W co wierzą astrologowie?

Poniżej zamieszczam referat pt. „W co wierzą astrologowie?”, który wygłosiłem na konferencji naukowej „Duchowość astrologii” dnia 14 grudnia 2007 roku w Krakowie [zob. na blogu notki Konferencja astrologiczna i Po konferencji]. Tekst przedstawiam w wersji oryginalnej, a więc tak, jak został on zaprezentowany na sesji. Ewentualna wersja drukowana tego referatu będzie zmieniona, poszerzona i uzupełniona.

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

W CO WIERZĄ ASTROLOGOWIE?

Astrologia – definiowana jako system wiedzy zakładający wpływ ciał niebieskich na losy ludzi i świata (1) – nie jest religią, a już na pewno nie jest religią objawioną, której dogmaty wiary zawarte byłyby w świętych księgach. Pytanie o wiarę, jaką żywią astrolodzy, jest więc w istocie pytaniem o przekonania, które wyrażane są zarówno implicite, jak i explicite; przekonania mogące mieć charakter spójny, systemowy, choć często także irracjonalny, intuicyjny czy imaginacyjny. Nie znaczy to jednak, że owym przekonaniom nie można przypisać pewnego rodzaju logiki czy też przedfilozoficznej logiczności, względnie dostrzec w astrologicznej „wierze” pewną quasi-filozoficzną próbę ujęcia świata w sposób całościowy. Wiara astrologów nie jest zatem wiarą religijną, jakąś „bezdowodową wiarą w boską prawdę” (2), a więc czymś, co anglojęzyczna literatura z zakresu religioznawstwa określa słowem faith. W przypadku wiary pokładanej przez astrologów chodzić będzie raczej o belief, a więc o „przekonanie, że coś istnieje i że jest prawdziwe” (3).

Przekonania astrologiczne, choć nie są stricte religijne, to jednak bez wątpienia posiadają charakter religijny. Korzenie astrologicznego myślenia z jednej strony sięgają bowiem tych archaicznych wyobrażeń, stanowiących jednocześnie pierwotne doświadczenie człowieka, które Mircea Eliade nazywał homologią kosmiczną, oraz płynących z tego typu wyobrażeń rozmaitych konsekwencji, głównie ontofanicznych (4).  Z drugiej zaś strony myślenie astrologiczne bierze swój początek z doświadczenia, które Rudolf Otto (5) określił mianem numinosum, a przynajmniej z niektórych jego komponentów, jak na przykład uczucie „zależności stworzenia”, Mysterium tremendum, a zwłaszcza majestas czy fascinas, co znalazło swój wyraz choćby w babilońskim kulcie astralnym, odgrywającym dużą rolę w kształtowaniu się zrębów astrologii (6). Bo to właśnie w poszczególnych gwiazdach i planetach najpierw dostrzeżono rozmaite bóstwa, które sprawują pieczę nad światem podksiężycowym, by następnie ten usiany bogami i mitycznymi wyobrażeniami nieboskłon poddać matematycznej analizie, znajdując dla niego określone prawa i reguły.

 

Od Chaosu do Kosmosu
Boskie niebo zaczęło więc zwolna przekształcać się w uporządkowany Kosmos. Wolę bóstwa i co za tym idzie przeznaczenie można było więc czytać nie z chaotycznego, lecz z matematycznie przewidywalnego ruchu poszczególnych ciał niebieskich. I choć przez stulecia zmieniały się wyobrażenia na temat gwiezdnego determinizmu, to jednak astrologia – również ta współczesna – stanowi pokłosie tego archaicznego myślenia zakładającego, że wędrujące na tle gwiazdozbiorów planety niosą ze sobą przesłanie; że Kosmos nie jest obojętny, bowiem stanowi on w istocie „archetyp powszechnego porządku” – jak nazywa to Eliade (7) – będącym nie tylko wzorcem najwyższej harmonii i porządku (o czym rozprawiali pitagorejczycy głoszący teorię tzw. harmonii sfer), lecz także wyrazem sił, wobec których człowiek czuje się bezbronny, tkwiąc w oczekiwaniu na to, co nieuchronne. Astrologia więc stanowiła (i stanowi zresztą do dziś) próbę oswojenia przypadkowości świata, nadania mu sensu, poprzez jego uporządkowanie i znalezienie pewnej formuły pozwalającej nadać światu status przewidywalności. Ten wysiłek bez wątpienia motywowany wiarą, a nie czysto rozumowymi spekulacjami, podejmowany był zresztą nie tylko przez astrologów. Taki sam cel przyświeca przecież także zarówno nauce, jak i religii.

