Potyczki z astrologią – zapis audycji z radia RDC

Dnia 15 grudnia 2013 roku byłem gościem audycji Tomasza Stawiszyńskiego „Niedziela filozofów, czyli potyczki z życiem” (radio RDC), w której mowa była o świecie natury, astrologii, literaturze i nauce.

Zapis rozmowy oraz skrót tekstowy znajduje się TU. Rozmowy z pozostałymi gośćmi tej audycji (dr Paweł Boguszewski, Justyna Sobolewska, prof. Agata Bielik-Robson) posłuchać można TU.

Audycji „Niedziela filozofów, czyli potyczki z życiem” Tomasza Stawiszyńskiego słuchać można na antenie radia RDC w każdą niedzielę w godz. 10:00-14:00, również przez Internet.

Co Kopernik wyczytał w swoim horoskopie

Nie mamy pewności, czy Mikołaj Kopernik (1473-1543) stawiał horoskopy, jednak pozostawione przez niego zapiski astrologiczne sugerują, że był on zainteresowany wiedzą astrologiczną, przynajmniej w zakresie własnego horoskopu, i to w bardzo konkretnej sprawie.

Będąc studentem Akademii Krakowskiej (w latach 1491-1495), Kopernik zgłębiał astrologię pod bacznym okiem Wojciecha z Szamotuł (zm. w 1507 r.). Podstawowymi podręcznikami do astrologii były w tamtym okresie dwa ważne dzieła:

  1. Tetrabiblos, czyli Czworoksiąg Klaudiusza Ptolemeusza, powstały w II wieku n.e.
  2. Libri de iudiciis astrorum – obszerny traktat Haly Abenragela, znanego też jako Albohazen (od arab. Abu l’Hasan Ali ben Abi l’Ridjal) lub po prostu al-Rijal, żyjącego w latach ok. 980-1037. Abenragel pozostawił po sobie wielokrotnie wznawiane oraz szeroko cytowane i komentowane później niemal przez wszystkich astrologów dzieło Kitab al-bari’ fi ahkam an-nujum (łac. Libri de iudiciis astrorum), czyli „Księga o wyrokach gwiazd”.
  3. Kopernik czytał także pisma Regiomontanusa – jego tablice domów, przy opracowaniu których pomagał mu Marcin Bylica z Olkusza, ukazały się drukiem w 1474 roku.

Jeśli uczony obliczył swój horoskop na tę samą godzinę, którą podaje Junctinus w swoim Kalendarium pomieszczonym w Speculum astrologiae z 1581 roku, to horoskop, z jakim pracował Kopernik, musiał wyglądać mniej więcej tak, jak zamieszczony poniżej (domy Regiomontanusa):
Źródło: Baza horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego

Tym, co szczególnie interesowało przyszłego astronoma, to sprawy związane z rodzicami, o czym świadczą notatki pozostawione przez Kopernika na marginesie piątego rozdziału księgi trzeciej Tetrabiblos, który zatytułowany jest „O rodzicach”. Niektórzy badacze przypuszczają, że osierocony przez ojca Kopernik chciał zapewne wiedzieć, czy jego niespełna sześćdziesięcioletnia wówczas matka będzie jeszcze długo żyła.

Tetrabiblos (ks. III, rozdz. 5)
Ptolemeusz stwierdza, że sygnifikatorami ojca mogą być Słońce i Saturn, matki zaś Wenus i Księżyc. Ponieważ mamy tu do czynienia z horoskopem dziennym, ojca reprezentować będzie Słońce, natomiast matkę – Wenus. W Tetrabiblos w przekładzie Grzegorza Muszyńskiego, członka honorowego Polskiego Towarzystwa Astrologicznego (Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2012, s. 148-149) czytamy:

„(…) gdy (…) Saturn nie pozostaje w układzie harmonijnym ze Słońcem, lecz w czworokącie lub układzie naprzeciwległym, w pozycji schyłkowej w stosunku do punktów osiowych, osłabiają one tylko ojców, a gdy znajdują się punktach osiowych lub wstępują ku [owym] punktom – czynią ich życie krótkim i pełnym ułomności. Będą oni natomiast krótkowieczni, kiedy [planety] te znajdują się w pierwszych dwóch punktach osiowych (czyli w punkcie wschodzącym i w środku nieba) lub w obszarach wstępujących ku nim, a cierpieć będą ułomności i chorować, gdy są położone w pozostałych dwóch punktach osiowych (punkcie zachodu i dnie nieba) lub w obszarach ku nim wstępujących (…) Sam wszakże Saturn w niekorzystnym układzie ze Słońcem szykuje ojcu śmierć z powodu choroby oraz schorzenia przewlekłe wynikające z zaburzenia płynów ustrojowych.”

Wiadomo, że ojciec Kopernika zmarł w 1483 roku, przeżywszy 63 lata, a bezpośrednią przyczyną śmierci była zaraza, jaka wówczas pojawiła się w Toruniu. Trudno zatem sądzić, że ojciec należał do krótkowiecznych. Jednak dla syna żył krótko, bo zmarł, gdy Mikołaj miał zaledwie 10 lat.

Z powyższego cytatu wynika, że jeżeli Saturn jest w kwadraturze bądź opozycji ze Słońcem w domach upadających, to ojciec będzie słabego zdrowia; gdy zaś aspekty takie wystąpią w domach narożnych, to ojciec będzie żył krótko, zwłaszcza jeśli planety te przebywają w domach pierwszym i dziesiątym. W horoskopie Kopernika Saturn jest w domu dziesiątym, Słońce zaś przebywa w domu siódmym, który także należy do narożnych. Nie jest to zatem zbyt korzystna prognoza dla ojca, gdyż już sama kwadratura Słońce/Saturn zachodząca w domach kątowych pokazywała, zdaniem Ptolemeusza, że Mikołaj mógł zostać wcześnie osierocony.

Z dalszej części Tetrabiblos Kopernik mógł się dowiedzieć:

„Co do matki natomiast, to jeśli Jowisz znajdzie się w jakimkolwiek układzie wzajemnym z Księżycem i Wenus lub jeśli sama Wenus znajdzie się w harmonijnym [układzie] z Księżycem (czy będzie to sześciokąt, trójkąt czy zbieżność), gdy ciała te zajmują silne pozycje, oznaczają, że matka żyć będzie długo (…)”.

Horoskop Mikołaja Kopernika niemal idealnie spełnia ten warunek, ponieważ Wenus tworzy trygon zarówno z Księżycem, jak i z Jowiszem, które pozostają w koniunkcji w domu narożnym w domicylu Jowisza, chociaż sama Wenus nie jest zbyt dobrze położona. Przebywa bowiem w domu ósmym i w detrymencie. Nie wiadomo, kiedy dokładnie zmarła matka, Barbara. Przypuszczalnie żyła jeszcze, gdy Kopernik rozpoczął naukę w Krakowie, a więc gdy studiował m.in. powyższe fragmenty z Ptolemeusza.

Libri de iudiciis astrorum (ks. IV, rozdz. 14)
Haly Abenragel, wzorem swoich poprzedników, opisuje w czwartej księdze swojego traktatu bardziej skomplikowaną procedurę określania długości życia rodziców, odwołując się do doktryny hylegu i alkokodenu matki i ojca, które wyznacza się w horoskopie dziecka.

Nie ma tu miejsca, aby streszczać w szczegółach tę metodę. Przypomnę jedynie, że hyleg to dawca życia, zaś alkokoden to dawca lat. Jeżeli Kopernik przestudiował traktat Abenragela, musiał uznać, że w jego horoskopie hylegiem ojca było Słońce, zaś alkokodenem ojca był Jowisz, będący władcą zarówno domicylu, jak i term Słońca. Ponieważ Jowisz jest i w domicylu, i w domu narożnym, daje maksymalną liczbę lat – 79. Dodatkowo, pozostaje on w obrębie 12° od Głowy Smoka, co sprawia, że należy dodać ¼ lat alkokodenu, czyli – w tym przypadku – 19 lat i 9 miesięcy. Liczba lat zwiększa się więc do 98 i 8 miesięcy. Jowisz wspierany jest także trygonem z benefikiem, Wenus, która z uwagi na swe niekorzystne położenie wzmacnia alkokoden jedynie nieznacznie, dodając 8 miesięcy i 45 dni. W sumie daje to aż 99 lat, 5 miesięcy i 15 dni. Tym niemniej Jowisz tworzy też opozycję z Saturnem, co sprawia, że od tej sumy należy odjąć 30 lat, co ostatecznie daje prawie 69,5 lat.

Jak wspomniałem, ojciec zmarł w wyniku zarazy w 63. roku życia, czyli około 6 lat przed krytyczną liczbą lat, jaką wyznaczył alkokoden.

Tymczasem hylegiem matki jest w tym horoskopie Wenus, przebywająca w obliczu i domicylu Marsa oraz egzaltacji Słońca, z którymi jednak nie tworzy aspektu. Tworzy za to aspekt z Jowiszem (drugim władcą troistości ognia), stąd należy uznać tę planetę za alkokoden matki, co – zgodnie z powyższą procedurą – daje 69,5 lat życia również Barbarze Kopernik, która urodziła się około 1440 roku. Przed nią było więc jeszcze co najmniej 10 lat życia.

Tak się składa, że Jowisz jest również alkokodenem samego Mikołaja Kopernika (hyleg to Księżyc). Uczony dożył wieku, na który całkiem dokładnie wskazywały lata alkokodenu – zmarł, mając 70 lat i 3 miesiące!

Nie wiem, czy Kopernik wnikał w ten sposób w swój horoskop, ale jeśli chodzi o długość życia rodziców, tyle z grubsza mógł się z niego dowiedzieć.

Rektyfikacja?
Precyzja zapisu godziny urodzenia Mikołaja Kopernika (16:48 LAT), którą znajdujemy u Junctinusa, nie wynika z niebywałej dokładności ówczesnych metod pomiaru czasu, lecz najprawdopodobniej z rektyfikacji, która musiała zostać dokonana przy pomocy popularnej wówczas metody animodara (szczerzej pisałem o niej w swojej książce Reguły astrologii tradycyjnej). Dlaczego w horoskopie Kopernika medium coeli znajduje się w 26° Byka? Z tej prostej przyczyny, że animodarem, a więc rektyfikatorem tego horoskopu jest Merkury położony w 26° Ryb! Merkury jest animodarem dlatego, że syzygia (przedurodzeniowa pełnia Księżyca) wypadła w 4° Panny. Stopień ten znajduje się nie tylko w domicylu i egzaltacji Merkurego, lecz także w jego termach, co sprawia, że almutenem tego stopnia jest właśnie Merkury, podług którego należało korygować stopień ascendentu albo medium coeli.

Więcej szczegółów związanych z pochodzeniem horoskopu Mikołaja Kopernika opisałem w rekordzie Mikołaj Kopernik w Bazie horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

Tabele astrologiczne zawierające podstawowe godności planet, wraz z termami egipskimi oraz latami planet, dostępne są na stronie Polskiego Towarzystwa Astrologicznego (plik: PDF).

O rozwoju astrologii naukowej i podręcznikach do astrologii na Akademii Krakowskiej przełomu XV i XVI wieku miała wykład dr Sylwia Konarska-Zimnicka w czasie III Konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

Doktrynę hylegu i alkokodenu szczegółowo omawiałem w ubiegłym semestrze na zajęciach mojej Szkoły Astrologii (obecnie trwa drugi semestr zajęć).

Jak William Lilly przeinaczył horoskop

Astrologia horarna, na temat której prowadzę właśnie zajęcia ze studentami mojego kursu „Astrologia tradycyjna – reguły i zastosowanie”, to trudna sztuka wnioskowania horoskopowego na zadane przez klienta bądź astrologa pytanie. Astrologii horarnej można się uczyć, ale nie jest pewne, czy zdołamy się jej nauczyć. Nawet niedościgłemu mistrzowi tej sztuki, Williamowi Lilly’emu (1602-1681), zdarzały się wpadki pokazujące, że choć można posiadać szeroką wiedzę i kompetencje, to jednak emocjonalne zaangażowanie i osobiste intencje astrologa potrafią niekiedy znacząco zniekształcić osąd powstały wskutek nieintencjonalnego zapewne zignorowania podstawowych reguł.

Przykład, który omawiałem na ostatnich zajęciach, pochodzi z II tomu monumentalnego dzieła Lilly’ego Christian Astrology wydanego w 1647 roku. Astrolog zadał pytanie o to, czy powinien kupować posiadłości (w tym także dom, w którym zamieszka) od niejakiego pana B. Jestem przekonany, że gdyby Lilly analizował ten horoskop dla swojego klienta, jego wnioskowanie byłoby zupełnie inne. Tymczasem…

swój wywód rozpoczyna od stwierdzenia, że ascendent horoskopu horarnego wypada dokładnie na jego natalnym Jowiszu (Jowisz, jak wiemy, w horoskopie Lilly’ego odgrywa ważną rolę, ponieważ znajduje się w siódmym domu (w tym przypadku może wskazywać na ewentualnych sprzedawców), a do tego włada ascendentem i medium coeli. W żadnym innym przykładzie w Christian Astrology Lilly nie porównuje pozycji horarnych z horoskopem natalnym! Tutaj robi wyjątek, twierdząc, że ma to duże znaczenie i stanowi pomyślny zwiastun sprawy.

Następnie dostrzega same dobre rzeczy w tym, że Wenus (władca ascendentu, czyli sygnifikator pytającego, a więc samego Lilly’ego) znajduje się na wygnaniu (detryment) i do tego jest spalona, ignorując tym samym reguły, które sam podaje. Jedna z nich brzmi, że jeżeli sygnifikator pytającego jest spalony, wówczas może on zostać pokonany przez własny strach albo przez potężną osobę. Innymi słowy, człowiek nie widzi wszystkiego, jest – można powiedzieć – oślepiony.

Lilly tak bardzo chciał zakupić ów kompleks nieruchomości, że uznał za dobry omen fakt, iż Wenus jest w koniunkcji ze Słońcem, ponieważ mimo że władcą descendentu (sprzedający) jest Mars, to jednak za sygnifikatora sprzedającego uznał Lilly właśnie Słońce! Dlaczego? Dlatego, że przebywa ono w siódmym domu. Co więcej, Wenus w Baranie uwielbia Słońce (ponieważ jest ono w tym znaku wywyższone), stąd wniosek, że pytający skorzysta na tej transakcji. Mało tego, Słońce włada 11. domem (nadzieje i marzenia), a skoro władca ascendentu zmierza do władcy 11. domu, to zapowiada to spełnienie marzeń.

Ponadto, Słońce zmierza trygonem do Saturna, który jest nie tylko władcą 4. domu (nieruchomość), lecz także jest egzaltowany w Wadze, znaku na ascendencie i w ten sposób może stać się współsygnifikatorem pytającego. Saturn jednak nie jest w tym horoskopie w najlepszej kondycji. Właśnie wszedł w retrogradację, a do tego znajduje się w domu upadającym, a to spełnia warunki poważnego uszkodzenia planety, bez względu na to, jakie są jej podstawowe godności.

Następnie Lilly zwraca uwagę na Księżyc, który separuje od Marsa (władca descendentu) do Saturna (współwładca pytającego), twierdząc, że ułatwia to transakcję. Oczywiście, Księżyc jest w tym horoskopie sygnifikatorem ceny, a że jest peregrynem na szczycie dwunastego domu i do tego oblężonym przez retrogradujące malefiki (separuje od koniunkcji z Marsem i aplikuje kwadraturą do Saturna), to z ceną posiadłości z pewnością będą poważne problemy. Naturalnie, były: Lilly musiał zapłacić dokładnie tyle, ile żądał sprzedawca – 530 funtów.

Mimo że sygnifikator pytającego był spalony i w detrymencie, Księżyc peregrynum i oblężony przez malefiki, zaś sygnifikator domu w fatalnej kondycji, to Lilly w dalszym ciągu chciał widzieć w tym horoskopie pozytywne wskazania. Kolejnym z nich miał być Jowisz, który jest władcą Punktu Szczęścia, symbolizujący w horoskopie horarnym skarb, a tutaj jest on dodatkowo w piątym domu, oznaczającym w tym kontekście zyski z nieruchomości. Jowisz również jest w tym horoskopie fatalnie położony: w domu upadającym i w detrymencie, lecz wkrótce opuści on znak Bliźniąt i przesunie się do Raka, gdzie znajduje się w wywyższeniu, stąd wniosek, że wartość „skarbu” wzrośnie.

William Lilly oczywiście uparł się i kupił kompleks posiadłości, mieszkał w tym domu 14 lat i choć więcej zarobił na usługach astrologicznych niż na owych nieruchomościach, to jednak lata spędzone w tym domu wspomina z rozrzewnieniem.

Nie zmienia to faktu, że horoskop ten jest oczywiście źle zinterpretowany, ale trudno się dziwić, skoro astrolog jest tutaj symbolizowany przez spaloną Wenus. Pewnym wyjściem byłoby pójście drogą nieśmiało już zarysowaną przez Lilly’ego, mianowicie odwołanie się do koncepcji almutenu szczegółowego (planety mającej najwięcej godności w określonych stopniach).

Skoro Wenus i Mars i tak nie zmierzają do aspektu, więc wcale nie wskazują bezpośrednio, że do transakcji może dojść, to można byłoby na pierwszy plan wysunąć almuteny ascendentu i descendentu.

W poniższych obliczeniach almutenu opieram się na termach egipskich (Lilly korzystał z ptolemejskich) oraz na troistościach dorotejskich (Lilly korzystał z uproszczonej wersji troistości, a poza tym koncepcja almutenu w jego astrologii nie odgrywała ważnej roli).

Widzimy, że almutenem, a więc dominującym władcą ascendentu jest Saturn, zaś almutenem descendentu – Słońce. Tak się składa, że Słońce tworzy w tym horoskopie bezpośredni, aplikacyjny trygon do Saturna, co mogłoby rozwiać wątpliwości Lilly’ego, czy do transakcji dojdzie, czy nie.

Na szczęście jest to jeden z nielicznych horoskopów zinterpretowanych przez Lilly’ego z pogwałceniem reguł, które sam podaje i z mistrzowską wprawą stosuje w odniesieniu do pozostałych horoskopów. Przykład ten stanowi jednak lekcję poglądową tego, w jaki sposób emocje i pobożne życzenia astrologa wpływają na rezultat horoskopowych analiz. A to też pouczające.