Kiedy funeralno-żałobne emocje opadają, przychodzi czas na jeszcze inną refleksję niż ta, którą podzieliłem się w poprzedniej notce. Zrozumieć astrologicznie tragedię, jaką była katastrofa prezydenckiego samolotu, to zadanie wymagające kojarzenia bardzo wielu horoskopów. Nie ma tu miejsca, aby wszystkie analizować, więc ograniczę się do kilku najważniejszych.
Zaćmienie
W astrologii mundalnej pierwszorzędne znaczenie mają zaćmienia, wskazujące na nagłe i przełomowe wydarzenia, zwykle negatywne. Ostatnie zaćmienie Słońca, które poprzedzało katastrofę, miało miejsce 15 stycznia 2010 roku w 25° 01´ Koziorożca. Nie było to wprawdzie zaćmienie całkowite, lecz obrączkowe, nie było też widoczne w Europie, ale i tak pozostawało wyjątkowe. Było bowiem rekordowo długie, trwało aż 11 minut i 8 sekund. Do następnego tego typu zjawiska dojdzie dopiero w 3043 roku! Jeśli porównamy to zaćmienie z horoskopem Polski, to okaże się, że pozostawało ono w kwadraturze do Słońca (28° 59´ Barana). To rzeczywiście niepokojący znak, ponieważ Słońce w horoskopie państwa symbolizuje władcę, prezydenta bądź króla.
Zaćmienie Słońca, 15.01.2010, godz. 8:07, Warszawa.
Z kolei w horoskopie III RP styczniowe zaćmienie znalazło się w dokładnej koniunkcji z Merkurym (25° 53 ´ Koziorożca) – naturalnym patronem podróży, a że ów Merkury jest jednocześnie władcą IX domu, to w oczywisty sposób przywodzi tu na myśl podróże zagraniczne i stosunki międzynarodowe.
To jednak nie wszystko. Jeśli następnie porównamy to zaćmienie z horoskopem byłego Prezydenta, okaże się, że pozostawało ono w ścisłej koniunkcji z jego Medium Coeli (26° 10´ Koziorożca), a więc z punktem symbolizującym władzę i zajmowane stanowisko. Takie przedziwne sploty i punkty styczne wydają się tworzyć nadzwyczaj klarowny obraz.
Neptun i Pluton
To, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego będzie wyjątkowo kontrowersyjna, bo dla jednych niezdarna, dla innych stanowiąca ukoronowanie dziejowo-politycznych ambicji, świadczy horoskop zaprzysiężenia, w którym znajdujemy wielki krzyż w znakach stałych tworzony przez Saturna w Lwie, Marsa w Byku, Jowisza w Skorpionie i w VIII domu (!) oraz Neptuna w Wodniku na ascendencie. Dziś, z perspektywy tego, co się stało, wydaje się, że ów Neptun odgrywa tu kluczową rolę. Sprawiał, że działania prezydenta były niejasne i niezrozumiałe, a jego wizerunek mylący i nierzadko fałszywie postrzegany. Pomijając całą zwodniczą symbolikę tej planety, zwraca uwagę pewien mit, który wiąże się z astrologicznym znaczeniem Neptuna. Chodzi tu o mit mesjanistyczny, apologizujący cierpienie i śmierć, która przekształca się w chwałę.
Zaprzysiężenie Lecha Kaczyńskiego na Prezydenta RP, 23.12.2005, godz. 10:04, Warszawa.
Lech Kaczyński, który za życia nie cieszył się dobrą prasą, jego prezydenturę uważano za nieudolną i bynajmniej nie był faworytem przedwyborczych sondaży, nagle stał się dla wielu bohaterem narodowym. Jego wielkość ujawniła się dopiero za sprawą śmierci w Smoleńsku, która pozwoliła mu zatryumfować w chwale. Upokarzany za życia, po śmierci został wywyższony, o czym świadczy nie tylko pochówek na królewskim Wawelu, lecz także szereg innych rzeczy, które przez ostatnie dni mieliśmy okazję obserwować. Pierwowzór mitu mesjanistycznego stanowi oczywiście postać Jezusa Chrystusa, który przez swą śmierć na krzyżu dowiódł, że jest Synem Bożym, Mesjaszem. Naród polski z uwagi na swą burzliwą historię jest szczególnie uwrażliwiony na kwestie cierpienia przekształcającego się w chwalebny tryumf.
Jeśli tak spojrzymy na całą sprawę, wówczas Neptun na ascendencie w horoskopie prezydentury Kaczyńskiego wydaje się mieć niebagatelne znaczenie, którego w żaden sposób nie dałoby się uchwycić, gdyby nie smoleńska tragedia. Jednak aby to neptunowe cierpienie faktycznie zostało przekształcone w chwałę, potrzebna okazała się śmierć symbolizowana przez następną w szeregu planetę – Plutona, patrona przekształceń, transformacji i przeistoczenia.
Astrologowie dobrze pamiętają, że dojście do władzy PiS i Lecha Kaczyńskiego mocno wiąże się z Plutonem. Bracia mieli wówczas w swoich horoskopach tranzytującego Plutona w opozycji do Słońca. Można więc powiedzieć, że cała prezydentura była naznaczona wpływem Plutona, co uwypukla także horoskop zaprzysiężenia, w którym znajdujemy koniunkcję Słońca z Plutonem. W minionych miesiącach koniunkcja ta się tranzytowo uściślała i dodatkowo była wzmacniana przez dysharmonijne wpływy Saturna przebywającego w pierwszych stopniach Wagi.
Najlepiej widać to w ostatnim solariuszu prezydentury, w którym Saturn w VIII domu (śmierć) tworzy kwadraturę do koniunkcji Słońca z Plutonem znajdującej się na wierzchołku XII domu (ofiara). Co więcej, styczniowe zaćmienie wypadło dokładnie na ascendencie tego solariusza!
Solariusz prezydentury, 23.12.2009, godz. 9:15, Warszawa.
Wprawdzie opozycja tranzytującego Plutona do Słońc braci Kaczyńskich już dawno się rozeszła, to jednak w solariuszach prezydentury wciąż się uściślała koniunkcja między tymi planetami. Można powiedzieć, że Pluton cały czas prześladował Lecha Kaczyńskiego, domagając się ofiary, która miała zostać przekształcona w przynoszącą chwałę, choć boleśnie tragiczną śmierć.
W tym kontekście bardzo ciekawie wpisuje się również horoskop pilota, kapitana Arkadiusza Protasiuka, który niejako stał się plutonicznym narzędziem smoleńskiej tragedii.
Arkadiusz Protasiuk, 13.11.1974, Siedlce.
Jak się okazuje, w horoskopie pilota wszystkie planety indywidualne (Słońce, Księżyc, Merkury, Wenus i Mars) znajdują się w rządzonym przez Plutona Skorpionie! Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę to, że koniunkcja Merkurego (podróże) z Uranem (lotnicze), jaką znajdujemy w horoskopie pilota, tworzy dokładną kwadraturę do Jowisza w horoskopie Lecha Kaczyńskiego, wtedy wszystko staje się jeszcze bardziej zrozumiałe. Jowisz w horoskopie Prezydenta stoi nie tylko w X domu (zaszczyty), lecz także jest władcą VIII domu (śmierć).
Mgła i wulkan
Prezentowany w poprzedniej notce horoskop katastrofy przedstawia potrójną koniunkcję symbolizującego mgłę Neptuna, Księżyca i Chirona na Medium Coeli. To bardzo wymowne, zważywszy na fakt, że 15 minut po katastrofie nad Smoleńskiem wyszło piękne słońce. Jednak neptuniczna mgła, która najprawdopodobniej była przyczyną katastrofy, po kilku dniach przekształciła się (w sensie metaforycznym, nie meteorologicznym) w smolistą, gęstą chmurę pyłu wulkanicznego, która spowodowała wstrzymanie lotów niemal w całej Europie.
