Horoskop zaprzysiężenia Andrzeja Dudy

Jak się czuje ktoś, kto z szeregowego działacza partyjnego staje się nagle najważniejszą osobą w państwie? Może wdzięczny albo bezradny? A może właśnie zmobilizowany do tego, by udowodnić światu, że wyborcy się nie pomylili, że mandat, jaki mu dali, wcale nie jest na wyrost? Można gdybać bez końca. Jedno jest pewne: 6 sierpnia 2015 roku o godz. 10:04 (w innej notce pisałem, że lepsza byłaby godz. 12:00), kiedy Andrzej Duda składał przed Zgromadzeniem Narodowym uroczystą przysięgę, uruchomiona została machina przeznaczenia, której nie da się już zatrzymać. I byłoby dobrze dla nas wszystkich, aby ten moment był właściwy, bo – jak wiemy – wszystko ma swój czas, a początek, ów wzorzec kosmiczny, niebiańska matryca determinuje całość. Od tego, czy ta machina zostanie uruchomiona prawidłowo, będzie zależało funkcjonowanie całej pięcioletniej kadencji Andrzeja Dudy.
Zaprzysiezenie Andrzeja Dudy
Wydaje się, że cztery planety w znaku królewskiego Lwa, w tym trzy w pobliżu królewskiego Regulusa, gwarantują dostatnią i majestatyczną prezydenturę, która rozpoczęła się w godzinie Wenus, a jej domicyl jest na ascendencie przy idealnym połączeniu z horoskopem ingresu, ponieważ ascendent prezydentury jest blisko stopnia medium coeli horoskopu rocznego. Przyjrzyjmy się jednak uważniej układowi planet w tym kosmogramie.

Majestat Świateł
W każdym horoskopie koronacji czy zaprzysiężenia na najwyższy urząd w państwie najważniejsze są Światła, czyli Słońce i Księżyc. Tutaj są one postawione wyjątkowo pomyślnie. Są w godności. Słońce jest bowiem w domicylu, w męskim znaku i męskiej ćwiartce (hayz) oraz w jednym z najlepszych domów – jedenastym. Księżyc zaś położony jest w wywyższeniu, a do tego w żeńskim znaku i żeńskiej ćwiartce.

Punkt wyjścia, przynajmniej pobieżnie analizowany, jest zatem bardzo dobry, zwłaszcza że Słońce z horoskopu zaprzysiężenia jest idealnie połączone z solariuszem Andrzeja Dudy (o ile prawidłowo wydedukowałem jego godzinę urodzenia) – znajduje się bowiem na solarnym Jowiszu i ascendencie! (Jest również na ascendencie horoskopu Polski.) Tym niemniej trzeba zauważyć, że Światła zmierzają do kwadratury (bez recepcji), a to nie jest fortunne, ponieważ władają one niezwykle ważnymi domami. Księżyc rządzi domem dziesiątym (MC), czyli stanowiskiem, urzędem prezydenta, zaś Słońce – domem jedenastym, a więc sojusznikami tego urzędu, tymi, którzy ten urząd będą wspierać i na niego pracować. Mamy więc do czynienia z konfliktem pomiędzy dwiema siłami, które powinny ze sobą kooperować, a nie się ścierać. Arabski astrolog Sahl ibn Bishr (IX w.) pisze wprost, że w horoskopie koronacji „władca X domu nie powinien tworzyć złych aspektów do domu XI”.

Doradcy i partnerzy
Na to, że z doradcami prezydenta Dudy nie wszystko będzie idealnie, pokazuje także władca domu siódmego (który z jednej strony reprezentuje otwartych wrogów, z drugiej zaś właśnie partnerów). Descendent jest w znaku Barana tuż obok Ogona Smoka (zgodnie z regułami astrologii elekcyjnej węzły powinny być położone jak najdalej od osi) i władany jest przez Marsa, który usadowił się w domu dziesiątym (choć w tym miejscu żadnego malefika nie powinno być!), a do tego jest w upadku, właściwie nawet w stopniu swego upadku, na dokładkę w termach malefika (Saturn). Doradcy i partnerzy Dudy mogą być więc nie tylko słabi i niegodni zaufania, lecz także mogą uzurpować sobie prawo do niszczącego wpływu na urząd prezydencki.