Na przykład wiara w nieuchronność astralnego fatum, która w ciągu wieków przyjmowała rozmaitą postać, nasycenie i intensywność i która zresztą po dziś dzień towarzyszy każdemu astrologowi, uprawomocniając niejako jego działalność, oparta jest na archaicznym wyobrażeniu kosmicznej homologii implikującej ostatecznie ontyczną jedność człowieka i Kosmosu. Ta jedność, przez astrologów jedynie przeczuwana, była w starożytnych tekstach rozmaicie opisywana. Chodzi tu o zasadę korespondencji regulowaną w paradygmatyczny sposób przez archetyp coniunctio czy coniunctio oppositorum, co znalazło swój wyraz na przykład w Tablicy Szmaragdowej będącej krótkim, ale za to bardzo wpływowym traktatem alchemiczno-ezoterycznym (8). Opisywaną tam zasadę korespondencji da się sparafrazować w słowach: „Jak na górze, tak na dole”. Jest to w istocie przekonanie o istnieniu analogii, jaka zachodzi pomiędzy Niebem a Ziemią, pomiędzy makro- i mikrokosmosem, analogii, na której ufundowany jest główny trzon astrologicznego światopoglądu, czyli wiara w to, że to, co na górze, pozostaje w analogicznym związku z tym, co na dole. Bez tego przekonania, które podtrzymuje zasadność każdego aktu odczytywania gwiezdnych „wyroków”, cała astrologia zawaliłaby się.

Kosmiczna sympatia
To, czy to przekonanie jest słuszne, czy nie, stanowi zupełnie odrębną kwestię, którą zresztą na przestrzeni wieków starano się objąć krytyczną, rozumową refleksją, znajdując dla niej wyjaśnienia zarówno czysto deterministyczne, jak i zupełnie indeterministyczne. Problem ten nurtował także filozofów. Na przykład stoicka koncepcja sympatii, w myśl której „wszystko, co się dzieje na ziemi i ponad ziemią, w ogóle w całym świecie, pozostaje we wzajemnym związku, wszędzie zachodzi pewien paralelizm, gdyż wszystko wypływa z jednego początku i zmierza do jednego końca” (9), stała się nieomal filozoficznym zapleczem astrologii postulującej przecież nic innego, jak właśnie jedność świata. Ów kosmologiczny monizm znalazł szczególny wyraz w myśli Posejdoniusza, określanego przez św. Augustyna mianem philosophus astrologus. To właśnie Posejdoniusz prowadzący w I wieku badania nad ruchami ciał niebieskich usiłował potwierdzić zasadność astrologii, stwierdzając, że kontemplacja rozgwieżdżonego nieba pozwala człowiekowi wznieść się w wyższe rejony Wszechświata (10).

Astrologiczna wiara nie sprowadza się jednak wyłącznie do przekonania o istnieniu jedności świata. Chodziło również bowiem o to, jak ta jedność implikowała określone stanowisko wobec problemu wolności i konieczności. Na przykład Seneka w swoim traktacie O opatrzności pozbawił astrologów złudzeń, co do istnienia wolnej woli. Stwierdził on bowiem, że „wszystko dzieje się zgodnie z niecodziennym i raz na wiek ustanowionym prawem. Wiodą nas losy, a długość życia odmierzyły każdemu już w pierwszej godzinie poczęcia” (11). Chodzi tu więc o nieuchronne przeznaczenie, fatum, określane w stoicyzmie mianem heimarmene, co przez stulecia aż po czasy współczesne stanowi przedmiot nieustannych dyskusji i sporów.