Wulkan symbolizowany jest oczywiście przez Plutona, który obecnie przebywa w koniunkcji z Ceres reprezentującą przyrodę i siły natury. To już jednak temat na zupełnie inną notkę.
Panie Piotrze w całej tej smutnej sprawie zapomniano o jednym ważnym czynniku, jakim jest Jowisz przebywający w znaku RYB.Przecież Jowisz powoduje rozrost cech danego znaku w jakim aktualnie przebywa, w tym wypadku takich jak m in. cierpień, zbiorowych zachowań(niczym sardynki w ławicy), zbiorowych ofiar,modłów itp. Polska musi mieć gdzieś uwypuklony w swoim horoskopie urodzeniowym znak RYB, chociaż w tym z 966 roku tego za bardzo nie widać(przyczynek do dyskusji na temat: czy data chrztu i miejsce jest prawidłowe). Inaczej nie da się raczej wyjaśnić tego polskiego eksponowania cierpienia(pomniki męczeństawa na każdym rogu ulicy),jak i polskiej historii, kiedy polska stawała się ofiarą nazjazdów, jak i ponosiła ogromne straty w ludziach, a wszystkie te cechy podlegają znakowi RYB.(o uwielbianiu przez Polaków uczestnictwa w zbiorowych modłach już nie wspominając).A tak reasumując: oprócz Jowisza, jeszcze Uran w rybach. który generuje nagłe nieoczekiwane zdarzenia(wypadki).
W horoskopie przejęcia władzy przez Piłsudskiego w listopadzie 1918 roku Księżyc jest w Rybach, w połączeniu z Księżycem w Koziorożcu w horoskopie na rok 966 daje to dobre połączenie cech narodowych.
Czyli rozpatrując współczesne dzieje, nalezy bardziej brać pod uwagęhoroskop II Rzeczypospolitej niż horskop chrztu. Księżyc w Rybach rzeczywiście bardzo wiele wyjaśnia.
> Czyli rozpatrując współczesne dzieje, nalezy bardziej brać> pod uwagę> horoskop II Rzeczypospolitej niż horskop chrztu. Księżyc w> Rybach rzeczywiście bardzo wiele wyjaśnia.Sądzę, że horoskop II RP wiele mówi o nas jako Polakach, którzy po zaborach odzyskali wolność, a ta pamięć bez wątpienia wciąż w nas jest. Natomiast mam wątpliwości, czy ten horoskop służy do celów prognostycznych.
Myślę, że wszystkie trzy horoskopy należy brać pod uwagę, jako komplementarne w zakresie oceny charakteru cech narodowych. Każdy z nich powstawał w określonym czasie, pokazując ducha swojej epoki. Jak wiadomo pamięć historyczna jest istotnym elementem naszej kultury, co powoduje, iż współcześnie równolegle funkcjonuje wiele odwołań do różnych okresów z naszych dziejów. Jednak oczywiście podzielam zdanie pana Piotra, iż jako podstawowy dla celów prognostycznych należy brać pod uwagę horoskop z 966 roku, a Księżyc w Koziorożcu mimo wszystko, chyba lepiej oddaje naturę naszego narodu. Natomiast lunarne Ryby w horoskopie II RP trochę ją zmodyfikowały kierując w stronę bardziej uduchowionego mesjanizmu.
Zgadzam się. Bardzo ciekawa uwaga.
dlaczego kasuje Pan moje komentarze? http://bit.ly/azCdzz
szkoda, że nie rozumiem dokładnie astrologicznego języka, wszystko dla mnie brzmi nieco zawile. Poniewaz nie mam zielonego pojęcia o tych wszystkich znakach, trudno jest mi uwierzyć w astrologię, bardzej schylam sie ku przypadkowi. Ale to wszystko jest wynikiem mojej niewiedzy. Poczytam, pozagladam, może zmienię zdanie. Pozdraweiam bardzo ciepło.
W takich sytuacjach zwracam jeszcze uwagę na Węzły, które mogą wnieść dodatkowy element fatalistyczny. W solariuszu oś Węzłów na ASC/DSC.
Węzły rzeczywiście mogą być tu ważne. Proszę zauważyć, że Pluton Protasiuka (który włada całą zbitką w Skorpionie) stoi dokładnie na południowym węźle w horoskopie zaprzysiężenia.
Co się stanie z Jarosławem Kaczyńskim, czy zostanie Prezydentem Polski?
Nie sądzę.
W związku z nieuchronnie zbliżającymi się wyborami Prezydenta RP może pokusiłby sie Pan o przedstawienie prognozy (oczywiście po ogłoszeniu oficjalnym listy Kandydatów)?
Rzeczywiście to byłoby interesujące. Jowisz i Uran znajdą się w Baranie i to w koniunkcji w okresie okołowyborczym. Gdyby wybory odbyły się jesienią, obie planety wypadły by w Rybach. Zatem pewnie będzie … inaczej…
Dzisiaj (tj. 2010-04-21) Komorowski ogłosił termin wyborów. Będzie to 20-06-2010 o 6:00. Obliczając horoskop na tę chwilę, widzimy że Jowisz i Uran są w koniunkcji i w domu X. Oznacza to być może, że wynik tych wyborów będzie dużym zaskoczeniem. Księżyc (wyborcy) i Saturn (obecny prezydent) są w domu IV. Ponieważ w tym domu Księżyc jest królem, a Saturn na wygnaniu i w opozycji do Jowisza-Urana, więc oznaczałoby to że Komorowski nie będzie prezydentem, a nowy prezydent będzie dobrym wyborem z punktu widzenia wyborców (interesy wyborców będą „królem”).Nowo wybrany prezydent to w tym horoskopie Słońce, które jest w domu XII. Być może znaczy to, że ten nowy kandydat będzie zupełnie nieoczekiwany ze względu na kwadraturę z Uranem (należy oczekiwać że na pewno nie będzie to faworyt przed końcem wyborów) lub że będzie druga tura (bo do końca będzie zwodniczą kwestią kto wygra).
Horoskop sporządzony na moment otwarcia lokali wyborczy, nie jest miarodajny, bo to raczej horoskop samych wyborów. Na temat wyniku mógłby nam coś powiedzieć horoskop sporządzony na zamknięcie lokali. Ale i tak z czymś to trzeba porównać.
Dlaczego w artykule pisze, że ostatnie zaćmienie Słońca przed katastrofą było 15 stycznia? Zaćmienie to nic innego jak koniunkcja Słońca i Księżyca, więc ostatnie zaćmienie Słońca przed katastrofą było w Rybach i było to poczwórna koniunkcja dnia 15-go marca.
Zaćmienia są ważniejsze niż nowie. W astrologii mundalnej najpierw rozpatrujemy więc ostatnie zaćmienie (najlepiej Słońca), a dopiero później ostatni nów. Oczywiście ostatni nów z 15 marca był dramatyczny, bo wypadał w koniunkcji z Uranem, ale trzeba to z czymś połączyć, odnieść do jakiegoś horoskopu. Oczywiście, nie musimy daleko szukać. Wystarczy wziąć horoskop Lecha Kaczyńskiego i zobaczymy, że Uran w horoskopie nowiu jest w kwadraturze do Słońca Kaczyńskiego, i to co do minuty kątowej!Z kolei w horoskopie prezydentury Uran połączony z nowiem tworzy dokładną opozycję z Księżycem.
Doskonały komentarz! Gratuluję wnikliwości i solidnego warsztatu. Pozdrawiam
Jestem ciekawa czy wniosloby coś tutaj uwzględnienie Lilith. Ostatnio z cala rodzina czytalismy Pana książkę na ten temat i okazalo sie ze pozycja Lilith bardzo trafnie okresla nasze ciemne strony. W kazdym razie moją na pewno. Nie muszę mowic ze wzbudzilo to wiele kontrowersji w naszym gronie, jednak na szczescie umiemy wykorzystac takie informacje dla siebie.Bardzo mnie zainteresowała koniunkcja Eris i Słońca z poprzedniej notki. Czy może to oznaczać, że przyczyna katastrofi była… agresja skierowana przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu? Wiem ze to kontrowersyjny temat.Pozdrawiam serdecznie.
