakości. Trzymając się ściśle wskazań Gadbury’ego, otrzymamy przewagę gorącego i suchego, co oznacza, że Agnieszka Chylińska ma temperament choleryczny! Nie musi się to odnosić stricte do klasyfikacji psychologicznych, ale w tym przypadku trudno o lepsze rozstrzygnięcie.

Władca horoskopu
Jak już wspomniałem, Gadbury wyznacza władcę horoskopu, sumując godności podstawowe wszystkich planet. W tym przypadku będzie nim Księżyc, który w horoskopie wokalistki znajduje się w znaku ognistego Barana, tworząc aplikacyjny trygon do Marsa przebywającego w Lwie oraz sekstyl do Słońca w Bliźniętach.

Są jeszcze inne reguły określania władcy horoskopu rozumianego jako almutem figuris, który wyznacza się, sumując godności podstawowe pięciu punktów hylegialnych i dodając do nich godności przypadkowe (położenie planet w domach, fazy planet górnych oraz dzień i godzina planetarna). W tym przypadku władcą horoskopu będzie Mars i Merkury, ale że Merkury znajduje się w domu narożnym (choć w retrogradacji), pierwszeństwo nad władaniem horoskopu trzeba dać jemu.

Sygnifikator zachowania
O tym, jak wyznaczać sygnifikator zachowania, usposobienia albo stylu bycia, który określa głównie zachowanie urodzonego względem ludzi, informuje nas William Lilly. Jeśli nie ma żadnej planety na ascendencie (planety nowożytne się pomija), wówczas bierze się tę, która znajduje się albo w koniunkcji z Księżycem, albo w koniunkcji z Merkurym. Jeśli żadna nie stoi w złączeniu z tymi planetami, przechodzi się do następnych punktów. W tym przypadku w koniunkcji z Merkurym znajduje się Wenus! Ta planeta, jako jedyna w tym horoskopie, jest w domicylu i staje się tym samym dyspozytorem końcowym (ma rozstrzygający głos).

Wenus w Byku w VII domu jako sygnifikator zachowania mogłaby wskazywać na osobę łagodną, czułą, ciepłą, przyjemną, serdeczną, zmysłową itp., gdyby nie jeden drobny szczegół, który diametralnie zmienia znaczenie Wenus w tym horoskopie. Lilly podkreśla, że koniunkcja sygnifikatora zachowania z jedną z gwiazd stałych (wymienia ich 13 plus jeden gwiazdozbiór) w znaczący sposób modyfikuje zachowanie urodzonego. Wenus Agnieszki Chylińskiej znajduje się w ścisłej koniunkcji z Algolem (25° 50´ Byka). O gwieździe tej Lilly, jak większość astrologów, nie miał dobrego zdania. W Christian Astrology czytamy:

(…) urodzony będzie zawzięty i gwałtowny, w związku z czym sprowadzi na siebie nagłą śmierć lub będzie przyczyną nagłej śmierci innych.

O tym, czy Agnieszka Chylińska sprowadzi na siebie nagłą śmierć, należałoby się dowiedzieć, wyznaczając tzw. almuten śmierci, tym niemniej sam fakt, że sygnifikator zachowania leży w koniunkcji z gwiazdą demoniczną, diabelską, podkreślającą brutalność i gwałtowny charakter, dość dobrze koresponduje ze scenicznym wizerunkiem artystki przynajmniej z pierwszego okresu kariery, kiedy była wokalistką O.N.A.

Konkluzja
Mając tak zarysowaną wstępną analizę horoskopu, czyli skorygowany stopień ascendentu, wyznaczony hyleg i alkokoden, określony temperament i władcę horoskopu oraz sygnifikator zachowania, można przejść do interpretacji bardziej szczegółowych zagadnień, do których przy innej okazji pewnie jeszcze wrócę na blogu.

Potyczki z astrologią – zapis audycji z radia RDC

Dnia 15 grudnia 2013 roku byłem gościem audycji Tomasza Stawiszyńskiego „Niedziela filozofów, czyli potyczki z życiem” (radio RDC), w której mowa była o świecie natury, astrologii, literaturze i nauce.

Zapis rozmowy oraz skrót tekstowy znajduje się TU. Rozmowy z pozostałymi gośćmi tej audycji (dr Paweł Boguszewski, Justyna Sobolewska, prof. Agata Bielik-Robson) posłuchać można TU.

Audycji „Niedziela filozofów, czyli potyczki z życiem” Tomasza Stawiszyńskiego słuchać można na antenie radia RDC w każdą niedzielę w godz. 10:00-14:00, również przez Internet.