 

Wszechświat jako Dusza
Ale astrologowie nie tylko w stoikach znaleźli filozoficzne uzasadnienie głoszonych przez siebie teorii (12). Filozoficzną Biblią zachodniej astrologii stał się bowiem Timajos Platona, w którym grecki filozof przedstawia Wszechświat jako odbicie świata idei. Słońce, Księżyc i pięć planet poruszające się po kołowych orbitach wyznaczają bieg czasu i zarazem odzwierciedlają idealny porządek. Obdarzone duszą planety to pierwowzór czasowości wyłaniającej się z bezczasowego świata idei i zarazem odwiecznego, boskiego porządku (13). Astrolog obserwujący ruchy planet ma więc możliwość nie tylko wniknięcia w zamysł boskiego Demiurga, lecz także poprzez obcowanie z tą kosmiczną harmonią może on doskonalić własną duszę. Demiurg posługując się doskonałymi ideami wytyczył tory planet, aby kontrolowały świat podksiężycowy. Można powiedzieć, że ludzka egzystencja została tu poddana skrajnej spirytualizacji, bowiem ruchem ciał niebieskich rządzi przyczyna duchowa, zaś cały Wszechświat to jakby uduchowiony żywy organizm. Również człowiek posiada nieśmiertelną duszę, która pochodzi od gwiazd i kiedyś do gwiazd powróci, by następnie ponownie zamieszkać w kolejnym ciele. Wracająca z gwiazd na ziemię dusza przechodzi przez sfery planetarne, co sprawia, że los uruchamia jej przeznaczenie.

Jeśli więc pytamy o to, w co wierzą astrologowie od czasów hellenistycznych, to bez wątpienia przedmiotem tej wiary w pierwszym rzędzie będzie platoński mit zawarty w Timajosie, którego obecność w astrologicznych rozważaniach nadal jest aktualna, choć nie zawsze explicite wyrażana. Platońskie uzasadnienie astrologii inspirowało nie tylko starożytnych, lecz także świat arabski oraz średniowiecznych, a zwłaszcza renesansowych myślicieli europejskich, aż po nowoczesny ezoteryzm i dwudziestowieczny ruch New Age. Platońska kosmologia została umocniona także w naukowych pismach Klaudiusza Ptolemeusza, uznawanego za ojca i zarazem kodyfikatora całej europejskiej astrologii, który dawał temu wyraz nie tylko w swoim astrologicznym traktacie Tetrabiblos, lecz także w stricte astronomicznym Almageście, gdzie stwierdził, że astrologia „pozwala człowiekowi dostrzec wszystko wyraźnie, a stałość, porządek, symetria i spokój, które są powiązane z boskością, sprawiają, że miłośnicy boskiego piękna przystosowują się do nich i przekształcają swą naturę tak, aby osiągnąć podobny stan duchowy” (14).

Klaudiusz Ptolemeusz

Oprócz Platon decydującą rolę w kształtowaniu się astrologicznego światopoglądu odegrał także Arystoteles. Jego kosmologiczne i metafizyczne koncepcje obowiązywały aż do oświeceniowej rewolucji naukowej, dostarczając również astrologii teoretycznego modelu, który przynajmniej w sensie graficzno-geometrycznym do dziś nie został zakwestionowany, co nie znaczy, że takie próby nie są podejmowane. Arystoteles utwierdził astrologów w geocentryzmie oraz w tym, że – jak pisze – „nasze niebo jest jedno, jedyne i doskonałe” (15), ciała niebieskie zaś utworzone są z piątego elementu, kwintesencji, czyli boskiego eteru, podczas gdy sam Kosmos jest skończony i zamknięty, co tym bardziej przekonywało astrologów, że gwiezdne wyroki są nie tylko przewidywalne, ale i możliwe do ogarnięcia jeśli już nie przez rozum, to przynajmniej przez wyobraźnię. Wraz z modelem kosmologicznym astrologowie zaczerpnęli od Stagiryty także teorię czterech żywiołów (kluczową dla całej koncepcji zodiaku i tzw. władztw zodiakalnych) oraz wyrobili sobie pogląd w sprawie komet, którym Arystoteles przypisał żywioł ognia, co powodowało, że z ich pojawieniem musiała wiązać się mniej lub bardziej straszliwa pożoga (16).