> Jestem ciekawa czy wniosloby coś tutaj uwzględnienie> Lilith. Niewykluczone, ale trudno zaczynać tego typu interpretacje od Lilith, bo to trochę jakby od końca. Dziękuję za zainteresowanie moją książką.
W progresjach sekundarnych horoskopu Chrztu Polski (14.04.966r 10.55) jest kilka ważnych aspektów:progresywny Saturn koniunkcja Słońce,progresywny Uran opozycja Słońce,progresywny Pluton kwadratura Wenus,progresywny Pluton opozycja LilithMars/Wenus półtorakwadratura Uran/Neptunjest również aspekt koniunkcji Jowisza i WenusCzy mógłby się Pan odnieść do tych konfiguracji
Akurat progresje sekundarne Saturna, Urana i Plutona (oraz w ogóle wszystkich wolnych planet) są tak długie, że obejmują okres wielu, wielu dekad. To raczej tło dla pewnych wydarzeń niż sygnifikatory pojedynczych zdarzeń. Może Pan zauważyć, że progresywny Uran krótko przed Okrągłym Stołem zaczął się cofać i był dokładnie 28,58 Wagi, podczas gdy Słońce w horoskopie Polski jest 28,59 Barana! A więc brakowało zaledwie minuty kątowej. Jakkolwiek to był właśnie ten moment, kiedy przyszła wolność (Uran) oraz całkowita reorganizacja władzy i ustroju politycznego.Do bardziej wydarzeniowego prognozowania wziąłby raczej dyrekcje prymarne, w których teraz dyrekcyjny Pluton jest w ścisłej koniunkcji z Marsem – władcą Słońca oraz współwładcą IX domu (zagranica), zaś dyrekcyjny Jowisz tworzy kwadraturę do Słońca.
Czy byłoby możliwe, żeby pisał Pan nieco jaśniej dla osób nieznających terminów astrologicznych? Subskrybuję RSS, ponieważ zainteresowała mnie ta dziedzina. Liczę na więcej postów odnoszących się do wydarzeń, dotykających nas bezpośrednio, jak niedawna katastrofa.
Kiedy ponad 4 lata temu zakładałem tego bloga, nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie on tak popularny również wśród nie-profesjonalistów. Będę się więc starał, aby te wywody były bardziej czytelne również dla laików, chociaż to nie zawsze jest takie proste.Dziękuję za zainteresowanie, pozdrawiam
Katastrofa wydarzyła się o 8.40 czasu warszawskiego.Poza tym szkoda, że nie zrobił Pan solariusza prezydentury wcześniej i nie ostrzegł Pan publicznie Prezydenta (pomijając Pana osobiste preferencje polityczne). Po trzecie jak patrzyłem jak TUSK zostawał faktycznym władcą POLSKI (premier ma realną władzę) i na WIELKI KRZYŻ w jego horoskopie urodzeniowym stworzony przez Słońce, Księżyc, Urana i Neptuna to od razu powiedziałem znajomym, że jego premierostwo będzie pechowe dla POLSKI. Katastrofa wydarzyła się gdy Uran i Neptun były w ścisłym półsekstylu.
> Katastrofa wydarzyła się o 8.40 czasu warszawskiego.Tak naprawdę to nie wiemy, kiedy dokładnie doszło do katastrofy. O 8:39 samolot zerwał frakcję elektryczną, a o 8:49 Wiktor Bater otrzymał wiadomość, że samolot się rozbił. Tyle wiemy. Z tego nie wynika, że katastrofa wydarzyła się o 8:40, chyba że Pan coś wie, czego nie wiedzą media.> Poza tym szkoda, że nie zrobił Pan solariusza prezydentury> wcześniej i nie ostrzegł Pan publicznie Prezydenta> (pomijając Pana osobiste preferencje polityczne).Uważa Pan, że to moja wina, że samolot się rozbił?> Po trzecie jak patrzyłem jak TUSK zostawał faktycznym> władcą POLSKI (premier ma realną władzę) i na WIELKI KRZYŻ> w jego horoskopie urodzeniowym stworzony przez Słońce,> Księżyc, Urana i Neptuna to od razu powiedziałem znajomym,> że jego premierostwo będzie pechowe dla POLSKI. A co ma wspólnego premierostwo Tuska z katastrofą w Smoleńsku? > Katastrofa wydarzyła się gdy Uran i Neptun były w ścisłym> półsekstylu.Nie widzę związku.
Tak się składa, że wiem kiedy mogą być zerwane przewody energetyczne jeśli leci samolot (są na wysokości kilku- kilkunastu metrów, poza tym wskazania awarii w elektroenergetyce są dokładne co do sekundy) i dlatego twierdzę że po kilku sekundach samolot uderzył w ziemię.Nie winię Pana za katastrofę, żałuję że wszystko Panu sprawdza się po czasie (zwłaszcza w tym przypadku) a nie przed.Dzisiaj podano, że pilota mogło zmylić ustawienie radiolatarni na tym lotnisku (Neptun i Uran – według mnie to oczywiste). Gdyby nie toksyczny premier (wielki krzyż z Neptunem i Uranem) to uroczytości katyńskie wyglądałyby inaczej (nie na dwie tury i ze zwiniętym, niedziałającym, a może przestawionym, sprzętem naprowadzającym (radiolatarnie, i ślepe światła) po odlocie Putina z Tuskiem w środę a przed przylotem Kaczyńskiego w sobotę..Dla mnie jest jasne kto pośrednio nieumyślnie (chciałbym w to wierzyć że nieumyślnie, choś nie jest to łatwe – zwłaszcza patrząc na Plutona na descendencie katastrofy i Neptuna na MC) przyczynił się do katastrofy. To tyle..
> Nie winię Pana za katastrofę, żałuję że wszystko Panu> sprawdza się po czasie (zwłaszcza w tym przypadku) a nie> przed.Czyżby? To proszę się zapoznać z poprzednim wpisem na blogu. > Dla mnie jest jasne kto pośrednio nieumyślnie (chciałbym w> to wierzyć że nieumyślnie, choś nie jest to łatwe -> zwłaszcza patrząc na Plutona na descendencie katastrofy i> Neptuna na MC) przyczynił się do katastrofy. To tyle..Oczywiście, to wszystko wina Tuska. Powiem więcej, II wojna światowa to też wina Tuska.
jak spojrzeć na Słońca Tuska, Hitlera, chrztu Polski i Lenina, to faktycznie II wojna i rewolucja październikowa są winą Tuska.pozdrawiam
Zapomniał Pan jeszcze o Bierucie.
