Astrologia judicia kontra astrologia naturalis (na przykładzie horoskopów Mai i Julii Bonk)

Na IV Konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, która pod hasłem „Jak na górze, tak na dole” odbyła się w dniach 18-19 października 2014 roku w Warszawie, przedstawiałem koncepcje astrologiczne w Introductorium astronomiae (z 1506 roku) Michała Falkenera z Wrocławia. Edycja krytyczna tego dzieła (recenzowana przez prof. dr hab. Joannę Komorowską) w przekładzie dr Sylwii Konarskiej-Zimnickiej i w naszym wspólnym opracowaniu ukaże się jako VI tom Biblioteki PTA.

Osiowym zagadnieniem mojego wykładu było rozróżnienie pomiędzy dwoma zasadniczym typami  astrologii średniowiecznej i renesansowej, które wyszczególnił św. Izydor z Sewilii (560-636) w swoim dziele Codex etimologiarum, co z kolei ukształtowało pogląd na astrologię Michała Falkenera, profesora Akademii Krakowskiej i teologa, pragnącego pozostać wiernym chrześcijańskiej wizji astrologii.

Owa astrologia chrześcijańska (nie mylić z Christian Astrology Williama Lillyego) dokonuje bowiem podziału na astrologię superstitiosa oraz astrologię naturalis. Ta pierwsza odnosi się głównie do astrologii natalnej (urodzeniowej), którą Izydor nazywa przesądną lub zabobonną, nie dlatego że była ona zła, lecz z tego powodu, że jej uprawianie było zakazane. Druga zaś, czyli astrologia naturalna, albo przyrodnicza, obejmuje zagadnienia z zakresu astrologii pogodowej, rolniczej i medycznej, a więc bada ona wpływ ciał niebieskich na procesy naturalne, w dużej mierze niezależne od człowieka i jego woli, w związku z tym należy dopuścić jej wskazania jako naukowe i pełnoprawne.

Do koncepcji Izydora przychylało się wielu uczonych, m.in. Gerbert z Aurillac (945-1003), późniejszy papież Sylwester II, który odrzucił astrologię urodzeniową (tj. interpretację horoskopu urodzeniowego), uznając ją za przesądną, a dopuścił astrologię naturalis. W podobnym duchu wypowiadał się Piotr Abelard (1079-1142), filozof i teolog, znany z miłości do Heloizy, który uważał, że astrologia jest w stanie przewidywać to, co naturalne (naturalia), a nie to, co jest zależne od przypadku (contingentia) oraz woli Boga. Z Izydorem całkowicie zgadzał się Hugo od św. Wiktora (1096-1141), jak również żyjący wiek później św. Tomasz z Akwinu, który w swoim dziełku De iudiciis astrorum [„O wyrokach gwiazd”] (ok. 1270) stwierdził:

„(…)  jeżeli ktoś używa pewnych wyroków gwiazd do wcześniejszego poznania skutków cielesnych, takich jak ustalenie słoty i pogody nieba, zdrowia lub choroby ciała, obfitości i nieurodzaju owoców i podobnych tego rodzaju, które od cielesnych i naturalnych przyczyn zależą, to wydaje się że przez takie używanie nie popełnia się grzechu”. [przeł. M. Zembrzuski]

Zgodnie z doktryną tomistyczną mamy zatem zakazaną astrologię wyrokującą (judicia) oraz pożyteczną astrologię przyrodniczą, naturalną (naturalis).

Astrologiae naturalisPoza przedstawieniem treści dzieła Falkenera i zestawienia go z Ysagoga minor Albumasara (na którego sam Wrocławczyk się powołuje), a także z koncepcją św. Tomasza, podniosłem kwestię zasadności takiego podziału astrologii. Skoro bowiem wpływ planet ma się odnosić wyłącznie do procesów naturalnych, w tym cielesnych, więc astrologię medyczną należy dopuścić jako użyteczną, to czy przewidywanie rokowań w chorobie (jatromatematyka), zwłaszcza gdy choroba miałaby prowadzić do zakończenia życia, ciągle jest badaniem procesów naturalnych, czy stanowi już przedmiot analiz astrologii wyrokującej. Innymi słowy, czy przewidywanie naturalnego procesu, jakim jest śmierć, podpada pod astrologię naturalną czy wyrokującą (przesądną)?

Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza że zahaczamy tu o kwestie hylegialne, które stanowią przedmiot analiz zarówno arabsko-średniowiecznej astrologii urodzeniowej, jak i medycznej. Zanim jednak astrolog wyznaczył hyleg (dawcę życia) implikujący alkokoden (dawcę lat), musiał wcześniej określić tzw. jedną z czterech dyferencji. Zakłada się, że horoskopy osób, które przeżyły 13 rok życia podpadają pod czwartą dyferencję. Trzy pierwsze dyferencją są jednak podejrzane. Pisząc w wielkim skrócie sprawa wygląda następująco: 1) horoskopy pierwszej dyferencji wskazują, że nowonarodzone dziecko ani nie przeżyje, ani nie zostanie wykarmione; 2) horoskopy drugiej dyferencji mówią, że nowonarodzone dziecko zostanie wykarmione, ale nie przeżyje; 3) natomiast horoskopy trzeciej dyferencji dotyczą dzieci, które wprawdzie przeżyją i zostaną wykarmione, lecz umrą przed 13 rokiem życia.

Choć dawniej, w czasach wysokiej umieralności dzieci, takie rozważania nie były niczym nadzwyczajnym (zob. Ptolemeusz, Tetrabiblos, ks. III, rozdz. 9 i 10), to jednak dzisiaj temat ten wydaje się co najmniej ponury, ale wciąż niestety aktualny. Dzieci w dalszym ciągu umierają. I nie chodzi tu o wypadki (przypadkowe zdarzenia), lecz o procesy naturalne (organizm niezdolny do przeżycia, wskutek wad wrodzonych, albo okoliczności porodowych).

Koncepcja dyferencji jest bardzo skomplikowana i nie ma tu miejsca, aby ją w szczegółach referować. Tym niemniej najistotniejszy jest fakt, że horoskopy spoza czwartej dyferencji charakteryzują się generalnie brakiem hylega i obecnością jedynie tzw. szczątkowego alkokodenu, zwanego almudebitem, który jest niczym innym jak almutenem kilkunastu parametrów.

1-3 dyferencjaJeśli horoskop spełnia większość powyższych kryteriów, istnieją wskazania na to, że podpada on pod jedną z trzech dyferencji, a więc że dziecko może nie przeżyć.

Aby zilustrować tę koncepcję, nie trzeba odwoływać się do horoskopów z zamierzchłej przeszłości. Wystarczy przywołać głośną sprawę, w jakiej znalazł się Bartłomiej Bonk z żoną, która w 2012 roku urodziła bliźniaczki: Maję i Julię. Jak wiadomo, Julia z powodu zaniedbań lekarskich urodziła się z silnym niedotlenieniem mózgu i tylko intensywna opieka neonatologiczna sprawiła, że córka polskiego medalisty przeżyła blisko 15 miesięcy.

MajaBonk-horoskopPierwszy horoskop jest oczywisty. Biorąc pod uwagę reguły wyłożone przez Bonattiego, hylegiem jest tu bez wątpienia Księżyc, zaś alkokodenem może być Saturn, Merkury, względnie nawet Jowisz. Wiadomo zatem, że horoskop nie spełnia podstawowej reguły pierwszych trzech dyferencji, dlatego należy on do dyferencji czwartej i rozpatrywanie w tym przypadku dalszych reguł mija się z celem.

JuliaBonk-horoskopDrugi horoskop jest bardziej problematyczny. Hylegiem nie jest ani Słońce, ani Księżyc. Cztery planety znajdują się w domach upadających (mowa o domach Alcabitiusa), w tym Jowisz (władca ascendentu). Benefiki są słabsze od malefików, ponieważ Jowisz nie dość że znajduje się w domu upadającym, to jeszcze jest na wygnaniu i w retrogradacji. Tymczasem Mars jest w domu narożnym (dziesiąty) i w egzaltacji. Dyspozytorzy świateł nie są wprawdzie w domach upadających, ani nie są uszkodzeni przez malefiki, ale same są melefikami (Mars jest dyspozytorem Słońca, zaś Saturn – Księżyca). Spośród sześciu władców troistości Świateł, trzy (tj. Księżyc, Merkury i Jowisz) znajdują się w domach upadających. Horoskop Julii spełnia zatem większość wskazań przynależności do jednej z trzech pierwszych dyferencji.

Przyporządkowanie do konkretnej z nich jest dość żmudną procedurą. Zakładam, że w przypadku Julii Bonk mogła to być co najwyżej druga dyferencja, dlatego almudebit wyznacza się, biorąc pod uwagę kilkanaście czynników, m.in. osie horoskopu i ich władców, Światła, Punkt Szczęścia, troistości znaków upadku benefików itp.

Julia Bonk - druga dyferencjaZgodnie z powyższym almudebitem w horoskopie Julii Bonk jest Saturn przebywający w ósmym domu. Kiedy almudebit doszedł w tranzytach (rzadko stosowanych w astrologii tradycyjnej) do Merkurego, który sam w sobie ma naturę anaretyczną, a dodatkowo jest w tym horoskopie władcą Punktu Śmierci (24° 45´ Bliźniąt), dziewczynka zmarła (dokładnie rano, 13 lutego 2014 roku).

Przynależność horoskopu do określonej dyferencji oraz dynamika hylegialna stanowią koncepcje wywodzące się wprawdzie z doktryn astrologii urodzeniowych (astrologiae judicia), lecz z uwagi na ich aspiracje do opisu procesów naturalnych są jednocześnie częścią astrologii przyrodniczej (astrologiae naturalis), zwłaszcza w jej aspekcie medycznym, no bo przecież odnoszą się one do spraw niezależnych od woli człowieka.

Powstaje zatem pytanie: Czy podział na astrologię wyrokującą (natalną, horarną itp.) i na astrologię przyrodniczą (medyczną, pogodową, rolniczą) nie jest przypadkiem sztuczny i czy w świetle tego typu przypadków jak wyżej jest on w ogóle sensowny? Innymi słowy, czy – jak chcieli Izydor z Sewilli i Tomasz z Akwinu – da się rzeczywiście wytyczyć jasną granicę pomiędzy tymi dwoma typami astrologii?

Medievalsky