Sejm VII kadencji

Zapowiada się ostro, kontrowersyjnie i wywrotowo. Przed nami czas przełomu, ale też trudnych reform. Wbrew opiniom opozycji nie ma powodu do obaw, że obecna, VII kadencja Sejmu mogłaby zostać z jakichś powodów skrócona. Wcale to jednak nie znaczy, że zapowiada się nudnie, albo że zapanuje harmonia i zgoda między posłami. Wręcz przeciwnie. Józef Zych otworzył obrady Wysokiej Izby, kiedy na niebie wschodził transformujący Pluton – planeta potężnych sił, które potrafią zmieniać i sterować biegiem zdarzeń. Ten Sejm przejdzie do historii jako najbardziej znaczący parlament w najnowszej historii Polski.

 

 

Sejm VII kadencji, 8.11.2011, godz. 11:02, Warszawa

Już raz mieliśmy Sejm z Plutonem na ascendencie. Był to czas rządów Jerzego Buzka (UW-AWS), który wprowadził szeroko zakrojone reformy: emerytalną, administracyjną, szkolnictwa i służby zdrowia. Był to też pierwszy parlament, który przetrwał całą czteroletnią kadencję! Wprawdzie ofiary polityczne były, bo nie ma już ani UW, ani AWS, ale w ich miejsce powstały nowe byty – dwie spolaryzowane partie: PO i PiS.

Tym razem jednak Pluton ma trochę inne znaczenie, ponieważ jest władcą 10. domu, który w horoskopie Sejmu reprezentuje koalicję rządzącą (Skorpion na MC). Sejmowa większość, mimo że liczebnie nie ma przygniatającej przewagi, forsować będzie swoje pomysły w sposób zdecydowany, nie znoszący sprzeciwu, bezkompromisowy i nad wyraz skuteczny. To ona będzie nadawać główny ton pracy Sejmu.

Zwraca uwagę również fakt, że znak Skorpiona wraz ze Słońcem (marszałek) przebywający na medium coeli rządzony jest przez dwie planety: Plutona i Marsa, które tworzą pomyślny wielki trygon z Jowiszem w Byku! Nie pamiętam, czy w jakimkolwiek horoskopie Sejmu poprzednich kadencji była podobna konfiguracja, ale pamiętam Sejm V kadencji (z koalicją PiS-Samoobrona-LPR), w którym miały miejsce zgoła inne układy planetarne. Był to zakleszczający wielki krzyż w znakach stałych, który sygnalizował ogromne napięcie polityczne i konflikty, skutkujące rozpisaniem przedterminowych wyborów.

Tym niemniej obok wielkiego trygonu Pluton jest tu uwikłany w dziejową kwadraturę z Uranem przebywającym w 2. domu, w którym obecny jest także Neptun tworzący opozycję z Marsem w domu ósmym. Wygląda to trochę tak, jakby ukonstytuował się Sejm na bardzo trudne i przełomowe czasy. Czasy lęku, niepokoju, końca pewnej epoki i początku następnej. Czasy wielkich reform i gigantycznych zmian, przygotowań na ruinę, odrodzenie i regenerację. Największym wyzwaniem okażą się sprawy budżetowe i ekonomiczne. Nie unikniemy szeregu perturbacji i zawirowań finansowych. I to one okażą się w tej kadencji sprawą pierwszej wagi.

Ale nie tylko one. Władca ascendentu, Saturn, znajduje się w wywyższeniu w 9. domu, a to oznacza, że równie istotne, choć być może trochę przeceniane, okaże się kwestie światopoglądowe i religijne, które jedni posłowie będą chcieli ocalić, a inni poddać ostrej krytyce.

Jak w tym wszystkim zachowa się opozycja? Będzie konstruktywna czy destabilizująca? Tak jak koalicję, większość parlamentarną symbolizuje dom dziesiąty, tak na opozycję wskazuje dom czwarty. Jego władcą w tym przypadku jest Wenus znajdująca się w Strzelcu bez żadnych godności, w koniunkcji z Merkurym na wygnaniu (detryment), więc posłowie z partii opozycyjnych będą raczej rozkrzyczani, żonglujący wielkimi słowami o zabarwieniu religijno-światopoglądowym (Strzelec) i choć hasła mogą być nośne, to jednak ich siła rażenia będzie raczej minimalna.

Co więcej, Wenus w jedenastym domu wskazuje, że niektóre kluby będą bardziej sprzyjać PO, niż wynikałoby to z partyjnej rywalizacji (11. dom to 2. dom dla 10. – siły sojusznicze koalicji). Nie bądźmy więc zaskoczeni, gdy SLD czy RP poprze ustawy zgłaszane przez Platformę. I odwrotnie, Leszek Miller albo Janusz Palikot mogą liczyć w pewnych kwestiach na łaskawość posłów z PO i PSL.

Wszyscy parlamentarzyści symbolizowani są przez Księżyc pozostający w koniunkcji z wszczynającą spory Eris, który znajduje się w tym horoskopie w znaku agresywnego i wojowniczego Barana, co dość interesująco koresponduje z zodiakalną statystyką sejmową. Ze wstępnych szacunków, jakie poczyniłem, wynika, że w obecnym parlamencie najwięcej posłów jest właśnie spod znaku Barana (49) oraz Byka (48) – w horoskopie Sejmu w Byku znajduje się powiększający Jowisz. Najmniej jest zaś posłów urodzonych pod znakiem Skorpiona (29) oraz Bliźniąt (31) i Lwa (31), przy czym średnia statystyczna wynosi 38.

Dominacja temperamentnego, porywczego, walecznego i odważnego Barana z pewnością narzuci ton sejmowym dyskusjom, jakkolwiek trzeba podkreślić, że Księżyc w tym horoskopie tworzy opozycję z hamującym Saturnem. Posłowie mogą wprawdzie bezpardonowo pokazywać, na co ich stać, ale muszą się liczyć z ostrą, potępiającą krytyką.

Jest jeszcze astronomiczno-astrologiczna ciekawostka. W dniu, w którym odbyły się pierwsze obrady Sejmu VII kadencji, w pobliżu Ziemi znalazła się planetoida 2005 YU55 (dość spora, bo 400 metrów średnicy), należąca do planetoid typu Apollo, które grożą kolizją z naszą planetą. Na razie niebezpieczeństwa nie było, ale to tylko kwestia czasu. Tego typu spotkania uświadamiają nam o nieoczekiwanych zmianach, nieuchronnej ruinie i spustoszeniu, jakie byłyby następstwem kosmicznej katastrofy.

Czy w związku z tym ten Sejm jest ruiną, czy może ten Sejm powinien brać pod uwagę czynniki chaotyczne i niespodziewane? Warto zauważyć, że w horoskopie tego parlamentu planetoida 2005 YU55 znalazła się ok. 5 stop. Strzelca, a więc w pobliżu Merkurego i Wenus, władcy opozycji i 9. domu. Co ciekawe, poruszała się z zawrotną prędkością. Normalnie biegnie ona ok. 1 stop. na dobę, jednak w trakcie maksymalnego zbliżenia do Ziemi (8-9 listopada) pokonywała 1 stop. w ciągu paru minut! Oznacza to, że w ciągu dwóch dni obiekt 2005 YU55 przesunął się ze Strzelca aż do Byka, czyli prawie pół zodiaku!