 

Analogia Nieba i Ziemi
Jednak wiarę w to, że nie tylko komety, lecz także planety i gwiazdy, mają wpływ na życie toczące się na Ziemi, należało jakoś uprawomocnić. Stoicka sympatia czy korespondencja albo archaiczna homologia do pewnego stopnia tłumaczyły związek, jaki – zdaniem astrologów – ma zachodzić pomiędzy Niebem a Ziemią, ale tak naprawdę nie wyjaśniały one ani mechanizmu owego wpływu, ani jego natury. Zresztą do dziś tej kwestii astrologowie nie rozstrzygnęli, ale i tak każdy na swój sposób wierzy, że taki wpływ albo oddziaływanie istnieje.

Dzieje tych kontrowersji są tak samo odległe, jak sama astrologia. I wcale nie jest oczywisty fakt, że astrologowie doszukiwali się w tych boskich wpływach astralnych jakichś sił fizycznych, których rzekome istnienie miało jakoby zostać ostatecznie podważone przez newtonowskie odkrycie sił grawitacyjnych. Choć niektóre współczesne podręczniki do astrologii w swej retoryce wcale nie odbiegają zbytnio od na przykład traktatu Doroteusza z Sydonu, który pisał: „Jeśli Mars jest w kwadraturze do Słońca, to wywrze on fatalny wpływ na urodzonego i jego ojca, a przez to spotka ich obu ogrom nieszczęść” (17), to jednak zawarta tu ta formułkowa retoryka nie powinna sugerować, że astrologowie wierzyli, iż pomiędzy układami planet a ziemskimi wydarzeniami czy charakterem człowieka zachodzą jakieś proste przyczynowo-skutkowe oddziaływania. Owszem, teoria gwiezdnych promieni, a więc swoistego rodzaju oddziaływanie na odległość, którą w IX wieku sformułował arabski filozof al-Kindi (18), okazała się jedną z najbardziej nośnych wykładni astrologii, a jej echa pobrzmiewają jeszcze do dziś. Ale astrologowie wierzyli również Plotynowi, który sześć stuleci wcześniej w swoich Enneadach proponował zupełnie inne wyjaśnienie uzasadniające gwiezdne „oddziaływania”.

Filozof ten twierdził, że gwiazdy nie są przyczynami, lecz jedynie znakami (19). Nie można więc ich winić za to, że doświadcza się nieszczęść. Gwiazdy bowiem tylko odzwierciedlają porządek w Kosmosie, one są jakby pismem, które objawia przyszłość. Należy tylko umieć odczytać to pismo, odszyfrować jego sens i znaczenie. Pomiędzy układami planet a odpowiadającymi im wydarzeniami zachodzi – zdaniem Plotyna – nie związek przyczynowo-skutkowy, lecz swoistego rodzaju analogia; łączy je stosunek oznaczania.