Niemal wszystko wokół tej katastrofy jest niejasne, a w całej sprawie więcej jest pytań niż odpowiedzi. Jednak z relacji świadków i informacji ze śledztwa, w tym dotyczących odczytu czarnych skrzynek oraz z opinii specjalistów, wyłaniają się najbardziej prawdopodobne hipotezy. Śledczy badający przyczynę katastrofy samolotu prezydenckiego będą brali pod uwagę m.in. jako jedną z wersji ewentualny zamach – przyznał to w końcu na konferencji prasowej prokurator generalny Andrzej Seremet. Niewytłumaczalna skala zniszczeńDoświadczeni piloci nie kryją oburzenia: – Podchodzenie do lądowania nie w osi pasa, wysokość samolotu kilka metrów nad ziemią na kilometr przed pasem… Co tam się działo, na Boga? – dziwi się emerytowany pilot tupolewów i antonowów.Naoczni świadkowie, pracownicy bazy i mieszkańcy potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej wysokości, zahaczając niemalże o samochody jadące lokalną drogą. Kierowcy i przechodnie widzieli upadek oraz wybuch i pożar. Niektórzy, według doniesień, twierdzą, że wybuch nastąpił, zanim maszyna rozbiła się o ziemię. Tupolew 154 jest masywnej konstrukcji. Znane są przypadki awaryjnych lądowań „tutka” na polach. Nie brak opinii, że miał wystarczające zabezpieczenia, aby wylądować awaryjnie nawet na małym lesie (bardzo mocna konstrukcja kadłubowa i wielokołowe podwozie). Skąd więc taka skala zniszczeń samolotu? W relacjach filmowych widać kilka poszczególnych części samolotu, 10–15 proc. kadłuba. Gdzie się podziała reszta szczątków tej potężnej maszyny? Jest to 80-tonowy samolot, zabierający ponad 100 pasażerów. Skoro maszyna rozbiła się na ziemi, dlaczego części zostały rozrzucone na obszarze 700–800 m? Niewykluczone, że Tu-154 rozleciał się już w powietrzu, a na ziemię spadały pojedyncze szczątki. Przypomnijmy, że prezydencki tupolew zahaczał o drzewa, po ścięciu gałęzi na wysokości najwyżej 5–6 m wzbił się na chwilę w górę, a pilot stracił kontrolę prawdopodobnie dopiero po zetknięciu z większym drzewem, najwyżej 6–8 m nad ziemią. Impet uderzenia pochodził więc głównie od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Rzadki zagajnik – jak widać na zdjęciach, w którym leżą szczątki – nie powinien, według niektórych specjalistów, spowodować tak strasznych skutków przy lądowaniu. Najbardziej zagadkową sprawą jest właśnie stan samolotu. Trudno wyobrazić sobie, by 80-tonowa maszyna lecąca z minimalną prędkością (ok. 280 km/h) na wysokości kilku metrów nad ziemią roztrzaskała się na drobne kawałki. – Raczej powinien osiąść, ślizgając się po małym zagajniku, jaki tam rośnie. Samolot od razu przechodzi w takiej sytuacji, jak mówią piloci, na obniżanie – więc po prostu powinien uderzyć kadłubem o podłoże. Nawet nie zdążyłby się przewrócić. Naturalne wydaje się właśnie takie zachowanie masywnego tupolewa. Nie jest według mnie możliwe, żeby roztrzaskał się na drobne kawałki, które widać na zdjęciach. Rozmiar zniszczeń wydaje się nieproporcjonalny do sytuacji – mówi nam fachowiec od mechaniki i dynamiki lotu, zarazem zawodowy pilot, który wielokrotnie siedział za sterami Tu-154 (nazwisko i imię do wiadomości redakcji). – To oczywiście muszą potwierdzić badania aerodynamiczne. Nie są one skomplikowane. To, jak prezydencki Tu-154 powinien zachować się przed rozbiciem o ziemię, można obliczyć, wykorzystując odpowiednie wzory i zasady mechaniki i dynamiki lotów, tj. w jakim miejscu samolot o takiej masie i konkretnej w tamtej chwili prędkości, po ścięciu drzew o znanej średnicy, mógł uderzyć w ziemię i w jaki sposób (skrzydłem, podwoziem etc.), jakie było w chwili wypadku przeciążenie i jak powinien zachować się kadłub o konkretnej wytrzymałości po takim uderzeniu. To można obliczyć po uwzględnieniu wszystkich danych – dodaje.Jak po upadku z kilkuset metrów„Gazeta Polska” przeanalizowała zdjęcia i artykuły na temat innych, wcześniejszych katastrof z udziałem Tu-154. Wniosek jest jeden: wygląd wraku prezydenckiego samolotu przypomina szczątki tupolewów, które ulegały zniszczeniu, opadając z wysokości kilkuset metrów. 15 grudnia 1997 r. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – 13 km od lotniska – rozbił się Tu-154 należący do linii lotniczych z Tadżykistanu. Piloci tej maszyny, podobnie jak załoga polskiego samolotu, zbyt późno zorientowali się, że są za nisko, tyle że panowanie nad tupolewem stracili całkowicie w wyniku turbulencji, aż 210 m nad ziemią. Po uderzeniu w ziemię samolot rozpadł się – podobnie jak Tu-154 z Lechem Kaczyńskim – na kawałki (fotografia po prawej), ale jedna z 87 osób znajdujących się na pokładzie przeżyła.A wy dalej swoje..Oj naiwni jesteście w swoim zacietrzewieniu..
c.d.4 lipca 2001 r. pod Irkuckiem z wysokości 853 m w ciągu kilkunastu sekund runął Tu-154 będący własnością rosyjskiej Vladivostokavii (nikt nie przeżył). Maszyna spadała bezwładnie przez kilkanaście sekund, mimo to jej szczątki – rozrzucone na obszarze 100 na 60 m – były w niewiele gorszym stanie niż wrak polskiego samolotu (zdjęcia na Niezależna.pl). Pięć lat później – w sierpniu 2006 r. – na terenie wschodniej Ukrainy rozbił się inny rosyjski Tupolew 154. Choć spadał z bardzo dużej wysokości (bezradni piloci wysyłali SOS, gdy maszyna była na 1100 i 900 m), szczątki konstrukcji i ciał rozrzucone były na długości 400 m, a zniszczenia samolotu porównywalne ze skutkami katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. (zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jeszcze w powietrzu w rosyjskiej maszynie wybuchł pożar, a po upadku nastąpiła olbrzymia eksplozja, utrwalona na filmie przez świadków).W lutym 2009 r. trochę lżejszy i mniejszy od Tupolewa 154 boeing 737 tureckich linii lotniczych – w wyniku usterki wysokościomierza i błędu pilotów – uderzył o ziemię z prędkością 175 km/h paręset metrów od lotniska w Amsterdamie. Wcześniej, kilkadziesiąt metrów nad ziemią, w maszynie przestały pracować silniki (wyłączył je autopilot, wprowadzony w błąd działaniem wysokościomierza). Po upadku na błotniste pole samolot przełamał się na trzy części i stracił ogon, ale nie rozpadł się na kawałki (fotografia powyżej); zginęło jedynie 9 ze 135 osób na pokładzie. Tymczasem w podobnej – jeśli chodzi o tor lotu maszyny – katastrofie pod Smoleńskiem (jedyna zasadnicza różnica to obrót polskiego Tu-154 przed upadkiem o 180 stopni) zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga. Z samolotu zostało tylko kilka większych części, reszta konstrukcji została rozrzucona (jak już wspominaliśmy) na obszarze 700–800 m. Tylko 24 z 96 ciał udało się zidentyfikować bezpośrednio przez rodziny ofiar, jak powiedziała minister zdrowia Ewa Kopacz. W wypadku innych ciał najczęściej potrzebne były testy DNA. Dlaczego część osób znajdujących się w samolocie została – jak stwierdził Sergiej Szojgu, minister obrony cywilnej Rosji – spalona? Silniki Tu-154 są na ogonie i – według zdjęć – brak jest śladów wybuchu silników. Samolot przy lądowaniu ma mało paliwa. Zdjęcia tuż po tragedii pokazują, że nie było dużego pożaru, co potwierdził rosyjski wicepremier Siergiej Iwanow podczas spotkania polskich i rosyjskich przedstawicieli rządu („Nie było pożaru ani wybuchu”). Nie wiedział, ile jest metrów nad ziemiąPrzyczyną tragedii pod Smoleńskiem była zbyt mała wysokość lotu prezydenckiego samolotu Tu-154M w ostatniej fazie lotu – krótko przed posadzeniem maszyny na płycie lotniska. A więc kluczowym pytaniem