Otoczenie władcy ascendentu
Z kolei Andrzej Duda reprezentowany jest w tym horoskopie przez władcę ascendentu, czyli Wenus. Z planetą tą nie dzieje się najlepiej. Przede wszystkim jest w retrogradacji, a więc prezydent może nie zmierzać we właściwym kierunku, cofać się lub wycofywać (chciałoby się powiedzieć: wycofywać z obietnic wyborczych), stosować politykę uników i niejasnych posunięć. Wenus jest także całkowicie nie na swoim miejscu, ex conditione, czyli jako planeta nocna w horoskopie dziennym powinna być pod horyzontem, a jest nad nim, jako planeta żeńska powinna być w żeńskim znaku i w żeńskiej ćwiartce, a jest dokładnie odwrotnie. To tak, jakby Duda nie był na swoim miejscu.

Reguły elekcji królewskich mówią, że władca ascendentu powinien być w dobrym aspekcie z władcą medium coeli. Tutaj mamy do czynienia wprawdzie z trygonem pomiędzy Wenus a Księżycem, ale już separacyjnym (tak jakby urząd się oddalał od prezydenta) i poza znakami. Mimo to warto zwrócić uwagę na ukryty związek, w jakim pozostają te planety. Wenus w ruchu wstecznym zmierza bowiem do antiscionu Księżyca (26° 11´ Lwa), a to też nie mniej ważny aspekt, tyle że bardziej subtelny. Jednak zanim Wenus dotrze do tego punktu, musi spotkać się wcześniej z Merkurym, który jest władcą domu… dwunastego! Ukrytych wrogów, Malus Daemon. Wygląda to trochę tak, jakby siły niesprzyjające tej prezydenturze blokowały drogę do optymalnego funkcjonowania Andrzeja Dudy na urzędzie prezydenta.

Ponadto, Wenus stoi tu nie tylko w otoczeniu Merkurego i antiscionu Księżyca, lecz także w otoczeniu Jowisza, który – jak wiadomo – symbolizuje kler, duchowieństwo, religię, sprawiedliwość, praworządność itp. Jowisz jest też wielkim benefikiem, a koniunkcja Jowisza z Wenus jako taka traktowana bywa nad wyraz pomyślnie. Jowisz, obok Słońca, jest najjaśniejszym punktem tego horoskopu: stoi w domu swojej radości, jako dzienna planeta jest nad horyzontem, jako męska – w męskim znaku i męskiej ćwiartce, jest niestety zachodni, ale nie zmienia to faktu, że pozostaje w swojej sekcie (hayz). Może więc dać prezydentowi olbrzymie wsparcie, ale nie będzie ono długotrwałe. Jowisz znajduje się bowiem tuż przed zmianą znaku. Ta silna, prominentna planeta wejdzie za moment do znaku swojego wygnania, całkowicie straci godność i będzie zdana na łaskę Merkurego. Jowisz włada w tym horoskopie domem szóstym symbolizującym techniczne zaplecze prezydenta oraz domem trzecim – informacja i media. I to właśnie w tych obszarach (pomijając dostojników kościelnych) tkwi siła i wsparcie dla prezydenta, ale nie na całe pięć lat.