Wielki łańcuch bytu
Ten dość dobrze utrwalony w astrologii pogląd, który opiera się na „wielkim łańcuchu bytu” albo kontinuum bytu, stanowi w istocie przykład kosmicznego ładu i hierarchicznie uporządkowanego Uniwersum, w którym wszystko jest ze sobą powiązane: od najwyższego Boga poprzez anioły, człowieka, zwierzęta oraz wszystkie obiekty naturalne, jak słońce, gwiazdy, chmury, drzewa, skały itp. Ta kosmologiczno-teologiczno-metafizyczna koncepcja ugruntowała wiarę astrologów w to, że dla wpływów gwiezdnych można znaleźć wytłumaczenie, nie wikłając się przy tym w wyjaśnienia przyczynowo-skutkowe. Jedno z takich akauzalnych rozwiązań, wzorowanych na tym „wielkim łańcuchu bytu”, zaproponował w XVI wieku Korneliusz Agryppa, który twierdził, że zasadą łączącą wszystko to, co istnieje, jest analogia i szczególny rodzaj podobieństwa czy sympatii. Odnosząc tę zasadę zarówno do magii, jak i astrologii otrzymujemy bardzo skomplikowaną sieć powiązań znaczeniowych, bowiem – jak powiada Agryppa – „w naturze ludzkiej aż w nadmiarze odnajdujemy znaki i ślady wszystkich ciał niebieskich i wpływów astrologicznych” (20). I tak na przykład Mars z uwagi na swój różowawo-jaskrawy odcień uznany został za czerwoną planetę. A zatem rządzi on krwią, która jest czerwona, oraz wszelkimi ostrymi przedmiotami, jak noże, szpady, włócznie, wszystkimi, którymi można zadać ranę. Mars rządzi też ludźmi używającymi ostrych narzędzi, jak żołnierze czy rzeźnicy. Z tego samego powodu włada on żelazem, z którego robi się miecze, jak również gorącem, suchą pogodą, suszami, pustyniami, roślinami kolczastymi, gorączką, ludźmi o gorącym temperamencie, wojnami oraz substancjami stymulującymi, takimi jak kawa (21).

 

Renesansowe wyobrażenie planety Mars

Można zapytać, czy na przykład Wittgenstein uznałby tego typu związki znaczeniowe za jakiś szczególny wariant „podobieństw rodzinnych” (22). Trudno powiedzieć, ale z całą pewnością Eliade dostrzegłby w tego typu rozumowaniu znamiona syntezy mentalnej, nazywanej przez niego także „logiką symbolu” albo multiwalencją symbolu. Syntezy te stanowią wyraz całego szeregu skomplikowanych sieci powiązań łączących ze sobą rozmaite poziomy Kosmosu, które usiłują „wytłumaczyć całokształt życia kosmicznego i złączyć rozmaite poziomy bytu w jeden obraz” (23).

Czy astrologia jest magią?
Ów jednolity obraz kosmicznych zależności to właściwie istota astrologii; astrologii, która sama chciałaby stać się jakąś wielką syntezą mentalną spajająca różne aspekty inwencji ludzkiego ducha, począwszy od magii, poprzez religię, filozofię, naukę i sztukę. Astrologia nie jest magią, chociaż jej światopogląd oparty na wierze w ukryte siły i oddziaływania umocowane na siatce symbolicznych powiązań między rzeczami a wydarzeniami skłania astrologów do specyficznego myślenia magicznego zakładającego, że pożądane skutki można osiągnąć na przykład poprzez szukanie odpowiedniego terminu na rozpoczęcie określonej działalności, względnie poprzez zaniechanie jakichś działań w momencie, gdy na niebie tworzą się niekorzystne układy planetarne.

Czy astrologia jest religią?
Niektórzy wierzą także, że astrologia, która nierzadko podnosi kwestię samorozwoju, a niekiedy wręcz duchowego oświecenia, mogłaby być pojmowana jako religia, bo przecież astrologia poprzez ukazywanie ludzkiej kondycji wprzęgniętej w kosmiczne zależności siłą rzeczy określa stosunek do sacrum i transcendencji. Byłaby to zresztą dość specyficzna religia; religia wolna od kultu i teologicznych dywagacji na temat tajemnicy Stworzenia czy natury Boga, a także kwestii Jego istnienia bądź nieistnienia, ale za to nadająca egzystencji człowieka odkrywającego swoje powiązania z Kosmosem zupełnie nowe znaczenie duchowe.