jest, dlaczego 2 km od początku pasa lotniska samolot znajdował się na dramatycznie niskiej wysokości? Pilot obniżył pułap do 2,5 m nad ziemią, co przy jego doświadczeniu jest wręcz nieprawdopodobne. Piloci nie rozpoczęliby podejścia do lądowania, gdyby wiedzieli, że znajdowali się na niebezpiecznej wysokości. Ślady katastrofy – szczątki samolotu wskazują, że samolot w ostatniej chwili zmienił prawidłowy kurs, a nie – jak sugerowano zaraz po wypadku – próbował trafić w pas startowy. Przy widoczności 500 m pilot musiał dostrzec zabudowania. Po co miałby więc skręcać w lewo? Żeby odczytywać prawidłową wysokość lotu, piloci powinni ustawić na barometrze wielkość ciśnienia obowiązującą w tym czasie na ziemi podawaną załodze przez kontrolera z wieży. – Jeśli Rosjanie mówią: „dawlienije” (ciśnienie), to znaczy, że podają QFE (ciśnienie lotniska startu). Mogło nastąpić tragiczne nieporozumienie – kontroler podał wartości ciśnienia np. w jednostkach QFE, a piloci przyjęli je w jednostkach QNH, jak się przyjmuje w systemie zachodnim. Różnica między QNH i QFE w przeliczeniu na wysokość to 255 m. Bo to lotnisko jest 255 m nad poziomem morza. QNH daje po wylądowaniu wysokość elewacji (lotniska), czyli na wysokościomierzu będzie 255 m. Jeżeli będzie podane QFE, to po wylądowaniu na lotnisku będzie 0 m – tłumaczy doświadczony pilot samolotów pasażerskich.Według jednej z opinii pilot prezydenckiego Tu-154 zbliżał się do lotniska w Smoleńsku w gęstej mgle, dlatego nie widział, że leci nad głębokim wąwozem. Czy myśląc, że znajduje się znacznie wyżej, niż był w rzeczywistości, zaczął zniżać kurs? Przy zbliżaniu się do pasa startowego od wschodu samoloty przelatują nad jarem o głębokości 60 m. Około 1700 m od skraju pasa prezydencki Tu-154, akurat nad najgłębszym miejscem wąwozu, zaczął skręcać w lewo, choć nalatywał dokładnie na pas startowy, gwałtownie zaczął też tracić wysokość, choć przedtem szedł kursem właściwym. Jeśli to wersja prawdziwa, dlaczego inne systemy, przede wszystkim amerykański TAWS (o którym szerzej piszemy w dalszej części artykułu), nie ostrzegły pilota przed bliskością ziemi? Gen. dyw. pilot dr Antoni Czaban, szef Szkolenia Sił Powietrznych, powiedział w TVN24, że nie wie, dlaczego samolot schodził tak szybko do lądowania, ponad normę dla tego samolotu. Podkreślił, że w samolocie są trzy niezależne i na różnych zasadach działające wysokościomierze, które alarmują od 200 m nad ziemią niezależnie od mgły o zbliżaniu się do ziemi. Jego zdaniem pilot nie ma prawa zejść poniżej 200 m we mgle, bo działają alarmy i zabezpieczenia.Tu-154M ma trzy niezwykle precyzyjne wysokościomierze ciśnieniowe i jeden radiowysokościomierz, działający dokładnie tak samo jak barometr. Takie wysokościomierze mają dokładność do 1 stopy (ok. 30 cm).REKLAMA Czytaj dalej Bezpieczeństwo lądowania na lotniskach określa się w trzystopniowej skali: 1. Można lądować bezpiecznie; 2. Uważaj; 3. Nie wolno lądować. Jeżeli warunki stwarzają ryzyko bezpiecznego wylądowania, obsługa wieży powinna zamknąć lotnisko. Jeśli tego nie zrobi, oznacza to, że lądować można, ale z zachowaniem większej ostrożności. – Obsługa wieży na lotnisku w Smoleńsku powinna przed lądowaniem prezydenckiego samolotu zamknąć lotnisko. Przed tragiczną próbą wylądowania polskiego Tu-154 próbował wylądować Ił-76. O mało się nie rozbił, w ostatniej chwili poderwał maszynę. To były wystarczające sygnały, by zamknąć ruch na lotnisku – mówi „GP” pilot samolotów pasażerskich. – Warunki do lądowania nie były jednak skrajnie złe. Minimalne warunki do lądowania w czasie mgły na tym lotnisku to 100-metrowa podstawa i kilometr widoczności. W Smoleńsku 10 kwietnia przed godz. 9 widoczność wynosiła 500 m. Na Okęciu dla tupolewów przyjmuje się minimum 550 m, przy systemie naprowadzania ILS. W Smoleńsku nie ma ILS, ale można było tak zgrać informacje z wieży i przyrządów pokładowych, by wylądować – dodaje. Dlaczego więc doszło do katastrofy?TVN w jednym z pierwszych wydań „Faktów” umieścił nagranie uwieczniające zatrzymanie rosyjskich kontrolerów lotu. Uciekali oni przed rosyjską milicją, a po zatrzymaniu się wyrywali. Jeden z nich zbiegł, ale go złapano. Czego się bali?Wypowiedzi pracowników wieży wskazują, że należy przyjrzeć się temu, jak w ostatnich minutach wyglądała komunikacja między wieżą a samolotem. Kłamstwo dotyczące nieznajomości języka rosyjskiego przez kapitana polskiego statku samolotu nasuwa podejrzenie, że powodem katastrofy mogło być złe poinformowanie pilota o warunkach atmosferycznych. To mogło doprowadzić do złej kalibracji urządzeń pokładowych – napisał w internecie jeden ze specjalistów. Jeśli wieża podałaby nieprawdziwe ciśnienie na lotnisku, przełożyłoby się to na różnicę wskazań, mimo prawidłowego działania przyrządów. Żeby odczytywać prawidłową wysokość lotu, piloci powinni ustawić na barometrze wielkość ciśnienia obowiązującą w tym czasie na lotnisku, podawaną załodze z wieży. Wypowiedzi kontrolerów z wieży w Smoleńsku o problemie polskich pilotów ze zrozumieniem liczb zastanawiają, czy wieża nie podała błędnych danych i teraz winę stara się zrzucić na pilotów? Albo wskazania wieży były błędne, albo doszło do awarii urządzeń pokładowych.Znana rosyjska komentatorka Julia Łatynina w rozmowie z korespondentem RMF FM powiedziała, że o ile wizyta premiera Tuska była przygotowana, o tyle wizytę prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze traktowały jak zbędną. Na stronie „The Moscow Times” pojawiła się informacja o zainstalowanej na smoleńskim lotnisku dodatkowej aparaturze naprowadzającej samoloty. Taką samą informację podało niezależne radio Echa Moskwy. Tzw. MMLS – Mobile Microwave Landing System – miał pomóc wylądować maszynie, na której pokładzie znajdował się premier Władimir Putin. MMLS, który jest wersją mobilną ILS, umożliwia wylądowanie w najgorszych warunkach pogodowych, ponieważ automatycznie naprowadza samolot na pas. Sprzęt miał być wypożyczony przez smoleńskie lotnisko specjalnie na uroczystości w Katyniu. Po wylocie Tuska i Putina urządzenie zostało zdemontowane. Przed przylotem Putina i Tuska do Smoleńska po katastrofie aparaturę tę ponownie zainstalowano. To dowód, jak strona rosyjska potraktowała wizytę polskiego prezydenta. Samolot, który nie mógł się rozbićNa zagadkowość katastrofy pod Smoleńskiem zwrócił uwagę John Hamby, rzecznik producenta urządzenia, zwanego Terrain Awareness and Warning System (TAWS). TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów za każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży radiowej lub innej przeszkody – a także w przypadku zbyt małej odległości do ziemi. Zdaniem Marka Strassenburga Kleciaka – pracującego w Niemczech specjalisty od systemów trójwymiarowej nawigacji – TAWS podaje dane z dokładnością 1:1 m, samolot z tym systemem nie może się więc rozbić. Od 2005 r. urządzenia TAWS są obowiązkowo montowane we wszystkich nowo wyprodukowanych samolotach linii komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej wysokości, TAWS reaguje głośnym sygnałem dźwiękowym. Dzięki temu doprowadzono do całkowitego wyeliminowania katastrof lotniczych przy lądowaniu. Wystarczy powiedzieć, że od końca lat 90., gdy zaczęto montować ten system w starych i nowych maszynach, żaden wyposażony weń samolot nie uległ katastrofie. Żaden – do 10 kwietnia 2010 r., gdyż tupolew, którym leciał Lech Kaczyński, miał TAWS. Czy w związku z tym mógł się roztrzaskać w wyniku błędu pilota, mgły lub usterki wysokościomierza?John Cox, znany amerykański konsultant ds. bezpieczeństwa i ekspert od wypadków, stwierdził wprost: „Naprawdę chciałbym wiedzieć, co działo się na pokładzie, ponieważ niezależnie od tego, pod jaką presją byli piloci i z jakimi warunkami pogodowymi mieli do czynienia, nigdy żaden pilot nie zignorował ostrzeżenia TAWS. Czym różnił się ten samolot, że stało się inaczej?”