Co Kopernik wyczytał w swoim horoskopie

Nie mamy pewności, czy Mikołaj Kopernik (1473-1543) stawiał horoskopy, jednak pozostawione przez niego zapiski astrologiczne sugerują, że był on zainteresowany wiedzą astrologiczną, przynajmniej w zakresie własnego horoskopu, i to w bardzo konkretnej sprawie.

Będąc studentem Akademii Krakowskiej (w latach 1491-1495), Kopernik zgłębiał astrologię pod bacznym okiem Wojciecha z Szamotuł (zm. w 1507 r.). Podstawowymi podręcznikami do astrologii były w tamtym okresie dwa ważne dzieła:

  1. Tetrabiblos, czyli Czworoksiąg Klaudiusza Ptolemeusza, powstały w II wieku n.e.
  2. Libri de iudiciis astrorum – obszerny traktat Haly Abenragela, znanego też jako Albohazen (od arab. Abu l’Hasan Ali ben Abi l’Ridjal) lub po prostu al-Rijal, żyjącego w latach ok. 980-1037. Abenragel pozostawił po sobie wielokrotnie wznawiane oraz szeroko cytowane i komentowane później niemal przez wszystkich astrologów dzieło Kitab al-bari’ fi ahkam an-nujum (łac. Libri de iudiciis astrorum), czyli „Księga o wyrokach gwiazd”.
  3. Kopernik czytał także pisma Regiomontanusa – jego tablice domów, przy opracowaniu których pomagał mu Marcin Bylica z Olkusza, ukazały się drukiem w 1474 roku.

Jeśli uczony obliczył swój horoskop na tę samą godzinę, którą podaje Junctinus w swoim Kalendarium pomieszczonym w Speculum astrologiae z 1581 roku, to horoskop, z jakim pracował Kopernik, musiał wyglądać mniej więcej tak, jak zamieszczony poniżej (domy Regiomontanusa):
Źródło: Baza horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego

Tym, co szczególnie interesowało przyszłego astronoma, to sprawy związane z rodzicami, o czym świadczą notatki pozostawione przez Kopernika na marginesie piątego rozdziału księgi trzeciej Tetrabiblos, który zatytułowany jest „O rodzicach”. Niektórzy badacze przypuszczają, że osierocony przez ojca Kopernik chciał zapewne wiedzieć, czy jego niespełna sześćdziesięcioletnia wówczas matka będzie jeszcze długo żyła.

Tetrabiblos (ks. III, rozdz. 5)
Ptolemeusz stwierdza, że sygnifikatorami ojca mogą być Słońce i Saturn, matki zaś Wenus i Księżyc. Ponieważ mamy tu do czynienia z horoskopem dziennym, ojca reprezentować będzie Słońce, natomiast matkę – Wenus. W Tetrabiblos w przekładzie Grzegorza Muszyńskiego, członka honorowego Polskiego Towarzystwa Astrologicznego (Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2012, s. 148-149) czytamy:

„(…) gdy (…) Saturn nie pozostaje w układzie harmonijnym ze Słońcem, lecz w czworokącie lub układzie naprzeciwległym, w pozycji schyłkowej w stosunku do punktów osiowych, osłabiają one tylko ojców, a gdy znajdują się punktach osiowych lub wstępują ku [owym] punktom – czynią ich życie krótkim i pełnym ułomności. Będą oni natomiast krótkowieczni, kiedy [planety] te znajdują się w pierwszych dwóch punktach osiowych (czyli w punkcie wschodzącym i w środku nieba) lub w obszarach wstępujących ku nim, a cierpieć będą ułomności i chorować, gdy są położone w pozostałych dwóch punktach osiowych (punkcie zachodu i dnie nieba) lub w obszarach ku nim wstępujących (…) Sam wszakże Saturn w niekorzystnym układzie ze Słońcem szykuje ojcu śmierć z powodu choroby oraz schorzenia przewlekłe wynikające z zaburzenia płynów ustrojowych.”

Wiadomo, że ojciec Kopernika zmarł w 1483 roku, przeżywszy 63 lata, a bezpośrednią przyczyną śmierci była zaraza, jaka wówczas pojawiła się w Toruniu. Trudno zatem sądzić, że ojciec należał do krótkowiecznych. Jednak dla syna żył krótko, bo zmarł, gdy Mikołaj miał zaledwie 10 lat.