Czy astrologia jest filozofią?
Astrologię można sobie wyobrazić także jako filozofię, a już na pewno jako systemowy światopogląd filozoficzny obejmujący zagadnienia zarówno antropologiczne, jak i metafizyczne, a do pewnego stopnia także aksjologiczne. Jednakże w przeciwieństwie do filozofii astrologia obok celów czysto teoretycznych stawia sobie również cele praktyczne, których z kolei filozofia unika. Mimo że pewnego rodzaju „filozofia w działaniu” jest możliwa do wyobrażenia, to jednak astrologia, choć wsparta refleksją filozoficzną, nie byłaby nią, bo uzasadnienia dla głoszonego przez siebie światopoglądu astrologia częściej opiera nie na racjach rozumowych, lecz na czysto imaginacyjnych.

Czy astrologia jest nauką?
Skoro tak, to astrologia nie jest również nauką, chociaż wielu astrologów wierzy, że nauką się stanie, kiedy tylko uczeni udowodnią istnienie gwiezdno-planetarnego oddziaływania. Ta wiara w naukowość astrologii to z jednej strony zapewne wyraz resentymentu po wykluczeniu tej dyscypliny z grona nauk, z drugiej zaś strony wyraz ufności pokładanej w tym, że uprawomocniona przez naukę astrologia zyska upragniony status wiarygodności i niepodważalności, wskutek czego zdjęte zostanie z niej pozostawione przez Oświecenie odium przesądu i zabobonu. Ale nawet gdyby tak się stało – co jest już nie tyle wiarą, ile pobożnym życzeniem – to należałoby zapytać, czego miałaby dotyczyć taka unaukowiona astrologia? Czy miałaby to być jakaś forma kosmobiologii badającej zależności występujące pomiędzy gwiazdami a środowiskiem ziemskim? Czy byłaby to raczej kosmokultura zajmująca się gwiezdnym uwarunkowaniem wszelkich artefaktów? Czy też może należałoby ją rozumieć w odniesieniu tylko do wewnętrznego życia człowieka? Wtedy astrologia jawiłaby się jako konkurentka psychologii, którą zresztą od wielu lat usiłuje się stać. A może astrologia miałaby być nauką wyjaśniającą mechanizmy przeznaczenia, czyli być nauką o przewidywaniu przyszłości i ludzkich losów? Ponieważ na żadne z tych pytań nie da się odpowiedzieć twierdząco, toteż jednym z proponowanych tu rozwiązań byłoby uczynienie z astrologii nie nauki, lecz przedmiotu nauki. Mogłaby zresztą skorzystać na tym i astrologia, i sama nauka, dla której najważniejsze są przecież wartości poznawcze. [Na podobny temat pisałem na blogu w notce Astrologia a nauka.]

Czy astrologia jest sztuką?
Jest również część astrologów, która, czując się ignorowana przez naukę, wierzy w to, że astrologia to rodzaj sztuki; sztuki czytania z gwiazd, a więc sztuki odczytywania horoskopu. Tak pojmowana sztuka nie ma oczywiście nic wspólnego z działalnością artystyczną. Termin „sztuka” należy tu rozumieć w znaczeniu greckiego techné, a więc przede wszystkim chodziłoby w tym przypadku o pewną umiejętność, której można się nauczyć. Byłby to zatem rodzaj rzemiosła, gdzie odpowiednie kwalifikacje zdobywa się u mających wiedzę i doświadczenie mistrzów. Ale mistrz astrologii to nie tylko „dyplomowany” rzemieślnik. To również ktoś, kto chętnie wtajemniczałby swoich uczniów w arkana wiedzy, traktując cały proces nauczania niczym rytuał inicjacyjny. Bo tak naprawdę astrologia nie jest przecież zwykłym rzemiosłem, jak fryzjerstwo czy złotnictwo. Nie może być nim bowiem coś, co właściwie nie ma ustalonego statusu. Astrologia – jak pokazałem to wyżej – ma znamiona magii, akcentuje swoje parareligijne funkcje, aspiruje do filozoficznego światopoglądu i jednocześnie oczekuje, że kiedyś zostanie włączona w poczet nauk jeśli już nie przyrodniczych, to może społecznych, albo choćby humanistycznych.