Naród i twarz Dudy
Lecz nawet jeśli chciałoby się tę potrójną koniunkcję Wenus, Merkurego i Jowisza w Lwie rozpatrywać jako przejaw siły, determinacji i majestatu, to jednak nie można pominąć faktu, że pozostaje ona w ścisłej kwadraturze do Saturna. Tę idyllę destabilizuje właśnie maleficzny Saturn, który wydaje się jeszcze bardziej złoczynny, gdy weźmiemy pod uwagę, iż jest on całkowicie ex conditione: jako dzienna planeta powinien być na górze, a jest na dole, jako męska powinien być w znaku męskim, a jest w żeńskim i do tego w żeńskiej ćwiartce. Saturn najbardziej szkodzi tu Wenus, a więc samemu Dudzie. Wenus jest bowiem w znaku wygnania Saturna, a Saturn w znaku wygnania Wenus. Niechęć tych planet względem siebie przy aspekcie kwadratury jest po prostu niszcząca i blokująca. Saturn włada w tym horoskopie domem czwartym, a dom ten oznacza nie tylko konkurentów do tronu, lecz także – w dawnej nomenklaturze – poddanych, czyli naród, społeczeństwo. Zarysowuje się tu więc tendencja niechęci wyborców do prezydenta i vice versa. Ale Saturn jest tu także almutenem ascendentu, czyli prawdziwym, względnie dominującym władcą domu pierwszego. Reprezentuje on więc dominującą część samego Andrzeja Dudy. Dlatego tym, co najbardziej może zaszkodzić prezydentowi, to on sam. Co więcej, owa potrójna koniunkcja planet w Lwie znajduje się pod promieniami Słońca. Nie jest to wprawdzie tak silnie niszczące jak spalenie, jednak tak czy owak majestat urzędu może prezydenta nieco przytłoczyć.

W rękach Słońca, czyli antidotum
Jak wybrnąć z tego impasu? Jest na to tylko jeden sposób. Jak już podkreśliłem, w horoskopie tym mamy dwie silne planety. Są nimi Jowisz i Słońce. Jowisza pomińmy, ponieważ za chwilę straci godność. Skupmy się na Słońcu, naturalnym sygnifikatorze władzy, uznania i królewskich insygniów. Stoi ono nie tylko w domicylu, lecz także pełni rolę dyspozytora końcowego, co oznacza, że trzyma wszystkie planety w szachu. Jeżeli więc Andrzej Duda wzniósłby się na poziom Słońca, a więc gdyby rzeczywiście dzierżył władzę w sposób autonomiczny, a więc także i ponadpartyjny, miałby szansę zapisać się jako silny, charyzmatyczny przywódca i przejść tę prezydenturę suchą nogą, czego mu serdecznie życzę.

Ale czy to możliwe, aby Andrzej Duda – w horoskopie którego to wpływowy Księżyc jest dyspozytorem końcowym, a Słońce stoi w koniunkcji ze złowieszczą gwiazdą Algol (utrata głowy), podczas gdy w horoskopie prezydentury sygnifikator Dudy, czyli Wenus jest na trującej gwieździe Alphard, serce Hydry (27° 29´ Lwa), w opinii Johna Frawleya jeszcze gorszej niż Algol – zdołał wznieść się na ten solarny poziom, jaki obiecuje horoskop zaprzysiężenia? Być może. Ale wtedy musiałby stać się kimś zupełnie innym niż jest. Funkcje i stanowiska zwykle zmieniają ludzi, więc można mieć nadzieję…

Ciekawostka historyczna
Horoskop zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na Prezydenta Polski do pewnego stopnia przypomina horoskop koronacji Antiocha I, króla Kommageny, która miała miejsce latem 62 roku p.n.e. Horoskop tej koronacji (najstarszy z zachowanych horoskopów greckich) został uwieczniony jako relief (umiejscowiony na szczycie góry Nemrut w dzisiejszej Turcji) przedstawiający Lwa, ściślej mówiąc gwiazdozbiór Lwa, z zaznaczonymi dziewiętnastoma głównymi gwiazdami tej konstelacji, włącznie z Regulusem (przez Ptolemeusza nazywanym „Bazyleos”), oraz z planetami w górnej części, którymi są (od lewej): Mars, Merkury i Jowisz. Blisko Jowisza mogła być w tym znaku (zodiak gwiazdowy) przypuszczalnie także Wenus, no i oczywiście Słońce, czyli dość podobny układ, jaki mamy w przypadku zaprzysiężenia.
cimrm31_lion-nemrud-dagh
Warto dodać, że król Antioch był patronem astrologów, szczególnie zainteresowany astrologią hermetyczną. Jego wnuczka, księżniczka Aka wyszła za mąż za słynnego greckiego astrologa Trazyllusa, doradcę cesarza Tyberiusza. Ich syn, Balbillus również był astrologiem, który wsławił się m.in. pionierskimi rozważaniami na temat aphety, nazywanej później hylegiem.