Z powyższego cytatu wynika, że jeżeli Saturn jest w kwadraturze bądź opozycji ze Słońcem w domach upadających, to ojciec będzie słabego zdrowia; gdy zaś aspekty takie wystąpią w domach narożnych, to ojciec będzie żył krótko, zwłaszcza jeśli planety te przebywają w domach pierwszym i dziesiątym. W horoskopie Kopernika Saturn jest w domu dziesiątym, Słońce zaś przebywa w domu siódmym, który także należy do narożnych. Nie jest to zatem zbyt korzystna prognoza dla ojca, gdyż już sama kwadratura Słońce/Saturn zachodząca w domach kątowych pokazywała, zdaniem Ptolemeusza, że Mikołaj mógł zostać wcześnie osierocony.

Z dalszej części Tetrabiblos Kopernik mógł się dowiedzieć:

„Co do matki natomiast, to jeśli Jowisz znajdzie się w jakimkolwiek układzie wzajemnym z Księżycem i Wenus lub jeśli sama Wenus znajdzie się w harmonijnym [układzie] z Księżycem (czy będzie to sześciokąt, trójkąt czy zbieżność), gdy ciała te zajmują silne pozycje, oznaczają, że matka żyć będzie długo (…)”.

Horoskop Mikołaja Kopernika niemal idealnie spełnia ten warunek, ponieważ Wenus tworzy trygon zarówno z Księżycem, jak i z Jowiszem, które pozostają w koniunkcji w domu narożnym w domicylu Jowisza, chociaż sama Wenus nie jest zbyt dobrze położona. Przebywa bowiem w domu ósmym i w detrymencie. Nie wiadomo, kiedy dokładnie zmarła matka, Barbara. Przypuszczalnie żyła jeszcze, gdy Kopernik rozpoczął naukę w Krakowie, a więc gdy studiował m.in. powyższe fragmenty z Ptolemeusza.

Libri de iudiciis astrorum (ks. IV, rozdz. 14)
Haly Abenragel, wzorem swoich poprzedników, opisuje w czwartej księdze swojego traktatu bardziej skomplikowaną procedurę określania długości życia rodziców, odwołując się do doktryny hylegu i alkokodenu matki i ojca, które wyznacza się w horoskopie dziecka.

Nie ma tu miejsca, aby streszczać w szczegółach tę metodę. Przypomnę jedynie, że hyleg to dawca życia, zaś alkokoden to dawca lat. Jeżeli Kopernik przestudiował traktat Abenragela, musiał uznać, że w jego horoskopie hylegiem ojca było Słońce, zaś alkokodenem ojca był Jowisz, będący władcą zarówno domicylu, jak i term Słońca. Ponieważ Jowisz jest i w domicylu, i w domu narożnym, daje maksymalną liczbę lat – 79. Dodatkowo, pozostaje on w obrębie 12° od Głowy Smoka, co sprawia, że należy dodać ¼ lat alkokodenu, czyli – w tym przypadku – 19 lat i 9 miesięcy. Liczba lat zwiększa się więc do 98 i 8 miesięcy. Jowisz wspierany jest także trygonem z benefikiem, Wenus, która z uwagi na swe niekorzystne położenie wzmacnia alkokoden jedynie nieznacznie, dodając 8 miesięcy i 45 dni. W sumie daje to aż 99 lat, 5 miesięcy i 15 dni. Tym niemniej Jowisz tworzy też opozycję z Saturnem, co sprawia, że od tej sumy należy odjąć 30 lat, co ostatecznie daje prawie 69,5 lat.

Jak wspomniałem, ojciec zmarł w wyniku zarazy w 63. roku życia, czyli około 6 lat przed krytyczną liczbą lat, jaką wyznaczył alkokoden.

Tymczasem hylegiem matki jest w tym horoskopie Wenus, przebywająca w obliczu i domicylu Marsa oraz egzaltacji Słońca, z którymi jednak nie tworzy aspektu. Tworzy za to aspekt z Jowiszem (drugim władcą troistości ognia), stąd należy uznać tę planetę za alkokoden matki, co – zgodnie z powyższą procedurą – daje 69,5 lat życia również Barbarze Kopernik, która urodziła się około 1440 roku. Przed nią było więc jeszcze co najmniej 10 lat życia.

Tak się składa, że Jowisz jest również alkokodenem samego Mikołaja Kopernika (hyleg to Księżyc). Uczony dożył wieku, na który całkiem dokładnie wskazywały lata alkokodenu – zmarł, mając 70 lat i 3 miesiące!

Nie wiem, czy Kopernik wnikał w ten sposób w swój horoskop, ale jeśli chodzi o długość życia rodziców, tyle z grubsza mógł się z niego dowiedzieć.