Tak więc chcąc szukać jednej, prostej odpowiedzi na pytanie o to, w co wierzą astrologowie, należałoby raz jeszcze podkreślić, że są oni przekonani (choć nie zawsze explicite), że astrologia jest kluczem pozwalającym na zrozumienie jedności natury (24). Ten archaiczny klucz jest dziś mocno zaśniedziały, choć niemal w każdej epoce usiłowano przywrócić jego dawny blask. Również w XX wieku podejmowano ten wysiłek, i to na różne sposoby. O efekty tego wysiłku spierają się zresztą nie tylko uczeni, lecz także sami astrolodzy.

Czy rację miał Dane Rudhyar, który najpierw po raz pierwszy w literaturze przedmiotu (25) podjął się globalnej, interdyscyplinarnej syntezy mającej położyć grunt pod powstanie zupełnie nowej astrologii, tzw. astrologii humanistycznej, a później wyraźnie podnosił kwestię soteriologicznegom, a więc zbawczego znaczenia astrologii? Czy też rację miał Carl Gustav Jung, który twierdził, że „astrologia i alchemia to dwie antyczne reprezentantki psychologii nieświadomości zbiorowej” (26), wierząc jednocześnie w to, że astrologia będąca matka psychologii utorowała mu drogę do jego własnej psychologii analitycznej; ta zaś mogła w sposób empiryczno-spekulatywny dowieść zasadności rozmaitych doktryn astrologicznych? Czy może wreszcie rację ma filozof Paul Feyerabend (27), który w swym postmodernistycznym buncie nawoływał do zerwania z tyranią nauki i potraktowania jej na równi z innymi formami kultury, takimi jak chociażby astrologia mogąca stać się również użytecznym narzędziem dla uczonego? A może rację ma po prostu nestor polskiej astrologii, Leszek Szuman, który zapytany kiedyś o to, czy wierzy w astrologię, odparł, że wierzyć można w życie pozagrobowe, a na astrologii trzeba się znać.