. Jeden z czytelników „GP” z USA potwierdził bezpośrednio w spółce Universal Avionics Systems of Tucson, że wszczęła ona własne wewnętrzne dochodzenie w sprawie tragedii pod Smoleńskiem. Ani Rosjanie, ani Polacy nie zaprosili jednak Amerykanów z Tucson do pomocy w śledztwie prowadzonym na terenie Rosji.Co ciekawe – po ukazaniu się informacji o obecności TAWS w prezydenckim Tu-154 natychmiast pojawiły się opinie, że system ten mógł być wyłączony lub nie mieć dokładnych map lotniska w Smoleńsku. Pierwsza hipoteza upadła, gdy po odczycie czarnych skrzynek okazało się, że TAWS działał do samego końca; druga wydaje się całkowicie niewiarygodna. – To absurd. To są dokładne mapy robione na zamówienie klienta. W przypadku polskiej maszyny wojskowej byłoby dość dziwne, gdyby nie było na niej rosyjskich lotnisk wojskowych. Przeciwnie: nie trzeba być fachowcem, by domyślić się, że lotniska wojskowe sąsiadującego państwa, które na dodatek nie jest sojusznikiem, lecz potencjalnym zagrożeniem, są najdokładniej opracowywanymi mapami, jakie tylko można zrobić. Tłumaczenie, że mogło być inaczej, pachnie zdradą stanu – mówi nam inny ekspert od systemów nawigacji satelitarnej.Jeśli zatem TAWS działał poprawnie, a tupolew nie miał żadnych usterek technicznych (np. wysokościomierza), co aż tak bardzo zmyliło doświadczonych pilotów prezydenckiego samolotu? Sposobów, by zakłócić działanie systemów nawigacyjnych i zabezpieczających, jest kilka – ale wszystkie one wymagają świadomej ingerencji osób trzecich. Jedną z nich jest „meaconing”. Polega on na ukradkowym nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. W przypadku Tu-154, podchodzącego właśnie do lądowania, wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Dziwne zachowanie się pilotów i maszyny – a więc próba podejścia do lądowania 1,5 km (!) przed lotniskiem i ze sporym odchyleniem od właściwego kursu – wskazywałyby na taką właśnie możliwość. – Katastrofę można było spowodować także przez „spoofing”. Chodzi o wysłanie sfałszowanego sygnału satelitarnego o większej mocy niż prawdziwy i o identycznej strukturze. Takiego ataku można było dokonać zarówno z lasku, w którym rozbił się Tu-154, jak i oczywiście przy użyciu bardziej zaawansowanych metod, z dalszej odległości – twierdzi nasz rozmówca. Na ślady tego rodzaju ingerencji można natrafić poprzez dokładną analizę zawartości czarnych skrzynek. Niestety – wkrótce po katastrofie trafiły one w ręce Rosjan, którzy mieli i czas, i możliwości, by w razie potrzeby sfałszować zapisy rejestratorów dotyczące działania urządzeń Naraził się Putinowi Jeśli katastrofa, w jakiej ginie prezydent państwa oraz szefowie wojsk i najważniejszych instytucji państwowych, zdarzyła się w kraju, który wciąż traktuje Polskę jako swoją strefę wpływów, a skład delegacji to w rozumieniu władz Rosji wrogowie prowadzonej przez nich geopolityki europejskiej, to pierwszą rozpatrywaną hipotezą powinno być umyślne spowodowanie upadku samolotu. Gdy w samochodzie żony Radosława Sikorskiego wybuchł gaz, od razu brano pod uwagę zamach. W przypadku katastrofy pod Smoleńskiem w ogóle nie rozpatrywano takiej możliwości. A w czasach terroryzmu powinna być jedną z podstawowych hipotez. Przyciśnięty do muru polski prokurator wobec piętrzących się niejasności przyznał dopiero kilka dni temu, że również hipoteza o umyślnym spowodowaniu wypadku jest brana pod uwagę. Warto pamiętać, że w latach 90. w podmoskiewskiej miejscowości Bałaszycha były prowadzone kursy dla funkcjonariuszy KGB (od 1991 r. – FSB), którzy mieli likwidować głowy państw. Niedowiarkom trzeba przypomnieć udział KGB w zamachu na papieża, zatrucie dioksynami prozachodniego kandydata na urząd prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, śmiertelne napromieniowanie izotopem polonu Aleksandra Litwinienki, zastrzelenie opozycyjnej dziennikarki Anny Politkowskiej etc. To pokolenie KGB-istów Putina przeprowadziło atak na pałac Tadz-Bek i zlikwidowało Hafizullah Amina, stojącego na czele Afganistanu, a przed nim jego poprzednika Nur Mohammed Taraka. Oni zlikwidowali pierwszego prezydenta Czeczenii Dżochara Dudajewa i przeprowadzili kilka zamachów na prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadze. Wielu przeciwników KGB i FSB zginęło, wiec dlaczego nie brać pod uwagę hipotezy o zamachu? Rosyjscy przywódcy mieli powody, by nie kochać Lecha Kaczyńskiego. 15 listopada 2006 r. prezydent Kaczyński zaproponował Unii Europejskiej, by wprowadziła sankcje przeciwko Rosji w odpowiedzi na zakaz importu polskich produktów do Rosji – Polska nałożyła weto na decyzje rozpoczęcia negocjacji miedzy UE i Rosją. Podczas rosyjsko-gruzińskiej wojny w 2008 r. prezydent Kaczyński poparł Gruzję i stał się orędownikiem sprawy gruzińskiej w świecie, wspierał przystąpienie Gruzji do NATO. To za prezydentury Lecha Kaczyńskiego zapadła decyzja o rozmieszczeniu amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej na terytorium RP. Polska proponowała też alternatywne drogi pozyskania zasobów energetycznych i uniezależnienie się europy od dostaw rosyjskiego gazu.Tymczasem w Polsce niemal wszystkie media od razu wykluczyły hipotezę o celowym spowodowaniu katastrofy, zachwycając się zdjęciami premiera Tuska w objęciach Władimira Putina, emisją filmu „Katyń” w rosyjskiej telewizji oraz przyznaniem przez prezydenta Miedwiediewa, że w 1940 r. polskich oficerów wymordowano na rozkaz Stalina. Dopiero w ostatnich dniach, wskutek drążenia tematu przez m.in. „GP” i „Nasz Dziennik”, rozważają przyczyny katastrofy niezależne od polskiego pilota. Leszek Misiak, Grzegorz WierzchołowskiPrzygotowując się do tekstu, wysłaliśmy do Naczelnej Prokuratury Wojskowej (NPW) kilka pytań, m.in. „Czy w Rosji dokonano jakiejkolwiek sekcji zwłok ofiar katastrofy? Jeśli tak, ile przeprowadzono takich obdukcji?”. Płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy NPW, nie odpowiedział na pytanie, pisząc jedynie: „W Rosji przeprowadzone zostały oględziny zewnętrzne oraz otwarcie zwłok wszystkich 96 ofiar katastrofy samolotu Tu-154M 101. Czynności tych dokonano w obecności polskich prokuratorów”.Według informacji „GP”, ani w Rosji, ani w Polsce nie przeprowadzono żadnej sekcji zwłok. Przy założeniu polskiej prokuratury, że w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem należy zakładać każdą ewentualność, także możliwość umyślnego spowodowania katastrofy, postępowanie polskich władz i prokuratorów jest – najdelikatniej mówiąc – niezrozumiałe. A wy dalej naiwni wiecie lepiej, że największym zagrożeniem dla Polski był jej prezydent, żal mi was.. W jakich szkołach historii was uczono?! Mój dziadek siedział za walkę z komuną i umarł zamęczony zaraz po wyjściu z więzienia (wtedy kiedy dziadek Tuska robił co innego..). Może dlatego wiem kto jest tak naprawdę zagrożeniem dla Polski i nie słucham finansowanych przez obcy kapitał stacji telewizyjnych i radiowych. A wy słuchajcie ślepcy dalej..
Horoskop na dokładny moment katastrofy i patrzeć na VIII dom – pozycja i umiejscowienie jego głównego władcy pokaże, gdzie należy szukać pierwotnych przyczyn hekatomby. Tym śladem iść.
Smoleńsk, 8.40 czasu warszawskiego, 10 kwietnia 2010System Regimontanusa:VIII dom: 26 stopni 20 minut KoziorożcaWładca : Saturn w retrogradancji: 29 stopień 49 minut w Pannie na wierzchołku V domu (0 stopni 41 minut Wagi) w opozycji do Urana w Rybach (27 stopień 55 minut) będącego władcą IX domu (10 stopni 53 minuty Wodnika). I niech ktoś to rozwiąże..
Varuna, proszę o komentarze astrologiczne, nie światopoglądowe.W internecie jest wystarczająco dużo miejsca, aby przedstawiać swoje teorie spiskowe. Tutaj proszę się ograniczyć do analiz horoskopowych, przynajmniej na tyle, na ile Pan potrafi.
Jeśli Pan potrafi oddzielić swój światopogląd od astrologii to gratuluję! Pan wybaczy, ja nie potrafię w tej konkretnej sprawie.
Varuna, przecież nie mam Panu za złe, że ma Pan jakiś światopogląd. Mnie jednak interesuje astrologia, a nie teorie spiskowe.
Ja również nie posiadam się z radości, że akceptuje Pan iż czytelnicy Pana bloga mogą mieć „jakiś” światopogląd. Uff, jaka ulga..Natomiast mnie również na tym blogu interesuje wyłącznie astrologia i w związku z tytułem Pana wpisu „zrozumieć katastrofę” i patrząc na horoskop katastrofy staram się dorzucić „cegiełkę” do zrozumienia tej katastrofy (o czym piszę np. i powyżej i poniżej tego wpisu) i niech Pan wybaczy ale biorąc pod uwagę moją skromną wiedzę astrologiczną nie wykluczam, że ktoś „pomógł” pilotom pomylić się o 1,5 km. I nie ma to wiele wspólnego z moimi przekonaniami politycznymi. Jeśli Pan „astrologicznie” udowodni, że przyczyna awarii leży wyłącznie po stronie polskiej – chylę czoła.
Panie PiotrzeChciałabym się odnieść do Pańskiej informacji z 2006 roku na temat horoskopu prezydenta..napisał Pan o wpływie w 2010 roku Urana na urodzeniowe Słońce – tranzyt kwadraturą, i koniunkcji w tym samym czasie do urodzeniowego Księżyca. Ale ten tranzyt (Uran kwadrat Słońce) przeżywa w tej chwili tysiące urodzonych 18 czerwca i 18 grudnia i będą jeszcze przez najbliższe parę miesięcy, oraz ci którzy maja jeszcze Księżyc czy jakąś inną planetę w 27 stopniu Ryb. Za chwilę nie tylko Strzelce i Bliźnięta, ale i Koziorożce i Raki będą podlegać tym wpływom, nie mówiąc już o potężnym Plutonie który dopadnie ich tranzytem koniunkcji lub opozycji do ur. Słońca. I nic się u nich nie dzieje? NA czym polega różnica? Czy to wszystko nie zbyt ogólnikowe? czy Uran działając na Słońce kwadratura ma az tak straszny wpływ? co ze wszystkimi urodzonymi w tych dniach, którzy obecnie przezywają ten aspekt, i przeżywać będą?
> Panie Piotrze> […] Ale ten tranzyt (Uran> kwadrat Słońce) przeżywa w tej chwili tysiące urodzonych> 18 czerwca i 18 grudnia i będą jeszcze przez najbliższe> parę miesięcy, oraz ci którzy maja jeszcze Księżyc czy> jakąś inną planetę w 27 stopniu Ryb. Ale przecież nie wszyscy są prezydentami. W astrologii najważniejsza jest skala i zarazem kontekst. Moja bezrobotna sąsiadka też może mieć taki tranzyt, ale ona nie mieszka w Pałacu Prezydenckim i nie jest na froncie politycznych walk. Poza tym nie każdy z nich ma w swoim horoskopie urodzeniowym koniunkcję Słońce/Uran i nie każdy Bliźniak ma władcę Słońca w koniunkcji z Marsem. Innymi słowy, ten sam tranzyt będzie inaczej się manifestował u poszczególnych ludzi. Nie tylko dlatego, że mają odmienne radiksy, lecz także dlatego, że pełnią inne role w życiu. Trafnie tę problematykę ujął Włodzimierz Zylbertal, który na ostatniej Konferencji mówił o roli wyobraźni w pracy astrologa.
„[…] nie każdy z nich ma w swoim horoskopie urodzeniowym koniunkcję Słońce/Uran i nie każdy Bliźniak ma władcę Słońca w koniunkcji z Marsem. „Nie każdy.. ale co można powiedzieć wszystkim tym, którzy ten aspekt również mają, i znajdują się w tej chwili na „linii ognia” – Uran kwadrat Słońce, opozycja Saturn. Wielki Krzyż.. konfiguracja upadku?Nie wszyscy są prezydentami i mieszkają w Białym Domu, ale planety mają również wpływ na ich życie, karierę. Wiem i rozumiem, co chciał Pan przekazać, dziękuję za przybliżenie tematu, ale nie daje mi spokoju ta przepowiednia KATASTROFY..:(
> Nie każdy.. ale co można powiedzieć wszystkim tym, którzy> ten aspekt również mają, i znajdują się w tej chwili na> „linii ognia” – Uran kwadrat Słońce, opozycja Saturn.> Wielki Krzyż.. konfiguracja upadku?W pewnym sensie tak. Wszystko zależy od kontekstu i skali.> […] dziękuję za> przybliżenie tematu, ale nie daje mi spokoju ta> przepowiednia KATASTROFY..> :(Ale co dokładnie tak Panią trapi? Że tranzyty działają?
tu powinni się wypowiedzieć osoby urodzone 18 czerwca 1949 roku…
Daleko nie musi Pani szukać. Myślę, że nietrudno wyobrazić sobie, co przeżywa teraz Jarosław Kaczyński.
Właściwie chciałabym, aby astrologia czasem nie była aż tak trafna. W końcu człowiek ma wolną wolę, jest twórcą własnego losu. martwią mnie przepowiednie katastrof, każdy z nas podlega tranzytom całe życie, ale myślę, że nie wszystko jest zapisane w gwiazdach. Myślę, że stanowią one pewne tło, doskonale obrazują one danego człowieka, ale nigdy nie wiadomo, co się wydarzy przy danym tranzycie. Nigdy do końca.. A jak Pan uważa? Jako doświadczony astrolog
> Myślę, że stanowią one> pewne tło, doskonale obrazują one danego człowieka, ale> nigdy nie wiadomo, co się wydarzy przy danym tranzycie.> Nigdy do końca.. A jak Pan uważa? Jako doświadczony> astrologTo prawda. Jeśli chodzi o tranzyty, nie mamy pewności, jak dokładnie się one zamanifestują. Możemy jedynie domniemywać, wskazując możliwy i prawdopodobny ciąg zdarzeń w przypadku konkretnej osoby. W takim rozumieniu, astrologia nie zaprzecza wolnej woli, ale jednocześnie opisuje ona też to, co nieuchronne.To dość skomplikowane i w lakonicznych wypowiedziach nie dotkniemy istoty sprawy.
Czegoś nie rozumie cała sprawa z ta katastrofą sie rozbija o to czy był to zamach czy nie czemu na to nie mamy odpowiedzi proponuje aby wysądować ten kierunek ,katstrofa jest faktem tylko co było przyczyną?
> ,katstrofa> jest faktem tylko co było przyczyną?Przy pomocy astrologii ostatecznie tego nie rozstrzygniemy. Ale proszę sobie porównać horoskop katastrofy CASY (notka na blogu z 24.01.2008), której przyczyny są znane. W tym horoskopie władca ascendentu (Merkury) jest w koniunkcji z Neptunem. W horoskopie smoleńskiej tragedii władca ascendentu (Księżyc) też jest w koniunkcji z Neptunem. Tak więc chyba tu jest klucz. Neptun to nie tylko mgła i złe warunki atmosferyczne, to również wszelkiego rodzaju zaniedbania, dezinformacja, błędne odczyty itd. Ale Varuna mógłby powiedzieć, że Neptun wskazuje, iż piloci zostali otruci albo podano im środki psychotropowe.
Proszę nie wkładać w moje usta słów, których nie wypowiedziałem, bo to mało eleganckie.Podkreślić należy również, że Neptun (który faktycznie zwodzi na manowce) był na MC i na dodatek w midpunkcie Słońca i Plutona (Pluton to manipulacja i nie tylko) a poza tym Pluton jest na descendencie (i nie oznacza to, że piloci sami się zmanipulowali, ale że ktoś ich zmanipulował – i raczej była to druga strona a nie „nasza”- bo nasza leży raczej w horoskopie katastrofy po stronie ascendentu). Poza tym nikt nie podjął tematu o któym wspomniałem, że władca VIII domu(śmierć) jest w opozycji z władcą IX domu (zagranica). Jeśli piszą tu takie tuzy astrologii proszę o komentarz do tego faktu.
> Proszę nie wkładać w moje usta słów, których nie> wypowiedziałem, bo to mało eleganckie.Przecież napisałem „Varuna mógłby powiedzieć (…)”. Użyłem trybu przypuszczającego, a nie oznajmującego, więc żadnych słów w Pana usta nie wkładam. Litości, Varuna….
To może ja spróbuję pojednawczo, trochę inaczej o władcy VIII domu i nie tylko …Władca VIII domu – Saturn znajduje się w IV domu zakończeń. To samo w sobie jest już bardzo wymowne. Opozycję z Uranem można interpretować jako niewłaściwe wykorzystanie współczesnych technologii oraz zdarzenie o nagłym charakterze. Saturn reprezentuje tu konsekwencje. W połączeniu z kwadraturą do Węzłów na osi ASC/DSC można chyba mówić o bardzo twardej konfrontacji z realiami. Władanie Urana IX domem daje się dość jasno wyjaśnić faktem, iż do tragedii doszło za granicą. Mars (aktywne działanie) położony jest po wschodniej stronie, na wierzchołku Igreka, co świadczyłoby, iż przed samą katastrofą wykonano kilka nerwowych posunięć – próba szybkiej naprawy sytuacji. Inna sprawa, że nagromadzenie planet w X i XI domu oznacza również, że zdarzenie dotyczy osób znanych z życia publicznego. Pluton umiejscowiony po stronie VI domu, sugeruje raczej zaniedbania pod względem rutynowych zadań i to w funkcjonowaniu całego systemu. Natomiast XII dom pusty, więc poszukiwanie ukrytych wrogów nie jest zupełnie trywialnym problemem. Jego władczyni Wenus znajduje się w domu XI, co wywołuje niejednoznaczne skojarzenia. Zresztą dom VII – jawnych wrogów również nie zawiera planet.Na koniec zaznaczam, iż nie jest moim celem wskazywanie konkretnych osób odpowiedzialnych za katastrofę.
Pluton faktycznie jest po stronie VI domu ale ponieważ w Koziorożcu (we wladaniu Saturna) tak mi się wydaje, że te zaniedbania dotyczące „służby” dotyczą raczej służb „mundurowych i naziemnych”. Czy Saturn władający Plutonem jest w 4 domu? W systemie Regiomontanusa np. jest na wierzchołku V domu. Nie sugeruje to, że „służby naziemne” biesiadowały zamiast pracować, ale może musiały trochę po wcześniejszej biesiadzie odpocząć.
Ach no i jeszcze jedno: Saturn jest w retrogradancji w Pannie. Więc tu naprawdę może chodzić o jakieś niedomaganie poimprezowe (np. żołądkowe, spowodowane np. nadmiarem C2H5OH)- a jak to wpływa na precyzyjną pracę – wszyscy wiemy..
Saturn jest faktycznie blisko wierzchołka z V domem nawet u Placidusa. Jeśli uwzględni się jeszcze kontekst piątodomowy, to wypadnie chyba jeszcze gorzej dla okoliczności. V dom to ryzyko. a w połączeniu z trudnymi aspektami kojarzy mi się z nieodpowiedzialnym ryzykiem, które może doprowadzić do … katastrofy. Pluton odpowiada też za procesy, zachodzące w tle a potem ujawniające problem(y) w spektakularny sposób. Myślę, że dokładna odpowiedź na te akurat wątpliwości nie leży w zakresie naszych możliwości, ponieważ nie dysponujemy wystarczającymi informacjami.
Tu sie zgadzamy że trzeba teraz zgadywać a jak się przyczyna katastrofa wyjaśni (w co wątpię) to albo to odszczekamy albo będziemy dumni i bladzi. Ale upraszczając te moje dywagacje jeśli Pluton w VI domu w Koziorożcu jest w retrogradancji i władca VIII domu Saturn w Pannie na wierzchołku V domu również jest w retrogradancji to można skrótowo powieddzieć: do katastrofy doprowadziły zaniedbania w obowiązkach służbowych i w precyzyjnym przestrzeganiu procedur przez służby odpowiedzialne za naprowadzanie samolotu. Ale to samo można też powiedzieć bez astrologii.A na punkt dla P.Piotrowskiego trzeba zaliczyć , że sprawdził zaćmienie w ostatnim solariuszu Prezydentury L.Kaczyńskiego i zaćmienie wypadło na ascendencie tego solariusza w 25 stopniu Koziorożca a w horoskopie katastrofy w układzie domów Regiomontanusa wierzchołek VIII domu jest właśnie w tym miejscu..
Trudno w tej chwili, przy naszej wiedzy, wyjaśnić tę sprawę jednoznacznie. Być może czas odkryje przed nami niektóre z tajemnic. Jednak złożyło się tu kilka niekorzystnych czynników i różne horoskopy to pokazują.
Mam 13 lat, ale również zajmuję się filozofią i zamierzam wydać książkę. Zaciekawiła mnie ta strona. Przeczytałam to i wydaje się proste, wręcz banalne, ale z pewnością takie nie jest. Jeżeli mogłabym prosić o emeila, byłabym wdzięczna. W moim otoczeniu nie ma osób z którymi mogłabym normalnie porozmawiać.Oliwia Rogielska :wiersze-wierszyki-oli.blog.onet.pl