Rektyfikacja?
Precyzja zapisu godziny urodzenia Mikołaja Kopernika (16:48 LAT), którą znajdujemy u Junctinusa, nie wynika z niebywałej dokładności ówczesnych metod pomiaru czasu, lecz najprawdopodobniej z rektyfikacji, która musiała zostać dokonana przy pomocy popularnej wówczas metody animodara (szczerzej pisałem o niej w swojej książce Reguły astrologii tradycyjnej). Dlaczego w horoskopie Kopernika medium coeli znajduje się w 26° Byka? Z tej prostej przyczyny, że animodarem, a więc rektyfikatorem tego horoskopu jest Merkury położony w 26° Ryb! Merkury jest animodarem dlatego, że syzygia (przedurodzeniowa pełnia Księżyca) wypadła w 4° Panny. Stopień ten znajduje się nie tylko w domicylu i egzaltacji Merkurego, lecz także w jego termach, co sprawia, że almutenem tego stopnia jest właśnie Merkury, podług którego należało korygować stopień ascendentu albo medium coeli.

Więcej szczegółów związanych z pochodzeniem horoskopu Mikołaja Kopernika opisałem w rekordzie Mikołaj Kopernik w Bazie horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

Tabele astrologiczne zawierające podstawowe godności planet, wraz z termami egipskimi oraz latami planet, dostępne są na stronie Polskiego Towarzystwa Astrologicznego (plik: PDF).

O rozwoju astrologii naukowej i podręcznikach do astrologii na Akademii Krakowskiej przełomu XV i XVI wieku miała wykład dr Sylwia Konarska-Zimnicka w czasie III Konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

Doktrynę hylegu i alkokodenu szczegółowo omawiałem w ubiegłym semestrze na zajęciach mojej Szkoły Astrologii (obecnie trwa drugi semestr zajęć).

Jak William Lilly przeinaczył horoskop

Astrologia horarna, na temat której prowadzę właśnie zajęcia ze studentami mojego kursu „Astrologia tradycyjna – reguły i zastosowanie”, to trudna sztuka wnioskowania horoskopowego na zadane przez klienta bądź astrologa pytanie. Astrologii horarnej można się uczyć, ale nie jest pewne, czy zdołamy się jej nauczyć. Nawet niedościgłemu mistrzowi tej sztuki, Williamowi Lilly’emu (1602-1681), zdarzały się wpadki pokazujące, że choć można posiadać szeroką wiedzę i kompetencje, to jednak emocjonalne zaangażowanie i osobiste intencje astrologa potrafią niekiedy znacząco zniekształcić osąd powstały wskutek nieintencjonalnego zapewne zignorowania podstawowych reguł.

Przykład, który omawiałem na ostatnich zajęciach, pochodzi z II tomu monumentalnego dzieła Lilly’ego Christian Astrology wydanego w 1647 roku. Astrolog zadał pytanie o to, czy powinien kupować posiadłości (w tym także dom, w którym zamieszka) od niejakiego pana B. Jestem przekonany, że gdyby Lilly analizował ten horoskop dla swojego klienta, jego wnioskowanie byłoby zupełnie inne. Tymczasem…

swój wywód rozpoczyna od stwierdzenia, że ascendent horoskopu horarnego wypada dokładnie na jego natalnym Jowiszu (Jowisz, jak wiemy, w horoskopie Lilly’ego odgrywa ważną rolę, ponieważ znajduje się w siódmym domu (w tym przypadku może wskazywać na ewentualnych sprzedawców), a do tego włada ascendentem i medium coeli. W żadnym innym przykładzie w Christian Astrology Lilly nie porównuje pozycji horarnych z horoskopem natalnym! Tutaj robi wyjątek, twierdząc, że ma to duże znaczenie i stanowi pomyślny zwiastun sprawy.

Następnie dostrzega same dobre rzeczy w tym, że Wenus (władca ascendentu, czyli sygnifikator pytającego, a więc samego Lilly’ego) znajduje się na wygnaniu (detryment) i do tego jest spalona, ignorując tym samym reguły, które sam podaje. Jedna z nich brzmi, że jeżeli sygnifikator pytającego jest spalony, wówczas może on zostać pokonany przez własny strach albo przez potężną osobę. Innymi słowy, człowiek nie widzi wszystkiego, jest – można powiedzieć – oślepiony.

Lilly tak bardzo chciał zakupić ów kompleks nieruchomości, że uznał za dobry omen fakt, iż Wenus jest w koniunkcji ze Słońcem, ponieważ mimo że władcą descendentu (sprzedający) jest Mars, to jednak za sygnifikatora sprzedającego uznał Lilly właśnie Słońce! Dlaczego? Dlatego, że przebywa ono w siódmym domu. Co więcej, Wenus w Baranie uwielbia Słońce (ponieważ jest ono w tym znaku wywyższone), stąd wniosek, że pytający skorzysta na tej transakcji. Mało tego, Słońce włada 11. domem (nadzieje i marzenia), a skoro władca ascendentu zmierza do władcy 11. domu, to zapowiada to spełnienie marzeń.

Ponadto, Słońce zmierza trygonem do Saturna, który jest nie tylko władcą 4. domu (nieruchomość), lecz także jest egzaltowany w Wadze, znaku na ascendencie i w ten sposób może stać się współsygnifikatorem pytającego. Saturn jednak nie jest w tym horoskopie w najlepszej kondycji. Właśnie wszedł w retrogradację, a do tego znajduje się w domu upadającym, a to spełnia warunki poważnego uszkodzenia planety, bez względu na to, jakie są jej podstawowe godności.

Następnie Lilly zwraca uwagę na Księżyc, który separuje od Marsa (władca descendentu) do Saturna (współwładca pytającego), twierdząc, że ułatwia to transakcję. Oczywiście, Księżyc jest w tym horoskopie sygnifikatorem ceny, a że jest peregrynem na szczycie dwunastego domu i do tego oblężonym przez retrogradujące malefiki (separuje od koniunkcji z Marsem i aplikuje kwadraturą do Saturna), to z ceną posiadłości z pewnością będą poważne problemy. Naturalnie, były: Lilly musiał zapłacić dokładnie tyle, ile żądał sprzedawca – 530 funtów.

Mimo że sygnifikator pytającego był spalony i w detrymencie, Księżyc peregrynum i oblężony przez malefiki, zaś sygnifikator domu w fatalnej kondycji, to Lilly w dalszym ciągu chciał widzieć w tym horoskopie pozytywne wskazania. Kolejnym z nich miał być Jowisz, który jest władcą Punktu Szczęścia, symbolizujący w horoskopie horarnym skarb, a tutaj jest on dodatkowo w piątym domu, oznaczającym w tym kontekście zyski z nieruchomości. Jowisz również jest w tym horoskopie fatalnie położony: w domu upadającym i w detrymencie, lecz wkrótce opuści on znak Bliźniąt i przesunie się do Raka, gdzie znajduje się w wywyższeniu, stąd wniosek, że wartość „skarbu” wzrośnie.

William Lilly oczywiście uparł się i kupił kompleks posiadłości, mieszkał w tym domu 14 lat i choć więcej zarobił na usługach astrologicznych niż na owych nieruchomościach, to jednak lata spędzone w tym domu wspomina z rozrzewnieniem.

Nie zmienia to faktu, że horoskop ten jest oczywiście źle zinterpretowany, ale trudno się dziwić, skoro astrolog jest tutaj symbolizowany przez spaloną Wenus. Pewnym wyjściem byłoby pójście drogą nieśmiało już zarysowaną przez Lilly’ego, mianowicie odwołanie się do koncepcji almutenu szczegółowego (planety mającej najwięcej godności w określonych stopniach).

Skoro Wenus i Mars i tak nie zmierzają do aspektu, więc wcale nie wskazują bezpośrednio, że do transakcji może dojść, to można byłoby na pierwszy plan wysunąć almuteny ascendentu i descendentu.

W poniższych obliczeniach almutenu opieram się na termach egipskich (Lilly korzystał z ptolemejskich) oraz na troistościach dorotejskich (Lilly korzystał z uproszczonej wersji troistości, a poza tym koncepcja almutenu w jego astrologii nie odgrywała ważnej roli).

Widzimy, że almutenem, a więc dominującym władcą ascendentu jest Saturn, zaś almutenem descendentu – Słońce. Tak się składa, że Słońce tworzy w tym horoskopie bezpośredni, aplikacyjny trygon do Saturna, co mogłoby rozwiać wątpliwości Lilly’ego, czy do transakcji dojdzie, czy nie.

Na szczęście jest to jeden z nielicznych horoskopów zinterpretowanych przez Lilly’ego z pogwałceniem reguł, które sam podaje i z mistrzowską wprawą stosuje w odniesieniu do pozostałych horoskopów. Przykład ten stanowi jednak lekcję poglądową tego, w jaki sposób emocje i pobożne życzenia astrologa wpływają na rezultat horoskopowych analiz. A to też pouczające.