Przypisy
(1) Z. E. Roskal, Astrologia, [w:] Powszechna Encyklopedia Filozofii, t. I, red. A. Maryniarczyk, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu, Lublin 2000.
(2) K. Kondrat, Racjonalność i konflikt wierzeń religijnych, FNP, Wrocław 2002, s. 11.
(3) Ibidem, s. 11.
(4) W pracy Kosmologia i alchemia babilońska (przeł. przeł. I. Kania, KR, Warszawa 2000) rumuński uczony stwierdza, że homologia jest podstawową koncepcją obecną w kulturze Mezopotamii. Jednak w późniejszych dziełach pojęcie homologii rozumie on znacznie szczerzej i jest ono zarezerwowane dla wszystkich tych koncepcji, które mówią o związkach albo relacji człowiek-kosmos.
(5) R. Otto, Świętość. Elementy irracjonalne w pojęciu bóstwa i ich stosunek do elementów racjonalnych, przeł. B. Kupis, KR, Warszawa 1999, s. 11-25.
(6) Por. T. Schäfer, Vom Sternkult zur Astrologie, Walter-Verlag, Düsseldorf 1993, ss. 13-77.
(7) M. Eliade, Traktat o historii religii, przeł. J. W. Kowalski, KR, Warszawa 2000, s. 78.
(8) R. Bugaj, Tablica Szmaragdowa Hermesa Trismegistosa, [w:] „Gnosis”, Październik 1991; por. R. Bugaj, Hermetyzm, t. 1, Orion, Warszawa 1998, ss. 176-206.
(9) A. Krokiewicz, Zarys filozofii greckiej, Aletheia, Warszawa 1995, s. 447.
(10) T. Doktór, Spotkania z astrologią, Iskry, Warszawa 1987, s. 142.
( 11) Seneka, O opatrzności, [w:] Seneka, Myśli, wyb. i przeł. S. Stabryła, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987.
(12) T. Barton, Ancient Astrology, Routledge, London – New York 2006, ss. 21-23.
(13) Platon, Timajos, 38C-40B, przeł. W. Witwicki, [w:] Platon, Dialogi, wyb. A. Lam, Verum, Warszawa 1993.
(14) C. Ptolemy, Almagest, I.1, przeł. G. J. Toomer, Princeton University Press, Princeton 1998.
(15) Arystoteles, O niebie, 279a, przeł. P. Siwek, PWN, Warszawa 1980, s. 38.
(16) Arystoteles, Meteorologika, 344b, przeł. A. Paciorek, [w:] Arystoteles, Meteorologika, O świecie, PWN, Warszawa 1982, ss. 19-20.
(17) Dorotheus of Sidon, Carmen Astrologicum, II.15, przeł. D. Pingree, Astrology Classics Publishers, Abingdon 2005, s. 216.
(18) D. Berlinski, O astrologii i sztuce przepowiadania. Tajemnice niebieskiego sklepienia, przeł. M. Cierpisz, Universitas, Kraków 2005, ss. 95-99.
(19) Plotyn, Enneady, II.3, przeł. A. Krokiewicz, Akme, Warszawa 2000, ss. 171-187.
(20) S. Swieżawski, Dzieje filozofii europejskiej XV wieku, t. VI (Człowiek), AKT, Warszawa 1983, s. 198.
(21) N. Campion, What Do Astrologers Believe?, Granta Books, London 2006, s. 32.
(22) L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, § 65-67, przeł.. B. Wolniewicz, PWN, Warszawa 2000, s. 44.
(23) Eliade, Kosmologia…, op. cit., s. 51.
(24) P. Zambelli, Mit hermetyzmu i aktualna debata historiograficzna, przeł. P. Bravo, PAN IFiS, Warszawa 1994, s. 21.
(25) D. Rudhyar, Astrology of Personality, Aurora Press, Santa Fe 1990.
(26) C. G. Jung, Die Dynamik des Unbewußten, „Gesammelte Werke”, t. 8, Walter Verlag, Düsseldorf 1995, s. 222; por. P. Piotrowski, Jung i astrologia, Studio Astropsychologii, Białystok 2002.
(27) P. Feyerabend, Science in a Free Society, New Left Books, London 1978.

3 thoughts on “W co wierzą astrologowie?

  1. Kawał dobrej, metodycznej roboty ! Niestety, polska publicystyka, chociażby w formie podobnych referatów trochę kuleje. Za taki stan rzeczy odpowiadają: ekonomia związana z wydawaniem książek, brak silnego centrum skupiającego znakomitości astrologiczne ( „każdy sobie rzepkę skrobię” ), oraz .. nie wiem co… pewnie coś jeszcze… Trochę smutny obraz, porównując to do rzeczywistości w innych krajach

    • Dzięki za wpis. Mnie się wydaje, że to chyba jednak wyłącznie kwestia ekonomii. Rynek astrologiczny w Polsce jest ograniczony, a zapotrzebowanie na profesjonalne, metodyczne publikacje na temat astrologii niewielkie. A poza tym, myślę, że ludzi tak naprawdę bardziej interesuje ich własnych horoskop niż astrologia rozumiana jako system wiedzy, mogąca być alternatywą dla psychologii czy naukowego sposobu wyjaśniania świata. No, ale jest jak jest, choć póki co tragedii nie ma.Pozdrawiam

  2. Astrologia tak jak nauka, filozofia, religia czy inne metody poznawcze są próbą uchwycenia zrozumienia w pustą ramkę zanurzoną w strumieniu płynącego jak rzeka czasu, czy w nanosekundzie coś tam można zobaczyć? Nie wiem, staram się uchwycić jak rybak, zrozumieć i odczuć, wtedy może coś z tego zostanie zapisane….To co w ten sposób chwytam zapisuję narzędziem umysłu: Dnia-myśli, Dnia-myśli.cd, Dnia-myśli.cdnZapraszam M.P.

Skomentuj ~tamar102 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *